Magdalena Kawka – ukończyła socjologię, była kwiaciarką, dziennikarką oraz urzędnikiem. Kilka lat temu postanowiła całkowicie poświęcić się pisaniu. Jest autorką: „Przygód Kosmatka kilkulatka”, „Sztuki latania” oraz „Alicji w krainie konieczności”.
Kiedy zabrałam się za książkę „Rzeka zimna” Magdaleny Kawki, zastanawiałam się, co może mnie czekać podczas czytania. Tytuł nie bardzo mnie przekonywał, nic mi nie mówił, nie zdradzał żadnej tajemnicy. To samo, jeżeli chodzi o okładkę, która spowita jest zamarzniętą szybą, przez którą jedyne co dostrzega czytelnik, to nieznajoma twarz kobiety, która wydaje się nie chcieć mieć z nikim kontaktu. Mimo to, podjęłam wyzwanie, otworzyłam powieść i... zatraciłam się w niej.
Już na początku poznaję Tamarę Rastignac, która mieszka i pracuje w Paryżu. Ma męża Cyryla, bardzo przyjaznych teściów, oraz poukładane życie. Przynajmniej takie sprawia wrażenie. Jednak kilka stron dalej, czytelnik dostrzega, że to poukładane życie, wcale nie jest takie kolorowe. Rzeczywiście Tamara ma dobrą pracę, ale... nie chce się zdecydować na dziecko, którego tak bardzo pragnie jej mąż, przez co, w ich małżeństwie pojawił się mały kryzys. Codzienność głównej bohaterki zmienia się, kiedy dzwoni do niej z Polski Weronika Hajduk, przyjaciółka jej mamy i informuje, że Małgorzata Zawistowska zniknęła, nie odbiera telefonów i nie pojawiła się także na służbowym spotkaniu. Na wieść o tym, trzydziestolatka wraca do Polski, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojej matki, znanej pisarki, z którą wcześniej nie miała zbyt dobrego kontaktu.
Powiem szczerze, że na samym początku nie mogłam się wczuć w historię jaką prezentuje swojemu odbiorcy Magdalena Kawka. Pierwsze siedemdziesiąt stron ciągnęło mi się, przez co bałam się, że reszta powieści nie przypadnie mi do gustu. Jednak to było bardzo mylne wrażenie. Kiedy tylko minęłam kłopotliwe strony, nie mogłam się oderwać od tej książki. Wplątałam się razem z bohaterkami w bardzo zawiłe wydarzenia i próbowałam razem z Tamarą i Weroniką odgadnąć, w co wmieszała się ta popularna autorka. Przyznam, że „Rzeka zimna” została napisana łatwym w odbiorze stylem, dzięki czemu nie miałam żadnych trudności z interpretacją opisanych zdarzeń. Dialogi są bardzo realistyczne, przez co nie odczuwało się sztuczności w tym, co stworzyła pisarka. Podobało mi się to, że mimo tego, iż narracja jest trzecioosobowa, prawie wszystkie wątki są napisane z punktu widzenia głównej bohaterki, Tamary. Pozwala to bardziej poznać tę postać i poczuć emocje, jakie w niej się gromadzą. Tylko czasami narracja zmieniała swój bieg, gdyż zostawały pokazywane obce postaci, anonimowe, tajemnicze, przez co autorka stwarzała coraz bardziej nerwową atmosferę.
Kiedy tylko Tamara Rastignac przyjechała do Polski, odnalazła oparcie w Weronice Hajduk. Najpierw trzydziestolatka pojechała do Grzmotów, gdzie od roku mieszka jej mama. Tam nie zastała nikogo. Jednak było coś dziwnego w tym domu. Sprawiał wrażenie, że lokatorka wcale nie wyjechała bez wieści. Zostawiła na biurku laptopa, z którym się nigdy nie rozstawała, komórkę, portfel, ubrania. Wszystko było na swoim miejscu... oprócz samej Małgorzaty Zawistowskiej. Zmartwiona córka od razu zaczęła podejrzewać, że coś złego się wydarzyło, chciała zgłosić zaginięcie mamy. Po namowach nowej znajomej, zdecydowała się wszcząć własne śledztwo, popytać znajomych, sąsiadów. W małym miasteczku każdy znał każdego, wszyscy byli ze sobą w jakiś sposób powiązani. Bohaterki musiały dlatego być ostrożne, zwłaszcza, że po jakimś czasie, zaczęły odkrywać zaskakujące rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślały.
Tamara podczas swojego śledztwa poznawała swoją mamę taką, jakiej wcześniej nie znała. Ich stosunki zawsze były skomplikowane, córka miała swojej rodzicielce za złe to, że poświęcała jej tak mało czasu, że liczyło się tylko pisanie, a nie ona. Ale, kiedy tylko dowiedziała się o zaginięciu Małgorzaty, zaczęła żałować, że ich kontakt był taki zdawkowy. Kiedy poszukiwała pisarki czuła, że jest to dla niej obca osoba. Nie wiedziała, że ta ma kota, pomaga biednym i angażuje się w rzeczy dotyczące małego miasteczka, w którym mieszkała. Przez to jednak, że tak bardzo ingerowała w to, co się dzieje, zdobyła wrogów, którzy nie życzyli jej zbyt dobrze.
Książka, tak jak wcześniej wspomniałam, nie przekonywała mnie do siebie. Tytuł nic mi nie mówił i szczerze powiedziawszy, przez całą powieść próbowałam go rozszyfrować. Jednak to takie proste nie było. Historia o zaginionej autorce trzyma w napięciu, momentami stresuje czytelnika, ponieważ ten nie wie, kto z tubylców jest godzien zaufania. „Rzeka zimna” nie skupia się tylko na samym zaginięciu Małgorzaty Zawistowskiej. Gromadzi w sobie takie problemy jak miłość, wierność oraz więź międzyludzka. Główna bohaterka przechodzi bardzo poważny kryzys w swoim życiu. Przez to, że nie chce mieć dziecka [a przynajmniej nie w tym momencie], jej małżeństwo się kruszy, przestaje być trwałe. Wierność zaburza Norbert, który chce się spotykać z Tamarą podczas jej pobytu w Grzmotach. Kobieta jest w rozsypce, czemu nie pomaga sprawa związana z mamą i coraz trudniejszymi i cięższymi informacjami, które zdobywa na temat rodzicielki oraz samych mieszkańców miasta. Bohaterka w całej tej sytuacji dostaje wsparcie od Weroniki, której może się zwierzyć, i która próbuje wszystko zrozumieć, dzięki czemu między nimi wytwarza się silna więź. Magdalena Kawka wykazała się bardzo dużą wyobraźnią w kreowaniu bohaterów oraz wszystkich zamieszczonych w książce wydarzeń. Zaskakiwała mnie co krok, chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, dlaczego znana pisarka zaginęła, w co się wmieszała i kto za tym wszystkim stoi.
„Rzeka zimna” Magdaleny Kawki to powieść, która przypadnie do gustu każdemu, kto tylko lubi zagadki i zniknięcia w tajemniczych okolicznościach. Ja osobiście pozwoliłam autorce na porwanie siebie w całkiem inną rzeczywistość, w której żyłam razem z bohaterkami w opuszczonym domu i rozwiązywałam tę skomplikowaną zagadkę. Książkę polecam serdecznie.