„Kiedy się nie wiedzie, złoto zamienia się w żelazo
Kiedy się powodzi, żelazo zamienia się w złoto”.
W roku 1890 uchwalona przez Kongres Stanów Zjednoczonych ustawa Sherman Silver Purchaes Act (ustawa o zakupie i sprzedaży srebra), zdestabilizowała rynek amerykański. Narzucała ona Departamentowi Skarbu Stanów Zjednoczonych skup 4,5 miliona uncji (127 ton) srebra co miesiąc, można było płacić za nie banknotami wymiennymi i na srebro i na złoto. Kiedy w roku 1893 ówczesny prezydent Grover Cleveland zmusił Kongres do odwołania ustawy z powodu dużego spadku federalnych rezerw złota, zaczęto inwestować w wydobycie cynku i ołowiu. Niewątpliwie przyczyniło się to do wzrostu bogactwa właścicieli kopalni, ale również do wyzyskiwania górników, pracujących za śmieszne pieniądze ponad 15 godzin na dobę.
Stany Zjednoczone w XIX wieku przeżywały wielki rozkwit zarówno handlowy jak i gospodarczy. Wynalezienie w roku 1833 telegrafu przez Carla Friedricha i Wilhelma Webera, oraz późniejsze jego udoskonalenie przez Samuela Morsa, który opracował system kropek i kresek zwany dziś potocznie alfabetem Morse'a, niewątpliwie przyczynił się do wielu sukcesów tego ogromnego narodu. Wynalazek ten w największym stopniu zmienił sposób przekazywania informacji, połączył świat i uczynił z niego globalną wioskę. Przez wiele dekad za pomocą telegrafu informowano o wielu ważnych wydarzeniach.
Złota era dla telegrafu rozpoczęła się w roku 1861 gdy przeprowadzono pierwszą transkontynentalną linię telegraficzną USA. Kabel po dnie Oceanu Atlantyckiego położono już w roku 1858, natomiast do roku 1871 Europa miała połączenie telegraficzne ze wszystkimi kontynentami na świecie.
Ciekawostką jest, że niektórzy ludzie przypisywali telegrafowi niemal magiczne zdolności. W roku 1870 do urzędu telegraficznego w Prusach przyszła kobieta, z koszykiem jedzenia dla swojego syna i poprosiła o przesłanie go telegraficznie. Kobieta była zaskoczona faktem, że nie da się wysłać w ten sposób jedzenia, uważała, że skoro można otrzymać telegrafem powołanie do wojska to jakim cudem nie można wysłać przez niego kiełbasy.
Urządzenie to jako pierwsze informowało o przełomowych wydarzeniach na świecie.
SUCCESSFUL FOUR FLIGHTS THURSDAY MORNING – wołał telegram w roku 1903 gdy bracia Wright wykonali swój pierwszy lot samolotem.
SOS SOS CQD CQD TITANIC. WE ARE SINKING FAST. PASSENGERS ARE BEING PUT INTO BOATS. TITANIC – tak właśnie brzmiał ostatni telegram z nocy 15 kwietnia 1912 roku, kiedy to na oceanie tonął niezatapialny kolos.
IT'S A BOY – Napisał Edward Teller w wiadomości do kolegów z laboratorium po pierwszej próbie z bombą wodorową w roku 1952.
Na kanwie tych wydarzeń, a także zyskującego wielką sławę i popularność bicyklu Pani Karen Witemeyer napisała swoją wspaniałą powieść Serce na linii. Jest to kolejny tom o dzielnych kobietach z kolonii Harper's Station. Oba tomy można oczywiście czytać oddzielnie.
Główna bohaterka Grace po dramatycznych wydarzeniach, w które wmieszał się jej ojciec, znajduje schronienie w kobiecej kolonii Harper's Station gdzie pracuje jako telegrafistka. Niestety ma ona coś, czego bardzo chce jej prześladowca, nie daje on za wygraną i rusza za kobietą. Grace poprzez telegraf zaprzyjaźnia się z Amosem Bledsoe'm, podczas nocnej wymiany wiadomości mężczyzna przez przypadek dowiaduje się, że kobiecie grozi niebezpieczeństwo. Rzuca swoją pracę i dotychczasowe życie, aby pomóc Grace. Czy uda mu się zdążyć? Czy razem odkryją tajemnicę jej ojca? Kim jest prześladowca dziewczyny? To i oczywiście wielka miłość w pięknej pozycji Pani Witemeyer.
Nie miałam okazji czytać pierwszego tomu serii, bardzo cieszę się, że są one niezależne. Muszę przyznać, że pozycja ta, jest i tutaj właściwym słowem będzie piękna. Piękna w każdym tego słowa znaczeniu. To romans historyczny, jednak tak różny od tego, do czego jesteśmy z reguły przyzwyczajeni. Nie znajdziecie tutaj brutalności, niemoralności, scen erotycznych, wulgarności i prostactwa. To opowieść, która ma wielką klasę językową, czego moim zdaniem ostatnio brakuje na rynku wydawniczym.
Bohaterowie są bardzo różni, każdy ma inny charakter, ale są oni tak wspaniale przedstawieni, że mimo braku tej całej otoczki szorstkości wokół negatywnych postaci jesteśmy w stanie odczuć zarówno pozytywne, jak i te negatywne emocje. Miłość między bohaterami jest tak wspaniale, subtelnie opisana, iż myślę, że podczas czytania wyobraźnia pracuje jeszcze bardziej, bo człowiek nie ma podanego wszystkiego na tacy. W ogóle muszę napisać, że miałam okazję przeczytać kilka pozycji Wydawnictwa Dreams i moim zdaniem, to jest właśnie znak rozpoznawczy tego Wydawcy, książki są delikatne, subtelne i piękne. Po prostu chce się nimi delektować, mam oczywiście na myśli pozycje obyczajowe i romanse.
Mimo tego, że tego typu publikacje czytam raczej jako odmóżdżacze, ta pozycja mnie wzruszyła, niezwykle miło było mi przenieść się w świat dawnego życia w Denver i Kolorado, poznać bohaterów pośród genialnych wstawek historycznych autorki. Pomimo tego, że to romans myślę, że nie jest to publikacja na jeden raz. Jestem przekonana, drogie Panie, że z wielką chęcią zasiądziecie z nią i filiżanką herbatki, oraz przeniesiecie się w świat, jaki dziś znamy tylko z książek.
Jeśli Twoja wybranka, lub mama, siostra, babcia uwielbia powieści o miłości, to Serce na linii musisz zakupić i podarować koniecznie. Was Kochane zachęcam, i bardzo namawiam do zamówienia tej książki, a także tomu I Niezłomne serca. Zapewniam Was, że będziecie zachwycone tak samo jak ja i z chęcią powrócicie do powieści Pani Karen Witemeyer.