Amerykańską autorkę Ann Patchett poznałam za sprawą powieści Belcanto, która mnie zachwyciła. Z przyjemnością i olbrzymim zaciekawieniem przeczytałam też „Stan zdumienia”. Dziedzictwo to siódma powieść autorki i moje trzecie z nią spotkanie. Po najnowszą powieść sięgnęłam z niecierpliwością, wiedząc już, że ponownie czeka mnie literacka uczta. Autorka w wywiadzie opublikowanym na stronie księgarni, której jest współwłaścicielką (parnassusmusing.net), przyznaje, że to co w niej najlepsze oddaje swoim książkom, z których jest bardzo dumna. I to czuć podczas czytania.
O czym jest Dziedzictwo? Jak zwykle u Patchett, to powieść wielowymiarowa, poruszająca najważniejsze kwestie dla człowieka.
Bohaterów poznajemy w latach 60 dwudziestego wieku podczas przyjęcia z okazji chrztu Franny – młodszej córki Beverly i Fixa Keatingów. Na przyjęciu pojawia się niezaproszony Albert Cousin – prawnik, dla którego przyjęcie jest pretekstem do ucieczki z domu, w którym biega trójka małych dzieci, a żona, spodziewająca się kolejnego potomka, oczekuje wsparcia. Podczas tego przyjęcia, kiedy dżin, przyniesiony przez Berta, rozluźnia atmosferę, zmienia się życie dwóch rodzin. Albert zakochuje się w Beverly.
Gdyby jej matka [Beverly] nie była taka ładna, ich życie ułożyłoby się zupełnie inaczej, ale trudno mieć do kogoś pretensje o urodę.
W konsekwencji tego, Beverly i Bert rozstają się ze swoimi partnerami i przenoszą z Kalifornii do Wirginii. Dzieci zostają pod opieką matek, z ojcami widują się podczas letnich wakacji. Śledzimy ich losy przez kolejne 50 lat. Obserwujemy jak dorastają dzieci, jak układają się relacje między przybranym rodzeństwem, między dziećmi i rodzicami. Jesteśmy świadkami różnych wydarzeń, mniej i bardziej tragicznych, które wpływają na te relacje i na życie całej dziesiątki.
Dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o rodzinie. Ważnym problemem jest rozwód rodziców, który każde z dzieci na swój sposób przeżyło, a nawet ponosiło jego skutki przez całe swoje życie:
Zawsze miała wrażenie, że sprawia ojcu zawód, mieszkając z matką, mieszkając na drugim końcu kraju, mieszkając z Bertem. Jakie to dziwne, że to uczucie towarzyszyło jej nawet teraz…
Patchworkowa rodzina to budowanie nowych relacji z ojczymem, macochą i przyrodnim rodzeństwem. Czy przywiązanie do przyrodniego brata może być silniejsze od relacji z rodzoną siostrą? Patchett pokazuje nam jak różne mogą być stosunki w takiej rodzinie. Pojawia się też problem odpowiedzialności za starych i schorowanych rodziców.
Podsumowując, jest to literatura niespieszna, która jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Bohaterowie i ich doświadczenia pozostają na długo w głowie czytelnika i stają się jego własnymi przeżyciami. Ale czy tak nie powinno być?
Przyglądanie się życiu bohaterów, wykreowanych przez Ann Patchett, jest pretekstem do rozmyślań nad wieloma ważnymi kwestiami, o których w zabieganej codzienności zapominamy. Gorąco polecam!