Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić krótką recenzję drugiej części sagi o tajemniczych i mrocznych braciach Roszczenko. „Uciekając przed jutrem” to dla mnie bardzo ważna i wyjątkowa książka, która zajmuje szczególne miejsce w moim czytelniczym serduchu.
Spotykamy się ponownie z bohaterami, z którymi mieliśmy okazję poznać się podczas lektury „Bojąc się jutra”. Pani Sylvia po raz drugi bez najmniejszego ostrzeżenia wrzuciła nas w bardzo trudną, a przy tym niesłychanie intrygującą historię, której od początku towarzyszy nuta tajemnicy i głęboko skrywanych demonów. Poznajemy Olivię — dziewczynę, która mimo młodego wieku doświadczyła na własnej skórze prawdziwego piekła na ziemi. Najpierw, gdy tylko nadarzyła się okazja „ucieczki” z rodzinnego domu, nie wahała się nawet przez chwilę. Wyszła za mąż za pierwszego mężczyznę, który zwrócił na nią uwagę, bez miłości czy nawet delikatnej sympatii. Myślała, że w końcu jej życie się zmieni. Niestety to dopiero był początek jej gehenny. Pewnego dnia postanowiła uciec, zostawiając wszystko za sobą, jednak sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały. Mimo wszystko Olivia opuściła swoje rodzinne miasto i wyruszyła w świat, imając się każdej możliwej pracy, a wszystkie zarobione pieniądze wysyłała, pokrywając długi oraz pomagając rodzeństwu. Gdy w wyniku zatargu z klientem dyskoteki traci kolejną posadę kelnerki, z pomocą przychodzi jej Matej Roszczenko ze swoim bratem i proponuje jej pracę w rodzinnym hotelu. Propozycja przystojnych braci wydaje się kusząca, jednak jej zaufanie i wiara w bezinteresowność i dobroć ludzi dawno z niej wyparowała. Czy Olivia skorzysta z pomocy nieznajomych braci? Czy nowe miejsce pracy przyniesie jej upragniony spokój? Czy można uciec od swojej przeszłości? Czy Olivia zaufa i otworzy się na tyle, aby opowiedzieć swoją historię? Z jakimi demonami będą musieli zmierzyć się bracia?
Przyznaję się bez bicia, że jestem pod wielkim wrażeniem tej historii i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Choć miałam lekkie obawy, co tym razem mogła wymyślić autorka. Pierwsza część sagi z całą pewnością nie należała do lekkiej literatury, z resztą tej części również do niej daleko, a mimo to obie pochłonęły mnie bez reszty. Chociaż ten tom podobał mi się zdecydowanie bardziej niż jego poprzednik. Wykreowani bohaterowie są bardzo realni, trochę zagubieni, trochę przytłoczeni swoją przeszłością. Z każdą przerzuconą stroną wyczuwa się ich lęki i wszechogarniający niepokój, ich wewnętrzną walkę ze swoimi demonami. Choć poniekąd rozumiem, dlaczego Matej jest, kim jest, ale mimo wszystko nie jestem w stanie go nawet odrobinę polubić. Jednak za jego postać należą się autorce brawa. Z całą pewnością on nie będzie lubiany, ale na pewno zostanie zapamiętany jako zły duch tej historii. Chociaż baaardzo jestem ciekawa jego opowieści. Cieszę się, że miałam możliwość spotkania się z Mią i Davidem i dowiedzenia się jak potoczyły się ich dalsze losy, że nadal walczą o swoją wspólną przyszłość, mimo dramatycznych przejść. Za to Aleksander jest moim prawdziwym ulubieńcem, jest męski, skrywający tajemnicę, na co dzień zgrywający twardego, a głęboko w środku jest zranionym człowiekiem, który także pragnie miłości i szczęścia. On idealnie wpisuje się mojego najbardziej lubianego literackiego bohatera.
„Uciekając przed jutrem” to emocjonująca, słodko-gorzka historia o nadziei, miłości, wsparciu, akceptacji siebie i innych, o trudnej przeszłości, która zostawia w nas piętno, o bezustającej walce o lepsze jutro, a także o stracie, ogromnym bólu i żalu. Autorka porusza w niej wiele trudnych tematów, ale robi to w tak przystępny sposób, dzięki czemu książkę się po prostu pochłania. Pani Sylvio gratuluję kolejnej świetnej książki i z czystym sumieniem zachęcam każdego do jej przeczytania. Polecam.