Marin jest wzorową uczennicą, a jej celem jest, dostanie się na Uniwersytet Browna. Chce być dziennikarką i dlatego stawia już swoje pierwsze kroki w tym kierunku w szkolnej, której opiekunem jest młody, charyzmatyczny i lubiany nauczyciel angielskiego, pan Beckett, przez wszystkich nazywany po prostu "Bex". Zawsze chętnie rozmawia i żartuje ze swoimi uczniami, a Marin nie jest wyjątkiem. Dużo czasu też spędzają razem przy gazetce i dyskusjach o książkach.
Kiedy jednak Bex posuwa się za daleko, dziewczyna nie wie co zrobić. Czy to jej wina i ona go sprowokowała? Gdy decyduje się powiedzieć o tym dyrektorowi, przez brak dowodów lekceważy sprawę i Marin nadal codziennie musi stawać oko w oko z Bexem.
Zaczyna też zauważać coraz więcej seksizmu wokół siebie i pisze na ten temat artykuł, który wywołuje niemały szum i niemiłe komentarze wśród uczniów. Mimo tych wszystkich wydarzeń Marin nadal chce walczyć i zakłada feministyczny klub książki. Nie spodziewała się, że tyle osób postanowi do niego dołączyć, a niektóre osoby są szczególnym zaskoczeniem. Choćby szkolny casanova i stereotypowy sportowiec Gray.
"Jedną z zalet Hemingwaya, a miał ich wiele, o czym przekonacie się jutro, jest to, że nie był fanem wielkich słów."
Nie ukrywam, że miałam duże oczekiwania co do tej książki. Chciałam czegoś na miarę fenomenalnych "Dziewczyn Znikąd", a dostałam młodzieżowe love story z feministycznym wydźwiękiem. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ta książka udaje, że jest czymś więcej, niż w rzeczywistości jest.
Feminizm, seksizm to temat rzeka i o tym można mówić i mówić, podawać różne argumenty, rozpatrywać z wielu stron. A tutaj jest naprawdę zbyt płytko i pobieżnie przedstawiony. A szczególnie wątek z nauczycielem, który jest tu kluczowy, a bardzo słaby. Taki motyw nie zdarza się często, więc uważam, że tym bardziej oczekuje się czegoś lepszego. I może to też kwestia tego, że nie wszystkie wątki są domknięte.
Martin jest bohaterką, do której mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony podobało mi się, że zaczęła sobie uświadamiać seksizm, który spotykała na każdym kroku i starała się coś zrobić, nie siedziała z założonymi rękami. Ale z drugiej nie mogę powiedzieć, że ją polubiłam, bo była sztucznie wykreowana. Jakby była bardzo zdystansowana, idealna i odległa od człowieka, z którym mogłabym się w jakiś sposób utożsamiać.
''-Skarbie, zdajesz sobie sprawę, ilu uczniów podkochuje się w swoich nauczycielach? Wiesz, w ilu ja bujałam się jako nastolatka? -To nie to samo-upieram się.-Gdybym nie... -To nauczyciel wyznacza granice-mówi stanowczo tata-Bo to on jest dorosły."
Potrafiła być też naprawdę irytująca. Szczególnie na początku. Jakby autorki pogubiły się z jej postrzeganiem feminizmu. Potrafiła zachowywać się irracjonalnie i nagle z osoby, która sama wyśmiewała się z innych, staje się wyczulona na najmniejsze objawy seksizmu i zrywa przez to z chłopakiem. Zmiany w bohaterach są fajne, ale gdy nie są aż takie gwałtowne. No i sprawa z tym jej artykułem była trochę śmieszna. Rzuciła w nim kilkoma hasłami, przykładami narzuconych przez społeczeństwo reguł dla kobiet i wszyscy traktują to, jak objawienie i coś niesamowitego. I nagle każdy o tym wie i czyta szkolne gazetki. Nawet kwalifikator z Brown.
Ale aż dziwne, podobał mi się moment pod koniec, gdzie przestała udawać idealną nastolatkę, te problemy się nawarstwiły i po prostu pękła. Była wtedy najbardziej ludzka i potrafiłam się w nią wczuć i jej współczuć. Może jej zachowanie było pochopne, lekkomyślne i podyktowane emocjami, ale właśnie mi się to podobało. Przestała sobie radzić i porobiła głupstwa, motając się, nie wiedząc co zrobić. To był chyba najbardziej autentyczny moment w tej książce, bo przez większość czasu po prostu nie czułam jej postaci.
Wątek romantyczny jest okropny. Nie czuć chemii między bohaterami. W dodatku liczyłam na inne przedstawienie Graya, a był to mimo wszystko typowy sportowiec, bez szczególnego charakteru. Nie był tak dużym wyłamaniem z ram sportowca, na jakie liczyłam.
Podsumowując: No cóż, niestety nie jest to najlepsza książka. Nie polecam ani nie odradzam. Wyobrażam sobie, że jest jakieś wąskie grono osób, którym faktycznie mogłaby się spodobać ta książka, ale jeśli macie doświadczenie w takich historiach, to raczej nie znajdziecie w niej nic nowego, co was zachwyci.