Urocza okładka utrzymana w pastelowych barwach, a na niej kłębki włóczki, połączone z obiecującym świetną obyczajówkę tytułem i wzmianką o Seattle, w którym mieszka moja bliska znajoma, wywarły na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. Nie wiedziałam jeszcze o czym tak naprawdę będzie ta książka, nie znałam też żadnej książki napisanej przez autorkę, a i tak byłam święcie przekonana, że ze "Sklepem na Blossom Street" zaprzyjaźnię się od razu. I wiecie co? Miałam stuprocentową rację!
Debbie Macomber zaczęła pisać swoje książki na pożyczonej maszynie. Dziś nakład jej powieści sięga już stu milionów egzemplarzy. Autorka doczekała się czwórki dzieci i ośmioro wnucząt, a swój czas spędzony z mężem dzieli między stanami Waszyngton i Floryda.
"Sklep na Blossom Street" to obyczajówka "pełną gębą", przeznaczona głównie (i przede wszystkim) dla kobiet. Znajdziemy w niej wszystko, co miłośnicy gatunku potrzebują do szczęścia: romanse, tragedie, codzienne perypetie i przyjaźnie - mówiąc krótko, tematy znane, lubiane i ponadczasowe. Byłam oczarowana główną bohaterką - Lydią, która wbrew rozsądkowi otworzyła sklep o pięknej nazwie "Świat Włóczki" i w krótkim czasie znalazła trzy uczennice gotowe do nauki robienia na drutach. Fabuła kręci się - rzecz jasna - wokół tych właśnie kobiet, dzieląc powieść na cztery odrębne wątki osobiste, które zgrabnie splatają się w całość, pokazując, że kobiety w każdym wieku i z innych środowisk mają podobne problemy i zmartwienia. Każda z bohaterek reprezentuje inny świat, inne wartości i inny sposób patrzenia na życie. W komplecie spotykamy je w "Świecie Włóczki" Lydii i odtąd towarzymy im w ich prywatnym życiu.
Lydia to kobieta po przejściach, dwukrotna zwyciężczyni w walce z rakiem, mająca pecha w dobieraniu sobie partnerów i cierpiąca z powodu złych relacji z siostrą oraz utraty ojca. Jacqueline to bywalczyni przyjęć, obracająca się w wytwornych kręgach kobieta po pięćdziesiątce, która "przypadkiem" nie cierpi swojej synowej i dostaje palpitacji serca na wieść o tym, że jej syn wraz ze swoją prostacką żoną spodziewa się dziecka. Alix to młoda dziewczyna z marginesu, odpracowująca w "Świecie Włóczki" zasądzone godziny społeczne za wykroczenie, którego nie popełniła. Z kolei Carol, moja ulubienica, to kobieta mająca trudności z zajściem w ciążę, której życie kręci się jedynie wokół tego jednego tematu.
Każdy wątek przedstawiony w książce Macomber jest wart uwagi. Wbrew pozorom takie lub podobne sytuacje mogą mieć miejsce w naszym życiu i w życiu tych, których lubimy i kochamy. W trakcie czytania nie mogłam więc pozbyć się gorzkiego wniosku, że "takie właśnie jest życie". Za to historie poszczególnych bohaterek śledziłam ze szczególną ciekawością, pragnąc dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co przeżywały. Podejrzewam, że dzięki "Sklepowi na Blossom Street" po raz pierwszy tak wyraźnie odczułam babską solidarność.
Debbie Macomber ma lekki, swobodny styl pisania, pozbawiony zbędnych, literackich naleciałości. Co najważniejsze, polskie tłumaczenie dokładnie w ten sposób oddało charakakter jej tekstów. Dzięki temu powieść czyta się z ogromną przyjemnością i w iście ekspresowym tempie. Fabuła, zwłaszcza ta dotycząca Carol i Lydii, wciągnęła mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie skończyć książki, jeśli wiedziałam, że następny rozdział będzie dotyczył jednej z nich. Myślę, że każda z Was bez trudu znajdzie w tej książce swoją ulubienicę i będzie przechodzić przez podobne "piekło", co ja.
Tak czy inaczej, książkę serdecznie polecam na zimne wieczory, które skutecznie zniechęcają do czegokolwiek innego niż czytanie. Razem z kubkiem gorącej herbaty i ciepłym kocem "Sklep na Blossom Street" będzie stanowił idealny zestaw na jesień. Spodoba się wszystkim kobietom spragnionym obyczajówek i historii z życia wziętych. Z tego względu zapraszam wszystkie moje Czytelniczki do "Świata Włóczki".
Ocena: 5/6