Stanisława Karolewski z wykształcenia jest historykiem sztuki i antykwariuszem z powołania, założycielem „Antykwariatu Szarlatan”. Tworząc publikację, zdecydował się spisać różne przemyślenia i anegdoty z typowego dnia w pracy i ubrać je w formę prowadzonego w gawędziarskim stylu dziennika. Autor posługuje się sprawnie staranną poprawną polszczyzną, operuje ciętym językiem i korzysta z zabiegu literackiego, jakim jest ironia. W treści nie brakuje analitycznej oceny ludzkich, nierzadko irracjonalnych, zachowań, środowiska, uwarunkowań społecznych czy też samego zawodu. Autor potrafi słowem obrazować i oddziaływać na zmysły Czytelnika, co dobrze pokazuje jeden z moich ulubionych fragmentów opisujący doświadczenie z morską muszlą.
W narracji autor wraca wspomnieniami do domu rodzinnego. Lepiej lub gorzej, czasem były pieniądze, czasem nie, ale za to nigdy nie brakowało książek. Do tego pojawiały się nie wiadomo skąd. Autor napomyka, jak często musiał je przekładać i upychać pod łóżkiem, ponieważ co i rusz miejsce na półkach kurczyło się w zawrotnym tempie. Przez te wszystkie wspomnienia i zawarte wypowiedzi przedziera się wielka miłość do starych przedmiotów i zapomnianych przez czas woluminów, które niegdyś były częścią życia poprzednich właścicieli.
Bycie antykwariuszem to nie tylko wiedza i doświadczenie, ale i powołanie. Niejednokrotnie ten buszując pośród starych przedmiotów, odbywa podróż w czasie i przestrzeni, do tego, co już nigdy nie wróci. W tym zawodzie trzeba wykazać się nie lada wrażliwością, widzieć i czuć piękno trzymanych w ręku pamiątek. Z drugiej strony to praca z ludźmi, która jak sami wiemy, do najłatwiejszych nie należy. Nie obejdzie się również bez twardego stąpania po ziemi, ponieważ prowadząc własną działalność, trzeba uzupełniać tabelki, przeliczać koszty, dobrze oszacować możliwość zysku i straty oraz płacić rachunki, utrzymywać lokal oraz dokonywać trafnych wyborów, nie opierających się wyłącznie na zawodowej intuicji.
Książka bardzo przypadła mi do gustu, może też dlatego, że pracuję w podobnym zawodzie – na co dzień jestem bibliotekarzem. Część sytuacji, które opisuje Pan Stanisław, znam z autopsji – ile ludzi, tyle różnych historii. Opowieści zawarte w publikacji zostały wzbogacone dużą dozą humoru, przez co treść czytało się lekko i przyjemnie. Stanisław Karolewski przedstawił w tej krótkiej formie ciekawe spojrzenie na pracę antykwariusza i nieco przybliżył jej kulisy. Jeżeli chcecie doświadczyć literackiej uczty i zanurzyć się w strumieniu intrygujących historii, to gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę.