Kłamczuchy. Pretty Little Liars recenzja

"Pretty Little Liars - Kłamczuchy" jest pierwszą książką bestsellerową serii Pretty Little Liars napisanej przez Sarę Shepard. Alison DiLaurentis, Aria Montgomery, Emily Fields, Spencer Hastings i Hanna Marin to pięć przyjaciółek, które na zawsze połączyły sekrety i tajemnice, które nigdy nie powinny wyjść na jaw. Dziewczyny mieszkają w Rosewood i chodzą do tamtejszej szkoły. Piątka dziewczyn szybko stała się najpopularniejszą grupką w szkole o której względy walczyli wszyscy uczniowie, a najbardziej o względy pięknej Alison. Nagły splot wydarzeń sprawia, że Alison znika. Po jej zniknięciu drogi przyjaciółek się rozchodzą. Aria wyjeżdża do Europy, Emily poświęca się pływaniu, Spencer cały czas stara się dorównać siostrze, a Hanna przechodzi niewyobrażalną metamorfozę. W ciągu trzech lat rozłąki dziewczęta tracą ze sobą kontakt. I dopiero po spotkaniu po latach widzą jak wszystkie bardzo się zmieniły. Czy tajemnicze wiadomości spowodują, że dziewczyny odnowią dawną znajomość?


Akcja powieści toczy się w miasteczku Rosewood w Pensylwanii. Książka napisana jest prostym i zrozumiałym językiem. Narracja książki jest trzecioosobowa, mimo to uczucia towarzyszące każdej z bohaterek są bardzo dobrze ukazane. Każdy rozdział dotyczy innej postaci, raz jest to Aria, potem Emily, Spencer, Hanna i tak na przemian. Pomimo tego nie jest trudno odnaleźć się w wydarzeniach. Według mnie jest to duży plusik dla autorki, że wpadła na pomysł opisywania uczuć dziewcząt rozdziałami. Sara Shepard stworzyła niesamowite postacie, widać że każdej z nich poświęciła wiele uwagi. Bohaterek nie dało się nie polubić, choć popełniały głupie błędy, zresztą takie jak my wszyscy.

Sięgając po książkę byłam ciekawa co też takiego ma w sobie, że coraz więcej osób lubi tą serię. W książce nie znajdziemy oklepanego już tematu wampirów czy wilkołaków. Bohaterkami są dziewczyny z którymi każda z nas może się utożsamić. Całą książkę przeczytałam dosłownie w dwa wieczory. Pomimo swoich prawie 300 stron było mi ich za mało. Teraz kiedy mam już ją za sobą z pewnością sięgnę po kolejne części. Nie tylko po to żeby zobaczyć jak potoczą się losy bohaterek, ale też po to by miło spędzić czas w książką w rękach.

Okładki tej serii przypadły mi do gustu. Są proste, ale mają w sobie to "coś" co przyciąga wzrok czytelnika. Białe tło z przedmiotem przeznaczonym do użytku dziewcząt. Na okładce pierwszej części jest to czerwony but na obcasie, który świetnie kontrastuje z bielą okładki i czarnymi dekoracyjnymi napisami.

Polecam „Kłamczuchy” wszystkim, którzy zapragną znaleźć się w Rosewood i rozwiązać zagadkę zniknięcia Alison DiLaurentis. Według mnie książka jest światną propozycją dla tych, którym znudziły się już historie wampirów.