Prawdopodobnie niejeden z nas wie, jak to jest być zapraszanym na ślub i wesele starej przyjaciółki lub przyjaciela ze studiów… I co to za uczucie, gdy na tym ślubie musimy się zjawić, żeby nie urazić pary młodej, ale tak naprawdę nie mamy osoby towarzyszącej i występujemy jako singiel. Ja sama do pewnego momentu byłam w podobnej sytuacji. Myśli się wtedy o tym, że kolejnej osobie się ułożyło, kolejny przyjaciel czy znajomy znalazł miłość swojego życia albo chociaż partnera, z którym to życie chciałby dzielić, a my ciągle tkwimy w tym samym miejscu, sami, samotni i nikt nas nie chce.
W takiej też sytuacji znaleźli się główni bohaterowie książki Meredith Goldstein. Phil, Hannah, Vicky, Joe i Rob zostają zaproszeni na ślub przyjaciółki ze studiów, Beth, zwanej też Bee. Żadne jednak z tej piątki nie ma stałego partnera życiowego, jest modnie nazywanym w dzisiejszych czasach singlem (nie wiem czemu, ale strasznie nie lubię tego określenia). Cała piątka spotka się więc po kilku latach znowu razem, chociaż nie każde z nich ma na to ochotę. Sama Bee też ma problemy z usadzeniem kolegów, wiadomo, chciałaby, aby jej przyjęcie było idealne pod każdym względem. Żadne z nich jednak nie podejrzewa, jak bardzo może się zmienić ich życie podczas tego jednego wieczoru, podczas ślubu starej koleżanki.
Bohaterowie powieści Meredith Goldstein to zwykli trzydziestolatkowie, banda przyjaciół ze studiów, z których większość się zna. Zapewne niejeden z nas będzie mógł się utożsamić z którąś z postaci, są to przecież zwykli ludzie, nie jacyś nadzwyczajni bohaterowie, ale tak jak my, z problemami, robiący karierę nie zawsze zgodną z własnymi marzeniami, próbujący odnaleźć swoją drugą połówkę, choć z różnych względów im się to nie udaje. Bohaterowie w tej powieści są jednak przestawieni dość wyraźnie, mamy ogólny obraz ich charakterów oraz osobowości, niektórych da się lubić, niektórzy są nam obojętni, jeszcze innym współczujemy. Muszę jednak przyznać, że postaci w tej opowieści to jeden z plusów, jakie tu zauważyłam, chociaż jest ich kliku, są dobrze nakreśleni.
Książkę ponadto czyta się niezwykle szybko i lekko, w głównej mierze pewnie ze względu na jej niewielką objętość i krótkie rozdziały, które również podzielone są między piątkę bohaterów, dzięki czemu możemy poznać punkt widzenia każdego z nich. Ale przede wszystkim jest to taka lekka opowieść o życiu, przedstawiona trochę z humorem, trochę z niewielkim sentymentem, jest w niej kilka zabawnych sytuacji, kilka dość posępnych i smutnych – tutaj panuje równowaga. Nie ma jakiejś zawrotnej akcji, no bo cóż może się stać na weselu, które jest idealnie zorganizowane i zaplanowane, prawda?... Okazuje się, że takie przyjęcie może się stać niespodzianką dla niejednego uczestnika. Książkę czyta się jednak przyjemnie i przede wszystkim szybko.
Czasami potrzeba jest nam książek, które po prostu dadzą nam odpoczynek od codziennego dnia, które niewymaganą dużo myślenia, do przeczytania tylko po to, aby oderwać się choć na chwilę od problemów. Z takim właśnie zamiarem zaczęłam lekturę „Singli” Meredith Goldstein. Bo już sama okładka wiele nam mówi o tej pozycji – taka po prostu niezobowiązująca powieść dla relaksu. I przyznam szczerze, wcale się w tym nie pomyliłam. To jest dokładnie taka powieść, którą najlepiej wziąć do ręki, usadzić się na kanapie z filiżanką herbaty i kocem pod ręką, i po prostu przeczytać, po to, aby odsapnąć po ciężkim dniu. To nie jest książka, po której wiele się spodziewamy, ale czasem potrzeba nam takich właśnie lektur.
Powieść Meredith Goldstein to książka właśnie dla tych, którzy szukają czegoś niewymagającego, po prostu przerwy od cięższej literatury – „Single” spełnią tę rolę doskonale, więc zachęcam i naprawdę polecam – ja bardzo lubię taką literaturę, dzięki której po prostu mogę się zrelaksować i odpocząć.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/03/single.html]