Collen Hoover to jedna z moich ulubionych autorek, która raczy nas swą romantyczną twórczością. 24 lutego premierę będzie miała jej kolejna książka pt. “Layla”. Spodziewałam się po tej książce kolejnego romansu, takiego, który zapadnie mi w pamięci i będę do niego często wracać w myślach, wspominając emocje, które we mnie wywołała. Muszę przyznać, że spełniła moje oczekiwania, lecz nie jest to typowy romans, przez większość lektury co chwilę zerkałam na okładkę, czy ja na pewno czytam moją ukochaną Hoover. “Coraz większy mrok” przygotował mnie do tego, że autorka potrafi zaskoczyć, ale tą książką nie tylko mnie zaskoczyła, ale również zachwyciła. Dodając ten jeden mistyczny element do fabuły spowodowała, że nie zapomnę o tej książce tak szybko.
“Wpuściła powietrze do mojego życia, choć nawet nie wiedziałem, że się duszę.”
Tytułowa Layla to ukochana Leedsa Gabriela, jest to kobieta bardzo wesoła, spontaniczna i bardzo dziwna. Połączyła ich bardzo silna więź, zakochali się w sobie praktycznie od pierwszego wejrzenia. Gorący romans mógł zakończyć się bardzo szybko, ponieważ Layla została zaatakowana. Ledwo uszła z życiem, dlatego Leeds zabiera ją do pensjonatu, w którym rozpoczęła się ich miłość, myśląc, że pomoże to jego ukochanej w dojściu do siebie. Mimo dobrych chęci Leedsa, Layla zaczyna czuć się bardzo źle. Czy uda się im znaleźć spokój? Czy Lalya będzie znów szczęśliwa?
“Jeśli wrócimy na linię startu, nigdy nie przekroczymy mety.”
Nie zdradzając głównego elementu fabuły nie powiem wam co jest tym elementem, który tak bardzo różni się od poprzednich książek Hoover. Nie mogłam się oderwać od książki, miałam przemożną ochotę zajrzeć na ostatnie strony, by jak najszybciej dowiedzieć się co się tu tak naprawdę dzieje. Autorka potrafiła mnie co chwilę zaskakiwać, nie pozwalając na odłożenie książki. Fabuła była tak dobrze poprowadzona, że nie byłam nawet w pobliżu rozwiązania zagadki. Książka jest napisana z perspektywy Leedsa i mimo jego zachowania, które nie było oczywiste, mogę go zrozumieć. Sama bym pewnie uciekła, gdzie pieprz rośnie. Nie muszę chyba zachwalać stylu pisarskiego autorki, jest fenomenalny, lecz pewnie wie o tym każdy miłośnik twórczości Hoover. Pomysł na książkę bardzo mi się spodobał, mimo początkowej niechęci, szybko się przełamałam i zatopiłam w lekturze. Książka nie ciągnie się, szybko zostajemy przeprowadzeni przez fabułę. Mimo tematu za jaki zabrała się autorka, nie czułam strachu, czułam podekscytowanie, nie mogłam się doczekać rozwiązania, a gdy go poznałam byłam bardzo zadowolona. Jeśli autorka ma zamiar napisać jeszcze jakąś książkę w takim klimacie to biorę ją w ciemno. Na koniec napiszę, że bardzo chciałabym zobaczyć ekranizację tej książki. Podsumowując, książka była genialna, mroczny klimat, który łączy się z pięknym i wzruszającym romansem, dał nam prawdziwy majstersztyk.
“Nie czuję nic, gdy serce łamiesz mi
I jeszcze mniej, gdy ranisz mnie do krwi
Choć nadal kocham cię ponad życie
Obojętność zatruwa mnie skrycie.”