Moja przygoda z twórczością Anne Bishop zaczęła się od lektury książek z Trylogii Czarnych Kamieni. Uważam, że były to naprawdę bardzo dobre i wciągające pozycje, a historie w nich zawarte pochłonęły mnie bez reszty. Kolejna książka z tej serii – "Serce Kaeleer", to zbiór czterech opowiadań, dziejących się w świecie Krwawych, powiązanych z wydarzeniami z Trylogii lub mających miejsce przed tymi zdarzeniami. Mimo mojej fascynacji Czarnymi Kamieniami minęło trochę czasu zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję. Wszystko przez ten "zbiór opowiadań", ponieważ nie bardzo przepadłam za taką formą. Jednak, jak pewnie zauważyliście, ostatnio coraz częściej zdarza mi się takie zbiory czytać, a moje uprzedzenia zniknęły całkowicie. Przyszedł więc czas, że sięgnęłam w końcu po Księgę IV Czarnych Kamieni – "Serce Kaeleer".
W pierwszym opowiadaniu - "Prządka marzeń", Anne Bishop przeniosła mnie w bardzo odległe czasy i przybliżyła historię powstania i pochodzenie magicznych kamieni. Opowiadanie było króciutkie, trochę zawiłe i nie charakteryzowało się dla mnie niczym szczególnym. Przyznam szczerze, że przeczytałam je najszybciej, jak było można, aby czym prędzej zacząć lekturę drugiego opowiadania - "Książę Ebon Rih", którego bohaterem był mój ulubieniec z cyklu Czarnych Kamieni, eyrieński Książe Wojowników z Szaroczarnym Kamieniem - Licivar Yaslana. Historia zawarta w tym opowiadaniu rozgrywała się po wydarzeniach opisywanych w "Dziedziczce Cieni" (drugi tom Trylogii Czarnych Kamieni). Z opowiadanie dowiedziałam się, jak w życiu Lucivara pojawia się Marian, młoda Eyrieńka, będąca zwykłą domową czarownicą, nosząca Purpurowy Zmierzch. Początek tej historii był bardzo dobry i wciągający. Spełnił wszystkie moje oczekiwania, jednak po pewnym czasie fabuła zrobiła się zbyt monotonna. Cały czas działo się praktycznie to samo i brakowało mi jakiegoś zrywu, niespodziewanego zwrotu. Zamiast tego, akcja wlokła się wolnym tempem, niemożliwie rozciągnięta. Opowiadanie liczy sobie około 192 stron, a ja od połowy zaczęłam się po prostu nudzić.
Moje rozczarowanie minęło jednak za sprawą dwóch kolejnych opowiadań. "Zuulaman", opowieść z przeszłości Seatana, mimo, że nie była za bardzo przyjemna, naprawdę mnie zaciekawiła, wzruszyła, jak i przeraziła. Mogłam się z niej dowiedzieć jak kochającym ojcem był Seatan. Pokazała jednak również, jak wyrachowaną i bezwzględną kobietą oraz straszną matką była Hekatah.
W "Serce Kaeleer", opowiadaniu kończącym cały zbiór, autorka przedstawiła historię, która toczy się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w "Królowej Ciemności" (trzeci tom Trylogii). Dzięki temu opowiadaniu mogłam poznać dalsze losy Janelle i Deamona, oraz jak, to, co zrobiła Królowa w ostatniej części Trylogii Czarnych Kamieni, wpłynęło na nią oraz na jej najbliższych. Dla mnie dodatkowym smaczkiem było to, że raz jeszcze miałam okazję zatańczyć z Sadystą.
Podczas lektur tej książki po raz kolejny mogłam przenieść się do wykreowanego przez Bishop świata Krwawych. Świat ten, tak jak w poprzednich książkach, bywa brutalny i bezwzględny. Spiski i machinacje, dążenia do osiągnięcia własnych celów bez względu na wszystko i wszystkich, są na porządku dziennym. Jednak w tym mrocznym świcie istnieje również miłość, przyjaźń, oddanie i bezinteresowność. Autorka bardzo dobrze przeplata to wszystko w swoich książkach, tworząc bardzo złożony świat i zróżnicowanych bohaterów.
Na uwagę zasługuje również hierarchia Krwawych, jaka panuje w Królestwach. To kobiety sprawują władzę, mężczyźni służą i otaczają je opieką. Obowiązują tam różne prawa i odpowiednie protokoły dworskie. Bardzo dużą rolę w kulturze Krwawych odgrywa seks, a na sposób zachowania, zwłaszcza mężczyzn, mają wpływ różne instynkty.
Kolejnym ciekawym elementem, występującym w świecie Krwawych, są Kamienie, określające moc danej osoby. Każdy Krwawy na mocy Przyrodzonego Prawa otrzymuje pierwszy Kamień, a gdy złoży Ofiarę Ciemności, otrzymuje kolejny, a jego moc może wzrosnąć o trzy kolejne poziomy.
Pani Bishop ma naprawdę świetne pomysły i potrafi pisać w bardzo ciekawy sposób. Przykuwa uwagę czytelnika, dawkuje odpowiednio akcję, bardzo sprytnie dzieli treść na poszczególne rozdziały. Wiele razy zdarzało mi się obiecywać sobie, że czytam tylko do końca danego rozdziału, a kiedy go kończyłam, automatycznie zabierałam się za następny. Niekiedy po prostu nie sposób oderwać się od lektury. Tak bardzo pochłaniająca bywa fabuła. Bishop zaciekawia czytelnika i kusi go skutecznie do przewracania kolejnych stron.
Fanom Trylogii Czarnych Kamieni nie muszę polecać "Serca Kaeleer". Sięgniecie po nie na pewno i znajdziecie tutaj wszystko to, co tak urzeka w Trylogii, a nawet więcej. Osoby, które nie znają jeszcze twórczości Bishop zachęcam do zapoznania się z jej książkami, zaczynając właśnie od wspomnianej wcześniej Trylogii, a potem do sięgnięcia po "Serce Kaeleer". Myślę, że się nie zawiedziecie. A jeśli chodzi o adnotację z tyłu okładek, że są to książki dla dorosłych – zgadzam się z tym, ale myślę, że dla starszej młodzieży zawarte tam teksty nie będą szczególnie gorszące.
[ Opublikowane wcześniej na moim blogu
http://fantastyczne-zaczytanie.blogspot.com/ ]