Opowieść podręcznej recenzja

Czytając opis książki, można natrafić tam na takie zdanie: ,,Świat, który stał się piekłem dla kobiet'' i to idealnie podsumowuje książkę, która jest pełna reżimu, ortodoksji i zrąbanego prawa, w którym każdy może donieść na każdego.

Książka nie jest łatwa. Freda jest podręczną wysoko postawionego Komendanta. Oznacza to, że w dniu Ceremonii musi mu się oddać, trwając jednocześnie w jakby spójnej pozycji z jego żoną, tak jak niegdyś zrobiła to pewna służąca z postacią biblijną, aby tylko spłodzić dziecko. Takie też Freda ma zadanie - urodzić dziecko, które później będzie musiała oddać żonie Komendanta.

Jednakże nie tylko o tym jest książka. Autorka oprócz samej ceremonii i faktów z życia podręcznej pokazuje, jak było kiedyś, kiedy Podręczna miała męża i dziecko. Opisuje i pokazuje nam różnicę, jaka zapanowała w tym okropnym świecie. Niestety Margaret Atwood zrobiła to w taki sposób, że często zwyczajnie ciężko było mi przebrnąć przez książki.

Główna bohaterka dzięki swoim wyobrażeniom i powrotom do przeszłości jest w stanie przetrwać kolejne dni. Tak znajduje siłę do życia, które nie jest łatwe. Nie dość, że nie może nikomu w pełni zaufać, to jeszcze Komendant kombinuje i utrudnia jej życie.

Wiecie, co jest jednak najbardziej szokujące? A to, że to się wydarzyło. W historii ludzkości było miejsce, gdzie rzeczy o jakich czytamy w ,,Opowieści Podręcznej'' się zdarzały. To okropne, ale... Przez całą książkę miałam wrażenie, że to mogłyby się stać na prawdę i w naszym świecie. To straszne wiem, ale takie miałam wrażenie, a serial to jeszcze bardziej spotęgował.

Cieszę się, że autorka za tę książkę dostała nagrodę im. Arthura C. Clarke'a i że za jakiś czas w Polsce ukaże się druga część, bo pomimo tego, że książkę topornie się czytała, to jestem nią zachwycona i jednocześnie zasmucona. Skończyła się w taki sposób, że czytelnik chce tylko więcej... tak więc: ,,Opowieść Podręcznej'' dostaje ode mnie 8/10.