Obsesja. Z definicji objaw psychopatologiczny, na który składają się uporczywe myśli lub wyobrażenia powracające wbrew woli osoby chorej. Tak został zatytułowany drugi tom genialnej powieści autorstwa
B.K. Staron „Richard Bonett. Pożądanie.” Czy ja po tak udanym spotkaniu z autorką, wpadłam w swoistą obsesję na punkcie bohaterów?
„Cierpienie to w pewnym sensie próba człowieczeństwa, Nanette. Próba wewnętrznej prawdy. Nasze maski opadają, a wszelka gra traci najmniejszy sens.”
„Nanette po raz ostatni widziała Richarda dwadzieścia jeden dni temu. Po nocy, w której ją zranił, wróciła do domu i kolejny raz pozostała ze złamanym sercem. To, co wydarzyło się później, odmieniło ją. Dotychczas płaczliwa i strachliwa, teraz stała się silną i odważną kobietą, z uporem walcząc o to, co kocha.
Zrozumiała, że słowa wypowiedziane wtedy przez Richarda okazały się najlepszym, co mógł dla niej zrobić. Przez trzy długie tygodnie żałowała, że cokolwiek do niego poczuła. Gdy jednak pewnego wieczoru znów stanęła z nim twarzą w twarz, mroczny psycholog postanowił odzyskać zranioną kobietę udowadniając jej, że tylko razem zdolni są utrzymać to, co przepełnia ich serca.
Kiedy Richard zdołał przekonać Nanette do powrotu i przysiągł, że już nic nie zakłóci ich spokoju, Nanette odkryła jego mroczne tajemnice. Po raz kolejny ożyły minione obawy, a zatrzymany w jej sercu ból, znów powrócił.” (opis lubimyczytac.pl)
W pierwszym tomie cyklu Possession poprzeczka została naprawdę wysoko postawiona. Szczerze powiedziawszy, trochę się obawiałam. Zachwycona genialnym debiutem autorki, zastanawiałam się, jak pochwyci temat, jak poprowadzi całą historię, by pchnąć ją dalej, jednocześnie nie tracąc na tym ani jednego grama tej niebywałej otoczki, która wciąga czytelnika w swoje sidła. Moje obawy okazały się złudne, bo nie zgrzeszę, jeśli powiem, że druga część jest jeszcze lepsza niż pierwsza? (A czy to w ogóle możliwe?)
„- Dlaczego to tak bardzo boli? – Uniosłam głowę, spoglądając na jego twarz bez wyrazu. Spojrzał na mnie.
- Boli tylko wtedy, gdy uświadamiasz sobie, że już nic nie będzie takie jak dawniej.”
W porównaniu do poprzedniej części, akcja nie zwalnia, co to to nie. Jest może ubrana w trochę inną otoczkę, serwującą czytelnikowi z pozoru subtelne doznania, które atakują duszę. Bowiem B.K. Staron nie cacka się z czytelnikiem. Wykreowani przez nią bohaterowie zdają się być z krwi i kości, mieć wady i zalety. Są dopracowani, a ich decyzje, choć czasami z pozoru wydają się kompletnie nielogiczne, popychają dalej nieustający ciąg przyczynowo skutkowy. Tutaj wszystko ma swoje miejsce, odpowiedni czas i miejsce. To niemalże harmonijne połączenie, które (moje, czyżby zodiakalny lew się odzywał?) łechta ego czytelnika. Dlaczego? To niesamowita przyjemność, móc poświęcić się historii, którą się pokochało, a w dalszym ciągu nic w niej nie zgrzyta, a ona na nowo zdobywa Twoje serce.
„Wstrzymałam powietrze. Choć w jego wypowiedź jednocześnie wzbudziła we mnie silne pożądanie i strach, wiedziałam, że poddanie się mu będzie równe naiwności, a co za tym idzie, ponownie dam się zamotać w coś niepoprawnego, przez co w dalszym ciągu stąpać będę w niepożądaną ścieżkę bólu i rozczarowania.”
Ewidentnie widać, że autorka w tej części skupiła się nie tylko na wydarzeniach zmiennych, które ciężko przewidzieć, a które atakują nas pozostawiając w rozsypce. (Tak, w takiej rozsypce, że największe kłamstwo czytelnika pt. „Jeszcze tylko jeden rozdział!” rośnie do rozmiarów, nie wiem, nosa Pinokio.) Także postawiła na uczucia. W Obsesji poznajemy dokładniej Nanette, dowiadujemy się o jej pobudkach, przeszłości relacjach. Zdajemy sobie sprawę, że ją można polubić jeszcze szczerzej, jednocześnie w pewien sposób pozwalając na utożsamianie się z tą bohaterką.
„Kolejny raz przykładam palec do ust, tłumiąc uśmiech. Mógłbym nauczyć cię tak wiele. Zdolny byłbym wprawić twoje delikatne ciało w drżenie. Pokazałbym ci, jak wiele zdolna jesteś znieść. Może przedyskutujemy to teraz?”
I tak, jak Nanette jesteśmy w stanie poznać trochę z innej strony, tak słynny Richard zostaje przed nami odsłonięty. Jednak nie od razu, tylko dosłownie, tak jak te piękne, fascynujące czekoladowe desery, które podane w luksusowej restauracji na pięknym talerzu, zaczynają powoli spływać, odsłaniając to, co skrywają w środku. Taki był Richard. Wciąż tajemniczy, a jednocześnie łapał za serce, ukazując wrażliwość. Jednak nie, autorka nie zmieniła tej postaci (tak, jak niestety bardzo często to się zdarza, R.I.P. Hardin) w przysłowiową, miękką kluskę. Pan psycholog dalej kusi, irytuje, sprawia, że ma człowiek ma ochotę mu, delikatnie mówiąc, sprzedać siarczystego liścia. I to niejednego. I to nie jest wada. Wielki plus, wierzcie mi.
„- Kim ty jesteś?! – zapytałam przerażona i gwałtownie odsunęłam się od niego.
- Potworem, który zafascynował się pięknem.”
Richard zafascynował się pięknem, a ja oczarowałam się historią tworzoną przez B.K. Staron. Akcja, powabne opisy działające na wyobraźnię, barwni, żywi i dopracowani bohaterowie, zmysłowe sceny zbliżeń. Piękny rollercoaster działający niczym odurzające uzależnienie. Nie będziecie w stanie oderwać się od historii Nanette i Richarda. I będziecie chcieli więcej.