Podróż po Genebackis nie jest rzeczą ani bezpieczną ani łatwą. Nigdy nie wiadomo, dokąd zawiedzie nas ścieżka, kogo spotkamy po drodze i czy cel naszej podróży okaże się faktycznie tym, czego szukamy. Biorąc pod uwagę fakt, że wszechobecni Ascendenci ingerują w życie i sprawy śmiertelników, a ich wzajemne spory, trwające tysiące lat, zmieniają ten kraj nie do poznania, lepiej naprawdę zastanowić się, czy w ogóle warto w tę podróż wyruszać. Zresztą nawet decyzja o braku jakichkolwiek działań także nie gwarantuje nam bezpieczeństwa, bo czy tego chcemy, czy nie, gdy padnie na nas wzrok Ascendentów, wejdziemy do gry. Gry o władzę nad Talią Smoczych Kart. Ten kto jest Panem Talii może jednym swoim słowem wszystko zmienić.
Trzecia część sagi autorstwa S. Eriksona ukazuje czytelnikowi kontynent ogarnięty pożogą, wojną i krwią. Śmierć jest wszędzie i wcale nie oznacza końca. To byłoby za proste. Śmierć może być impulsem do przemiany, jeszcze gorszej niż ona sama.
Ponownie spotykamy bohaterów poznanych w Ogrodach Księżyca (część pierwsza). Sojusz złożony z Zastępu Dujeka Jednorękiego, Caladana Brooda, Anomandera Rake'a oraz jego Tiste Andii, a także Rhivijczyków z równin podejmuje brutalną i żmudną walkę z Panion Domin, tworem powstałym na spustoszonym kontynencie. Bohaterowie muszą zapomnieć o podziałach, wzajemnych antypatiach i znowu ruszać do walki.
Enigmatycznym sposobem prowadzenia narracji i przeplataniem wątków autor znowu rzuca czytelnika na głęboką wodę. Mnogość imion, przydomków, ras i zależności przytłacza. Tym razem nie pomaga nawet umieszczony już tradycyjnie na początku książki Dramatis Personae oraz Glosariusz na końcu, bo przecież ciężko z każdym kolejnym rozdziałem przewracać strony, by sprawdzić, kto jest kim i co tu robi.
Dlatego najlepiej w trakcie lektury skupić się na losach znanych nam już bohaterów i przyznam, że jest to wcale niezła metoda, gdyż z czasem okazuje się, że wątki te zmierzają ku logicznemu, spójnemu zakończeniu. Wszystkich powiązań wyłapać się nie da, a przynajmniej nie po jednorazowej lekturze.
Ponownie spotykamy więc Ganoesa Parana, młodego oficera, zmagającego się z brzemieniem niechcianego dowództwa nad resztkami siódmej i dziewiątej armii. Budowanie autorytetu to jednak najmniejszy problem Parana. Ukąszony przez jednego z Piekielnych Ogarów, bohater walczy z bólem całego ciała, balansuje na granicy szaleństwa i ulega niechcianej przemianie we władcę Talii Kart.
Powraca Srebrna Lisica, kobieta - dziecko, która narodziła się w wyniku magicznego rytuału przeniesienia trzech dusz zamordowanych czarodziejów. Dramat młodej bohaterki również przyprawia o dreszcze. Potężna Wzywająca i Rzucająca Kości, aby osiągnąć dorosłość, musi pozbawić życia swoją matkę, stopniowo pozbawiając ją sił i woli.
Oprócz tego obserwujemy losy Sójeczki, Szybkiego Bena, gadatliwego Kruppe i wielu innych. Zaskakująco mało robi jak dla mnie Anomander Rake, który ze swoją magiczną fortecą budzi ogromny respekt i lęk.
W trzecim tomie autor sięga do starych konfliktów między bogami, którzy kiedyś musieli zejść ze sceny, a teraz mają nadzieję ponownie na nią wrócić. Oprócz tego sprzeczne interesy Ascendentów spowodowały, że magiczne groty uległy zatruciu i magowie już nie mogą z nich bezpiecznie korzystać. Co ciekawe kaprysy bóstw wpływają negatywnie nie tyle na nich samych, a na ludzi, których poczynaniami bardzo się interesują. Same bóstwa mogą niewiele, być może głównie z tej przyczyny, że powstała nowa talia kart, a wiadomo, że jeśli dochodzi do przetasowań, to i układ sił się zmienia.
Tempo narracji jest dość wolne, w podobny sposób jest budowane napięcie i dopiero w końcowych rozdziałach akcja przyśpiesza i wszystkie wątki zgrabnie łączą się w całość. Nietrudno się jednak domyślić, że ani opisywany konflikt nie ulega ostatecznemu rozwiązaniu, ani losy bohaterów nie znajdują należnego im finału. Wspomnienie lodu, to podobnie jak jej poprzedniczki, zaledwie jeden z przedstawionych epizodów, jakie miały miejsce w długiej i krwawej historii Genebackis.
Powieść mogę polecić tym, którzy mają już za sobą lekturę Ogrodów Księżyca i Bram Domu Umarłych. Uprzedzam jednak, że tom trzeci nie jest lekturą łatwą; wymaga czasu, skupienia i cierpliwości. Jeśli spełniacie powyższe warunki, to jest to książka dla Was. Co do mnie, to sięgnę po kolejny tom, bo lektura trzeciego pozostawiła we mnie sporo wątpliwości, które mam nadzieję Dom Łańcuchów wyjaśni. Albo jeszcze bardziej wszystko zagmatwa. No cóż. Lubię wyzwania i choć nieraz dopadają mnie chwile zwątpienia, to satysfakcja, gdy znajdujesz się wreszcie na końcowej stronie i wiesz, że choć w części wizję autora zrozumiałeś, jest bezcenna.
opublikowana także na
http://edytka28.blogspot.com/