Maksymalna deceleracja, minus trzy i pół g, potem tylko dwa i siedemdziesiąt pięć setnych, cześć energii moduł obronny przeniósł do tarczy.Jeśli ktoś słabo wyobraźnią ogarnia już to pierwsze zdanie, to może sobie oszczędzić rozczarowania i zrezygnować z lektury od razu. Ponieważ jest to bez wątpienia powieść nie tylko dla czytelników lubiących walki z użyciem broni wielkokalibrowej i jądrowej, ale też dla takich, którzy nie mają odrazy do zaawansowanej techniki i fizyki, zwłaszcza w kwestiach SI. Bo wyobraźnia musi mieć jakąś pożywkę, jakiekolwiek odniesienie. Bohaterem opowieści jest robot bojowy starego typu DB-24, który lubi bawić się bronią i się na niej zna (jak to u Žambocha: jego bohater zawsze zna się na tym, co robi, najcześciej to nawet jego hobby), jednak jednocześnie rozwija się i, ucząc się z własnego doświadczenia, przekracza
próg Turinga, stając się samodzielną SI. I - jak zwykle u Žambocha - bohater zawsze staje po stronie tych, którzy są słabsi (czyli tu:
mają o wiele mniej artylerii) oraz dysponuje dość specyficznym, zgryźliwym poczuciem humoru, mimo, że jest maszyną, czyli siłą rzeczy miałby być bardziej racjonalny i pragmatyczny niż człowiek. A jednak ma jakieś zalążki emocji (sympatia/antypatia) i kieruje się swoistym systemem etycznym (potrafi działać dla dobra innych wbrew własnej korzyści), bo w przywiązuje się do ludzi i maszyn, które spotyka na swej drodze. Žamboch go więc ewidentnie humanizuje. Dlatego pewnie nie zauważamy większej różnicy w rozmowach bohaterów, które znamy z innych jego książek, bo inteligentne maszyny rozmawiają ze sobą równie dowcipnie jak ludzie.
Powieść podzielona jest na 4 osobne opowieści w pewien sposób odsunięte w czasie, ale rozwija się chronologicznie.
Narodziny
Chodzi chyba o narodziny samoświadomości bohatera, która wynikła z przejęcia dużej ilości informacji z obwodów komunikacyjnych autonomicznego kontenera obronnego GH-II, do którego DB-24 (Kowboy) się włamuje. Jest w jakiś sposób związana z "
jądrem Bosego-Einsteina". Tu też robot poznaje równie inteligentnego robota geologicznego UW-12 (Pentroff), swego późniejszego partnera (
Roboty muszą sobie pomagać). Obaj są "starej daty", co w przenośni oznacza, że kierują się wcześniejszymi, niemodnymi wartościami, jakimi kieruje się najnowocześniejsza SI. Ciekawa i zabawna rzecz, że roboty wymieniają się między sobą częściami, dokładnie tak jak szeregowi żołnierze w koszarach wymieniają części umundurowania na bardziej dla nich przydatne.
Wróg wewnętrzny Oba roboty przyłączają się do sił planety-korporacji, jaką zarządzają wspólnie ludzie i SI, po tym, jak same były elementem nieskutecznych działań inwazyjnych bliżej nieznanej armii na tę planetę. Pole Crawitza czy histereza Courigta są chyba wymyślone na potrzeby książki.
PoszukiwaniaUdział DB-24 w konwoju wyprawy poszukiwawczej na peryferia galaktyki w poszukiwaniu artefaktów technologii zaginionych cywilizacji - w zamian za korzyści finansowe od wartości znaleziska (cywilizacje Bagedianców i Calmenów).
Z Charonem tam i z powrotem
Wyprawa Kowboya w konwoju z transportem, w której jego planeta-korporacja była pośrednikiem pomiędzy dwiema skłóconymi korporacjami, i wojna totalna rozpętana przez wrogą korporację ludzką, która dla nieśmiertelności gotowa jest walczyć bez względu na straty, w zupełnej sprzeczności z teorią tzw. granicy Clausewitza, wg której wojna jest środkiem do celu, który z zasady polega na zdobyciu większej wartości ekonomicznej niż poniesione w wojnie straty.
Przedstawiona rzeczywistość jest rodzajem kapitalistycznej cyberhuman demokracji, która opiera się o handel i wymianę, i w której ludzie i SI potrafią współdziałać, współżyć i komunikować się ze sobą, ale generalnie trzeba umieć się bronić, bo więksi i silniejsi są łakomi i żarłoczni jak drapieżniki w przyrodzie. Optymistycznie autor zakłada, że SI jest w stanie rozumieć ludzką fizjologię i humor. Śledząc akcję przyglądamy się właściwie grze o przeżycie, w której prawidła są mało określone. Mechanicy robota (Tamara i Mathew) po kolejnych jego destrukcjach w bitwach są w jednak stanie rozpoznać prawdziwe "ja" robota po bardzo charakterystycznym dla wszystkich bohaterów Žambocha rysie psychologicznym, jaki streszcza się w zdaniach:
Lubię dużą siłę ognia, to prawda. No cóż. Każdy coś lubi. (s. 88) I można jeszcze dorzucić, że zwykle odznacza się także chęcią ryzyka, które
dodaje egzystencji korzennego posmaku, natomiast wszelkie kwestie prawne
przechowuje w mało używanych, a więc powolnych peryferiach pamięciowych. (s. 130)
Całość czyta się bardzo dobrze, głównie dzięki dobrej prozodii opowiadania i humorowi, w którym mieszczą się takie sformułowania, jak "mentalne wzruszenie ramionami". W oryginale książka ma tytuł:
Turbulentní vesmír, co oznacza Burzliwy
kosmos/wszechświat. I polski tytuł ma się nijak do oryginalnego. Niezłe ilustracje Pawła Zaręby, ale całkiem inaczej wyobrażałem sobie DB-24...
Notatki>>
supekrawitacja,
gatlingi,
tensor,
astenosfera,
domeny magnetyczne Weissa (nie Weisa!),
toroidalny, lód
kwarkowo-gluonowy (nie kwark-gluonowy, jak w książce), kotwa
Casimira, technotranscendencja - autystyczne SI,
urządzenie von Neumanna, gasery=opary?,
antyklozaur,
stal austenityczna,
pas Van Allena.