Podobała mi się książka „Przekaż dalej”, będąca biografią alkoholika, jednego z założycieli Wspólnoty AA. Bardzo podobała mi się książka „Picie – opowieść o miłości” Caroline Knapp, o alkoholiczce i jej mozolnym wydobywaniu się z nałogu. Niezła była książka „Jak feniks z butelki” Wojciecha Maziarskiego, zawierająca rozmowy czy wywiady z zachowującymi abstynencję alkoholikami. Poruszyła mnie opowieść Christiane Felscherinow i jej „My, dzieci z Dworca ZOO” oraz „Pamiętnik narkomanki” Barbary Rosiek. Jest to literatura, którą rozumiem i cenię, nawet jeśli niektóre z wymienionych pozycji – lub inne tego typu, które czytałem – nie są arcydziełami w literackim znaczeniu tego słowa. Ewentualne braki warsztatowe autorów znakomicie łatane są w nich przez autentyzm opowieści i dramatyzm relacji.
Mam pojęcie o poruszanych w nich tematach choćby na tyle, iż w pełni zdaję sobie sprawę, że alkoholizm i narkomania to choroby, a nie grzech, nie problem braku silnej woli, nie słabość charakteru. W związku z takimi właśnie przekonaniami, kokietowanie czytelnika chorobą, zaburzeniem i dysfunkcją, czyli coś, co robi z upodobaniem Piątek Tomasz na kartach swojej książki, uważam za niesmaczne. Co najmniej.
Och! Och! Patrzcie na mnie! Jakiż ja jestem zły człowiek! Napisałem „Heroinę” i w związku z tym przeze mnie wiele osób uzależniło się od narkotyków i nawet zmarło. Taki straszny ze mnie alkoholik i narkoman! Tylko, że to nie jest śmieszne…
Prawdopodobnie większość ludzi prowadzi w myślach nieustanny dialog z samym sobą. Autor „Pałacu Ostrogskich” postanowił ten strumień jaźni zapisać. A przynajmniej tak to chyba miało wyglądać, problem tylko w tym, że niezupełnie się udało, bo do lekkości stylu Głowackiego, który z prawdziwą maestrią porusza się między kolejnymi dygresjami, dygresjami do dygresji i dygresjami do dygresji do dygresji itd., panu Piątkowi Tomaszowi niestety dość daleko.
„Pałac Ostrogskich” to wykaz przekonań autora, jego osobiste zdanie na każdy możliwy temat, poczynając od kawy i herbaty, poprzez problematykę leczenia odwykowego, muzykę, politykę, gastrologię, uczucia, do których zresztą wraca kilka razy z uśmiechem kokieta przekonując czytelnika i pewnie także siebie, że on takowych, jako narkoman, nie posiada, aż do spekulacji na temat wpływu tortur na rozwój talentu i osobowości. Pomiędzy nimi ze sto innych. Najwyraźniej pan Piątek Tomasz uznał, że czytelnik nie marzy o niczym innym, jak o szansie poznania jego oceny i rojeń na temat… prawie wszystkiego. Oto zresztą drobny przykład:
„Bo jakoś tak dziwnie się składa, że dzisiaj Zamku Ostrogskich mieści się Towarzystwo Szopenowskie (czyli Chopinowskie) czy coś takiego. Przez okno słychać często te pojebane, rozwieruchotane, a jednak urokliwe dźwięki, w których produkcji specjalizował się Chopin, zwany także Szopenem”*.
Warte uwagi, w sensie reprezentatywnym, może być także to:
„Zresztą car też był niezły, zimny chujek, a jego ludzie… chciałem napisać, że dzisiaj by ich nie dopuścili do czyszczenia kibli, kiedy nagle zdałem sobie sprawę, że właśnie tacy sami ludzie siedzą dziś w polskim Sejmie i gardłują parlamentarnie”**.
Przez wrodzoną delikatność pominę cytaty dotyczące zatwardzenia (obstrukcji) i barwne opisy tego, co dzieje się w jelitach z kałem niewydalonym przez tydzień.
Czyta się to wszystko nawet dosyć lekko, w kilku momentach może nawet przyjemnie, choć na siłę poutykane tu i ówdzie wulgaryzmy, w moich oczach, wartości książki nie podnoszą. Niewielki kłopot pojawia się tylko wówczas, gdy trzeba odpowiedzieć, sobie lub komuś, na proste pytanie: po co? Po co to czytać?
---
* Tomasz Piątek, „Pałac Ostrogskich, Wydawnictwo WAB, 2008, wyd. 1, strona 41.
** Tomasz Piątek, „Pałac Ostrogskich, Wydawnictwo WAB, 2008, wyd. 1, strona 43-44.