Mary Higgins Clark nazywa jest „królową suspensu”. Kiedyś, lata temu, zaczytywałam się w jej powieściach i uważałam je za fenomenalne, wręcz mistrzowskie. Uległam panującej wówczas modzie na Clark czy rzeczywiście miałam tak świetny odbiór jej powieści? A może moje wymagania literackie były inne? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, zrobiłyśmy nawet z koleżanką burzę mózgów w tym temacie, a ja wciąż nie mogę ostatecznie się opowiedzieć. „Sen o nożu” po raz pierwszy czytałam około roku 2000, czyli w czasie, kiedy powieść została wydana. Teraz – 23 lata później, postanowiłam przeczytać powieść raz jeszcze i właśnie podczas tego re-read’u naszły mnie te wszystkie powyższe przemyślenia. Bo coś mi tu ewidentnie nie zagrało i nie powtórzyło efektu „wow”…
Po ponownym przeczytaniu „Snu o nożu”, nie tak dawno wydanych dwóch powieści autorki i znając całą (dokładnie całą, co do jednej książki) jej twórczość, mogę powiedzieć, że z grubsza, poza kanwą fabularną, wszystko to opiera na podobnych schematach. Clark z upodobaniem tworzy środowisko pełne blichtru, przepychu, aspirujące do amerykańskiej arystokracji, ubrane w jedwabne bluzki ze stójką i „doskonale skrojone płócienne spodnie”, tweedowe marynarki, kaszmirowe sweterki i garsonki z perłowymi guzikami oraz jedzące kurczaka z sałatą niemal na każdy posiłek… Do tego zazwyczaj sielski obrazek szczęśliwej rodziny z bogatych przedmieść, wspaniali rodzice i cudowne dzieci, na których zły los ciągle zsyła kłopoty. Mamy, niemal zawsze, świat prawników, akademików, popularnych restauracji, zdradzonych żon, prywatnych detektywów i hippisowskich złoczyńców. Jeśli połączyć to z ugrzecznionymi i sztywnymi dialogami, czołobitnością, nieustannym wyrażaniem wdzięczności („nie umiem wprost wyrazić swojej wdzięczności”, „nie wiem, jak ci dziękować”, „to bardzo uprzejme z twojej strony”, itp.), pretensjonalnymi imionami i nazwiskami bohaterów (za wyjątkiem tych złych, bo oni zwykle noszą bardzo pospolite imiona) dostajemy powieść, która trąci staromodnym i upudrowanym do granic możliwości klimatem Carringtonów z „Dynastii”. Jakieś to przaśne i niedzisiejsze. Akcja wczesnych powieści Clark jest lokowana w okolicach lat dziewięćdziesiątych (tak jest i w przypadku "Snu o nożu"), rozumiem, że to inne czasy, inny styl, moda i w ogóle wszystko, i może stąd tak dziwnie to odbieram, no ale stwierdzam, że to już raczej nie moja bajka. W dzisiejszych czasach, w erze świetnych, współczesnych kryminałów/thrillerów, powieści Clark kwalifikują się już raczej jako antyki.
Owszem, nie mogę zarzucić autorce braku pomysłów na ciekawe wątki fabularne, poprawności merytorycznej, trzymających się kupy i logicznych epizodów oraz porządnego opracowania podjętych tematów. W „Śnie o nożu” mamy do czynienia z problemem osobowości mnogiej i jak dla mnie, laika, jest to opisane obrazowo i zrozumiale, a jednocześnie wiarygodnie. Sposób ujęcia tematu naprawdę robi wrażenie. Zaletą tych powieści jest również lekki i niewyszukany literacko styl oraz ekspozycja fabuły w krótkich, niezależnych epizodach, które wraz z postępem czytania łączą się w całość. Powieść, mimo że gwarantuje podsycanie ciekawości, to jednak w wielu aspektach jest przewidywalna. Wszystko opiera się wyłącznie cudownych zbiegach okoliczności, których kolejność i następstwa z dużym prawdopodobieństwem można się domyślić. A jeśli już pozna się więcej tekstów Clark, to bez trudu zauważymy, jakim modus operandi posługuje się pisarka. I znika element zaskoczenia, zagadki, tajemnicy i tego całego suspensu…
No, szału nie było… Teraz oczekuję od powieści doznań literackich na poziomie „advanced”, Clark gwarantuje mi zaledwie poziom „beginner”.
Plus za okładkę. Jedna z lepszych okładek tamtych czasów...
Książka spełnia punkt 13. Wyzwania 20 książek w 2023 - "Sen o nożu" wydany został wydany w czerwcu 2000 r., czyli 23 lata temu :)