Halo, halo czy są tu obecni fani intrygujących mutantów rodem z uniwersum X-Men opartego na komiksach Marvela? Jeśli tak, to mam dla Was recenzję książki, która zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Natomiast jeśli nie do końca wiecie „z czym to się je”, to być może właśnie ta lektura otworzy Was na całkiem inne czytelnicze klimaty. Zapraszam Was serdecznie na krótką opinię.
Enigmatyczna I.M. Darkss zabrała nas na spotkanie z Savierem Stone’em — mężczyzną, który wraz ze swoją ukochaną żoną świętuje kolejną rocznicę ślubu. Gdy po uroczystej kolacji oboje wracają do domu, aby dalej świętować swój szczególny dzień, ich dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami. Z naprzeciwka wjeżdża w nich samochód. Oboje doznają bardzo ciężkich obrażeń, które w normalnych warunkach nie miałyby zbyt dobrych rokowań. Małżeństwo trafia jednak do tajnego laboratorium, gdzie zostają poddani pewnemu eksperymentowi — Projektowi IS. Za jego sprawą mają zostać superżołnierzami z wyjątkowymi zdolnościami, a przy tym mają być niesłychanie posłuszni rozkazom. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z założeniami…..
To jeszcze nie wszystko. W tej historii poznajemy także młodziutką i sympatyczną Arię Mickelson — dziewczynę, która zrządzeniem losu znalazła się w nie właściwym miejscu i czasie. Jest światkiem brutalnego morderstwa, gdzie morderca jest niczym niebezpieczna dzika bestia. Życie Arii także w ciągu jednej chwili wywraca się o 360 stopni. Nie wiadomo skąd pojawiają się tajni agenci, którzy zabierają ją na ukrytą wyspę, o której nikomu nie może powiedzieć. Od tej chwili, wyspa ma być jej bezpiecznym azylem, dopóki nie uda im się znaleźć mordercy. Panna Mickelson nie ma najmniejszego pojęcia, w jakim miejscu i z kim przyjdzie jej od teraz mieszkać…
Jaki tajny sekret skrywa piękna wyspa? Kim okaże się Savier Stone? I co najważniejsze co łączy go z ukrywającą się Arią?
Muszę Wam powiedzieć, że dawno nie czytałam książek z elementami fantastyki. Być może Was odrobinę zaskoczę, ale swego czasu częściej mi się takie historie zdarzały. Oczywiście mam swoje ulubione motywy i nie każda fantazja do mnie przemawia. Lubię historie o magii i czarodziejstwie, aniołach, demonach, nocnych łowcach, czy o wampirach. Bardzo podobnie mam z filmami, chociaż tam jestem nieco mniej wybredna. Świat Avengersów czy bohaterów DC nie jest mi całkowicie obcy (to akurat zasługa mojego męża), dlatego też byłam bardzo ciekawa tej opowieści i wiecie co, spędziłam z nią bardzo przyjemny czas. To trochę taka nasza rodzima wersja „Volverina” choć oczywiście nie do końca. Nie bardzo chciałam ją do tego porównywać, ale jak bym miała ją tak krótko komuś opisać, to chyba właśnie tak bym ją określiła. To opowieść o człowieku poddanym eksperymentowi, który nie tylko zmienia go, ale także zmusza go do wewnętrznej walki nie tylko ze samym sobą, ale także z druga niebezpieczną i dziką naturą. Dodatkowo musi żyć z ogromnym bólem straty i zmierzyć się z nowym silnym uczuciem, które pojawia się znienacka. Moje kochane moliki, jeśli więc szukacie jakiejś niebanalnej lektury, która umili Wam wieczór to „Beautiful beast” będzie dla Was lekturą idealną.
Za możliwość poznania tej sfory wilków dziękuję Wydawnictwu Akurat.