Muszę przyznać, że bardzo trudno jest pisać o książce, którą czytali nieomal wszyscy, a jak już przeczytali to poczuli nieprzepartą chęć aby ją zrecenzować. Jeszcze gdybym miała odmienne zdanie od ogółu recenzentów to byłoby łatwiej. Ale niestety podobnie jak znakomita większość moich poprzedników jestem zachwycona, zauroczona, zakochana i tylko czekam kiedy w moje ręce wpadnie kolejny tom „Cukierni pod Amorem” autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.
Cóż takiego jest w tej książce co przyciąga rzesze czytelników? Co sprawiło, że nie jest to kolejne babskie czytadło? Powodów jest kilka – niebanalny pomysł, przemyślana kompozycja, ciekawi bohaterowie, tajemnica związana z zaginionym pierścieniem to z pewnością magnesy tej książki. Perypetie bohaterów i tych głównych jak również drugoplanowych opisane w gawędziarskim stylu, niemal pozbawione dialogów sprawiają, że czyta się tę powieść jak najpiękniejszą baśń, tracąc poczucie czasu i rzeczywistości. Sama tego doświadczyłam – fakt, że jest godzina 3.40 nad ranem, a ja czytałam prawie całą noc dotarł do mnie dopiero w momencie odkładania zakończonej lektury.
Akcja powieści toczy się w dwóch planach czasowych –w 1995 roku w Gutowie oraz w sąsiednich Zajezierzycach w drugiej połowie XIX wieku. Poznajemy współczesną gutowiankę Igę Hryć, wnuczkę właścicielki tytułowej cukierni, która będąc świadkiem sensacyjnego odkrycia archeologicznego stawia sobie za zadanie rozwikłanie rodzinnej tajemnicy sprzed lat. Jednak historia Igi i i jej poszukiwań stanowią niejako pretekst do przedstawienia wydarzeń, które miały miejsce w Zajezierzycach i Gutowie ponad sto lat wcześniej. Autorka na kartach swojej powieści stworzyła postacie kilku kobiet, które w odmiennych warunkach czasowych, ekonomicznych i społecznych muszą stawić czoła problemom stawianym przez los. Ich życiowe wybory oddziaływują nie tylko na nie same ale również na ich otoczenie – na dzieci, mężów, rodzinę i sąsiadów. Każda ma jakieś plany, marzenia i nadzieje, które w zderzeniu z realiami codziennego życia bardzo rzadko udaję się zrealizować, a nawet gdy już wydaje się że marzenie się spełnia to efekty niewiele mają wspólnego z oczekiwaniami. Wszystkie bohaterki związane są w mniejszym lub większym stopniu z hrabią Tomaszem Zajezierskim. Jego apodyktyczna matka Barbara z Sokołowskich, zobojętniała żona Adrianna z Bysławskich, jej siostry Kinga i Wanda, będąca po trosze czarownicą mamka Zuzanna Blatko i jej naiwna córka Marianna – każda z kobiet z otoczenia młodego Zajezierskiego nosi na sobie piętno tragizmu. Wydawać by się mogło, że samo zetknięcie z Tomaszem przyciąga nieszczęście. Czy tak jest w istocie? Czy nad młodym arystokratą ciąży jakieś fatum, czy może to tylko splot okoliczności, trudne popowstaniowe czasy i wszechobecne konwenanse rządzące życiem mieszkańców Zajezierzyc, Gutowa i okolicznych dworów? Po odpowiedź na te i pewnie jeszcze inne pytania odsyłam do powieści.
Na koniec słów parę o dodatkach do głównego tekstu które znajdziemy w książce – przyznam się, że u mnie, osoby zawodowo zajmującej się historią wywołały uśmiech „od ucha do ucha”. Jest drzewo genealogiczne rodzin Zajezierskich i Cieślaków, jest kalendarium wydarzeń i jest krótki rys historii Gutowa – brakowało mi już tylko mapy dzięki której mogłabym zaplanować wakacyjny wyjazd nad jezioro Nyć. Widać tu przemyślaną koncepcję całej sagi co pozwala z optymizmem czekać na lekturę kolejnych tomów.
Drogi czytelniku - jeżeli jeszcze nie odwiedziłeś najsłodszej kamienicy przy gutowskim rynku zrób to jak najszybciej. Przy gorącej czekoladzie i pysznych jagodziankach spędzisz przyjemnie czas i będziesz mógł zanurzyć się w malowniczą opowieść o czasach, które chociaż już dawno przebrzmiały nadal mają wpływ na życie właścicieli Cukierni pod Amorem.