Kylie w końcu dopuściła do siebie myśl, że należy do istot nadprzyrodzonych. Teraz sen z powiek spędza jej informacja, po kim mogła odziedziczyć swój dar widzenia duchów. Jednak nawet prześledzenie przeszłości jej rodziców i dziadków, wcale niczego nie wyjaśnia. Kluczem do wszystkiego jest matka dziewczyna, jednak ona nie zbyt się kwapi, aby cokolwiek wyjaśnić córce. No i jest jeszcze oczywiście duch poległego żołnierza, który nawiedza Kylie odkąd ta pamiętam.
Jednak to nie jedyne problemy, z jakimi przyjdzie się zmierzyć dziewczynie. Przychodzi do niej, bowiem kolejny duch, który twierdzi, że wkrótce umrze ktoś z bliskich jej osób. Jest to jednak jedyna informacja, jaką zjawa jej udziela i powtarza, co i rusz. Nie wiadoma jest tożsamość, ani sposób, w jaki ta osoba ma stracić życie, a co za tym idzie, Kylie nie wie jak mogłaby ją uratować. Gdyby tego było mało gang niebezpiecznych wampirów rozpoczyna polowanie na dziewczynę, ale nikt nie wie, z jakiego powodu. Czy udaremnienie ostatniej ich akcji tak ich rozzłościło, iż pragną zemsty? Prawda okaże się jednak dużo gorsza.
Do całego tego kotła problemów dołączają jeszcze problemy sercowe. Kylie nie ma pojęcia, z kim powinna być: wilkołakiem Lucasem, czy też półelfem Derekiem. Teoretycznie wybór nie powinien być problemem, bo przecież Lucas zniknął, a wraz z nim jego była dziewczyna nadal roszcząca sobie prawo do jego osoby. Jednak nic nie jest takie proste. W końcu trzeba będzie dokonać wyboru, szczególnie, iż Derek powoli zaczyna mieć dość niepewności i zaczyna na nią naciskać.
Przebudzona o świcie to już drugi tom serii noszącej tytuł Wodospady Cienia. Muszę przyznać, że o ile w tomie pierwszym nie znalazłam zbyt wiele do lubienia, a i tak przepadłam w trakcie jej lektury, o tyle w tym było już z ciut lepiej z tymi na „tak”, co również pozwoliło mi dosłownie przepaść.
Co prawda moje odczucia względem wszystkich bohaterów nie zmieniły się nawet na jotę, ponieważ autorka niezbyt kwapiła się, aby cokolwiek zmienić w nich zmienić. Nadal są wkurzający, irytujący ponad miarę i nijacy do bólu. Na szczęście wszystko ratuje dużo ciekawsza fabuła. Tym razem widać, że autorka przyłożyła się do jej tworzenia, chociażby po tym, iż można znaleźć ciągi przyczynowo skutkowe. Wszystko doskonale się ze sobą łączy. Jednak przede wszystkim ważne jest to, że nie są to kolejne i jedyne rozprawy o kłopotach miłosnych Kylie. Tym razem dzieje się znacznie więcej. Mimo to, może i tempo akcji nie jest zbyt zawrotne, ale ma swoje lepsze momenty, które tym bardziej przykuwają czytelnika do książki.
Co najważniejsze. Dostajemy kolejne wskazówki, czym lub kim może stać się Kylie. Nie, nie. Autorka nie odkrywa jeszcze tych ważniejszych kart, które mogłyby zdradzić zbyt wiele, ponieważ nie byłoby wtedy frajdy z dalszego poznawania przygód i poszukiwań własnej tożsamości, przez Kylie. Jednak zaostrza „czytelniczy apetyt” na więcej.
Przebudzona o świcie nie jest może jedną z najlepszych kontynuacji, jakie dane było mi czytać, ale z całą pewnością jest znacznie lepsza niż Urodzona o północy. Mam nadzieję, że autorka zachowa tę tendencję zwyżkową i kolejne tomy będą jeszcze ciekawsze i lepsze. Tylko niech nie zgubi gdzieś po drodze tej „magii”, która sprawia, iż mimo mankamentów historii wprost nie można się od niej oderwać.
W przypadku tego tomu Wodospadów Cienia również nie mam zamiaru pisać, iż Wam go polecam czy też nie. Sami zdecydujcie.