#Współpraca reklamowa
Hejka Moliki!
Dzisiaj dokładnie mija siedem dni od premiery mojego kolejnego patronatu. Bardzo dziękuję Sandrze oraz Wydawnictwu za szansę i dużą dawkę zaufania. Jest mi szalenie miło, że w tym miesiącu mój mały autobusik zawitał na kolejnej okładce i wiecie co? Za każdym razem towarzyszą mi takie same fajne uczucia. To dla mnie zawsze dużaaaa rzecz!
Twórczość autorki miałam okazję poznać przy okazji „My Best Friend’s Big Brother”, książki, którą wygrałam w rozdaniu u @add_books_ jakieś dwa lata temu. Pamiętam, że spędziłam z nią bardzo miły i przyjemny czas, jednak czy w przypadku jej najnowszego „literackiego” dziecka było podobnie? O tym właśnie już za momencik.
Tym razem poznajemy Hailee Walker — młodą kobietę, która jest córką jednego z najbogatszych biznesmenów w Nowym Yorku. Tam, gdzie oczywiście są wielkie pieniądze, tam również czyha wielkie niebezpieczeństwo. Aby zapewnić Hailee spokój i odpowiednią ochronę, ojciec każe jej opuścić miasto, które jest dla niej prawdziwym domem na pewien czas. Jednak dziewczyna nie wyjedzie z niego sama. Ma pozostać pod opieką prywatnego ochroniarza, który wcale nie jest jakimś tam obcym mężczyzną, którego widzi po raz pierwszy. Tak się składa, że to mężczyzna, którego kiedyś pokochała i nagle zostawił ją bez żadnych wyjaśnień i ze złamanym sercem. Choć od jego zniknięcia minęło pięć lat, Hailee przez cały ten czas pielęgnowała w swoim sercu nienawiść i żal do Alexandra i po raz drugi nie ma zamiaru dać mu się omamić. Lata, które upłynęły po jego zniknięciu, są zdecydowanie wystarczającym powodem, aby nigdy mu już nie zaufać. Jednak chyba łatwiej nienawidzić z daleka prawda? W końcu bliskość i konieczność współpracy może wymusić zmierzenie się z przeszłością i swoimi uczuciami.
Już sam ten krótki zarys fabuły brzmi nieźle. Dodając do tego jeszcze to, że główna bohaterka wcale nie należy do miłych i grzecznych panienek, a wręcz jest pierwszorzędną buntowniczką, która z niesłychaną łatwością potrafi zaleźć porządnie za skórę, a przy tym każdy wie, że zranione kobiety mogą zrobić naprawdę wiele, to śmiało zgadniecie, że Alexander nie będzie miał łatwego zadania i być może odpokutuje swoje wcześniejsze wybory. Co by nie mówić, to uważam, że każda kobieta na jej miejscu postąpiłaby dokładnie tak samo i śmiało zaryzykuję, że między innymi właśnie to podbije serce niejednej czytelniczki. Jednak na dużą uwagę zasługuje fakt ciekawego pomysłu autorki na poprowadzenie fabuły. Poznajemy dwie równoległe historie tych samych bohaterów w czasie teraźniejszym i ich losy sprzed pięciu lat. A wszystko to tworzy spójną całość na samym końcu. Bardzo mi się to podobało i widać, że było to skrupulatnie przemyślane i dopracowane. Stopniowo odkrywamy tajemnice i motywy postępowania bohaterów. Wszystko to razem tworzy bardzo interesującą opowieść, która jest interesującym doświadczeniem.
„Personal Bodyquard” to bardzo przyjemna lektura, która wymaga troszeczkę skupienia, aby w pełni ją zrozumieć. Alex i Hailee to intrygująca para bohaterów, od których bije prawdziwa chemia. Ich wzajemna znajomość na naszych oczach zmienia się wraz z biegiem kolejnych kartek. Polubiłam ich i co tu ukrywać kibicowałam im aby za drugim razem im się udało. Pasja i namiętność, przedstawione są w sposób subtelny i dodają pikantności, ale nie przekraczając dobrego smaku. Po raz kolejny nie zawiodłam się na twórczości autorki i ponownie moje czytelnicze serducho zostało podbite. Jak najbardziej polecam.
Za możliwość poznania tej historii bardzo dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.