Neo Arcadia opowiada historię miłosną dwóch mężczyzn osadzoną w świecie fantasy.
Reen jest synem Pana Światła i przybywa do
Zeb'a Władcy ciemności z poselstwem. Zeb zgadza się przyjąć warunki zaproponowane w układzie między królestwami jeśli Reen zostanie w jego krainie. Będąc pod urokiem Reena, który jest jego całkowitym przeciwieństwem, nie chce pozwolić mu odejść. Reen zgadza się na propozycję, natomiast jego ojciec protestuje. Uważa taki obrót spraw za naganny, aby jego syn uchodził za niewolnika. Mimo wszystko młodzieniec stawia na swoim w imię kraju i umowa wchodzi w życie. W krótkim czasie Reen odwzajemnia uczucie Zeb'a, niestety mogą przebywać ze sobą jedynie od zmierzchu do świtu. Pewnej nocy po wcześniejszej sprzeczce Reen znika, a Zeb wyrusza na jego poszukiwania. Co przyniesie ta przygoda? To, co zwykle w takich przypadkach. Uroczy romans ;)
Przyznam, że spodziewałam się nieco innej historii. Nie sądziłam, że już na pierwszych kilku stronach główni bohaterowie zostaną parą i od razu przejdą do rzeczy. Tutaj sceny dla dorosłych. Przez ten początek manga pokazuje jak bardzo jest przewidywalna co działa na jej szkodę. Bo jeśli czytelnik przetrwa pierwszy rozdział, potem jest ciekawiej.
Manga nasuwa skojarzenia z mitem o Hadesie i Persefonie ale w wersji męsko-męskiej, jednak nie odbiera jej uroku. Historia choć do bólu przewidywalna nawet w wymyślonym świecie. Przecież ciemność dopełnia się z jasnością. Na zachętę powiem, że bardzo spodobał mi się wątek mieszkańców jasności, którzy nie mogą żyć na ciemnych ziemiach, bo chorują. Jestem zwolenniczką prostych pomysłów ale konsekwentnie opowiedzianych. Tutaj trochę mi zabrakło, szczególnie jeśli chodzi o świat przedstawiony, który z uwagi na to, że wszystko skupia się na wątku miłosnym jest jedynie tłem i jak na spiski między królestwami wątki te zostały spłycone i czasem się gubiłam w fabule, chociaż nie jest skomplikowana. Przydałoby się je rozrysować na dodatkowych kilkanaście stron. Wyszłoby to tej mandze na dobre. Ale mogę jej to wybaczyć. Mimo wszystko wzbudziła moje pozytywne odczucia na samym końcu. Jeśli lubicie
yaoi w świecie fantasy i nie przeszkadzają wam drobne niedociągnięcia to jest lektura dla was.
Najważniejsze co muszę tu uwzględnić, to podziękowanie od autorki, z którego dowiadujemy się że
pierwotnie Neo Arcadia to powieść przeniesiona do tomiku mangi, więc nie oceniałabym autorki zbyt surowo. Pewnie stąd te niespójności w scenariuszu na kartach komiksu, ponieważ na co dzień ma do czynienia z innym medium w dziedzinie pisarstwa. Nie każdy musi odnajdywać się we wszystkim.
Co do ilustracji to są one trochę toporne ale mają swój urok i po kilku stronach można się przyzwyczaić.
Mimo wszystko na tyle polubiłam głównych bohaterów, że ta historia nie opuści mojej półki. Jakoś ciężko mi się z nią rozstać. Może dlatego, że czasem miło pobyć naiwnym czytelnikiem i po prostu powzdychać do postaci. <3
Chcecie wiedzieć co stało się z Reen'em i czy Zeb'owi uda się go odnaleźć? Sprawdźcie sami.
Zapraszam na mojego bloga
https://wstronelasumang.blogspot.com/