Raczej nieczęsto sięgam po książki, w których główną rolę odgrywa jakiś związek, a to przede wszystkim z tego względu, że zazwyczaj mnie nudzą i nie kończą się tak, jakbym tego oczekiwała. Nie jestem zwolenniczką happy endów, dużo bardziej trafiają do mnie książki z dramatycznym zakończeniem i właśnie w lekturach, w których związek wysunięty jest na pierwszy plan ów happy end lub jego brak ma dla mnie duże znaczenie. Oczywiście zawsze są jakieś wyjątki i w tym wypadku niezależnie od wszystkiego wyjątek robię dla książek poświęconych homoseksualizmowi, po które sięgam i sięgać będę na ślepo. Dlatego właśnie w przypadku książki „Siedem szklanek” całe moje nastawienie do tego typu książek odeszło na bok, a ja nie myślałam więcej o tym, czego się powinnam spodziewać, a czego nie.
Kuba to dwudziestopięcioletni student anglistyki. Gdy na pewnej imprezie spotka ekscentrycznego artystę – Emila, jego życie z pewnością już nigdy nie będzie takie samo. Łączący ich związek sprawi, że charaktery ich obu zmienią się całkowicie. Dwa z pozoru niezwykle różniące się charaktery znajdą nić porozumienia, która połączy ich obu w coś niezwykle silnego. Jednak czy na tyle silnego, żeby przejść przez wszystkie przeszkody?
Czy po tej debiutanckiej powieści spodziewałam się czegoś powalającego na kolana? Absolutnie nie, prawdę mówiąc nie oczekiwałam po tej książce niczego, jednak mimo wszystko nie mogłam pozostać spokojna, gdyż związek dwóch homoseksualistów w jakiejkolwiek książce sprawia, że myślę o niej entuzjastycznie, nie ważne, jak bardzo bym się ku temu wzbraniała. Jednak w gruncie rzeczy otrzymałam naprawdę przyjemne czytadło, do którego z pewnością kiedyś wrócę, jeżeli tylko nadarzy się taka okazja, gdyż „Siedem szklanek” należy do tych powieści, które mogę wspominać z uśmiechem na ustach, mimo iż książka ta nie powaliła mnie na kolana, gdyż jest kilka rzeczy, które mi się w niej nie spodobały.
Kilka razy rzucił mi się w oczy brak wątków poprzedzających, przez co miałam wrażenie, że niektóre sytuacje są całkowicie wyrwane z kontekstu, gdyż brakowało wydarzeń wcześniejszych, które mogłyby mi je wytłumaczyć. Oczywiście nie zdarzyło się coś takiego, żebym się zgubiła lub zamotała podczas czytania tej lektury, jednak mimo wszystko miałam wrażenie pewnego braku spójności. Na szczęście nie była to wielka przeszkoda, która zmusiłaby mnie do przerwania lektury, gdyż powieść tą czytało mi się naprawdę szybko i przyjemnie, wystarczyło kilka godzin, żebym mogła odłożyć ją na półkę.
O postaciach dowiedziałam się niewiele i właśnie tego jest mi najbardziej szkoda, gdyż oba charaktery – Kuby i Emila – wręcz proszą się o zgłębienie i analizę psychologii i doskonale byłoby poznać ich osobowości. Książka, w której z pozoru miała odbyć się walka ze stereotypami przedstawiła aż do przesady stereotypowego geja – ubierającego się w damskie ciuszki, używającego makijażu Emila. Poza dwójką głównych bohaterów jest wiele postaci drugoplanowych, które są jedynie dodatkiem do historii Kuby i Emila, nie wspominając o tym, że nie można się o nich praktycznie niczego dowiedzieć, tak, jakby byli bohaterami kompletnie pozbawionymi charakteru.
Chciałabym napisać, że książkę tę czytało mi się płynnie, ale niestety tak nie było. Co chwilę musiałam się zatrzymywać, gdyż w jednym miejscu język używany przez autorkę z żadnej strony mi się nie spodobał, a gdzieś indziej znów byłam zachwycona. Dodatkowym utrudnieniem były częste wstawki angielskich sformułowań w zdania, zazwyczaj teksty piosenek. Nigdy nie polubię czegoś takiego, gdyż zazwyczaj tracę przez to rytm, choć problemu z tłumaczeniem ich nie miałam żadnego – gorzej z wyrażeniami francuskimi, które nie wszystkie były przetłumaczone.
Sama historia jest absolutnie zwyczajna, jednak dzięki temu uwydatnia się jej realizm, gdyż nie można zaprzeczyć, że taka przygoda mogłaby się nie wydarzyć. Cały czas mam wrażenie, że związek Kuby i Emila przedstawiony został z przesadnym dramatyzmem, jednakże nie jest to coś, co bardzo przeszkadzałoby mi w czytaniu tej książki. Największym jej atutem jest zdecydowanie zakończenie – jedno z tych, przy których ma się ochotę rzucić książką i z buntem założyć ręce na piersi. To właśnie zakończenie tej powieści sprawi, że będę myśleć o niej jeszcze długo, a jego echo z pewnością zostanie w mojej pamięci na bardzo długi czas. Wydawać by się mogło, że książka wypadła kiepsko, jednak wcale tak nie jest. Wbrew pozorom to naprawdę ciekawa lektura, z którą spędziłam bardzo przyjemny, choć krótki czas. Jeżeli tylko będę miała taką możliwość to na pewno do niej wrócę, bo wydaje mi się, że jest to powieść na chwile kryzysowe – kiedy potrzeba jakiegoś bodźca, by powróciły chęci do czytania, w razie, gdyby ich zabrakło. Polecam.