#Współpraca reklamowa
O tym, że przyjaźń jest ważna, wie każdy z nas, ale ta w wieku nastoletnim jest szczególna. To waśnie wtedy przyjaciele dzielą się swoimi doświadczeniami, przeżyciami, uczą się wzajemnego wsparcia i kompromisów, wzajemnej komunikacji i rozwiązywania konfliktów i wszelkich sporów. To wtedy wspólnie przeżywają swoje sukcesy i nawet najdrobniejsze porażki. Za sprawą Anny Szafrańskiej powracamy to trzech przyjaciółek, które pewnego dnia połączył pewien serial. Tym razem poznajemy historię Majki, która wbrew pozorom nie miała lekkiego życia.
Siedemnastoletnia Maja to trochę taki nasz współczesny kopciuszek. Jako najmłodsza w rodzinie i nigdy niepasująca do swojego rodzeństwa, wiecznie porównywana do pięknej i idealnej starszej siostry, zajmuje się całym domem. Codzienne obowiązki i brak wsparcia rodzinnego stają się jej szarą codziennością. Pierze, gotuje, sprząta bez krzty podziękowania. Bracia notorycznie jej dokuczają, a rodzice krytykują ją na każdym kroku. Nigdy nie przytulana, niezrozumiana czuje się jako niepełnowartościowa i niepełna. Gdy pewnego razu, zmuszona przez swoją rodzicielkę, aby wziąć drogi rower swojej siostry, zostaje potrącona przez auto. Poznaje wtedy przystojnego chłopaka, który jako jedyny udzielił jej potrzebnej pomocy. Od tego feralnego zdarzenia Caleb kilkakrotnie próbuje umówić się z Majką, niestety dziewczyna nie wierzy, że ktoś taki jak on, kieruje się czymś innym niż zwykłą litością. Na domiar tego wszystkiego rodzice obarczają ją winą za zniszczenie jednośladu i to ona ma odpracować jego naprawę. Dziewczyna nie przypuszcza, jak przez to jedno zdarzenie zmieni się jej dotychczasowe życie, pytanie tylko, czy na lepsze?
Historia Majki podbiła moje czytelnicze serducho. Nawet nie chcę myśleć, o tym, jak traktowana była przez lata przez osoby, które powinny widzieć w niej jeden z najcudowniejszych skarbów na świecie. Nic dziwnego, że po części w końcu sama w to uwierzyła, że nie jest idealna ani pod żadnym względem wyjątkowa, tylko gorsza i niewystarczająca. Ukojenie i oderwanie się od rzeczywistości przez lata znajdowała jedynie w książkach i swoich zapiskach. Miała szczęście, poznając swoje przyjaciółki, dzięki którym już nie była taka samotna. Pani Ania pokazała stopniową przemianę nastolatki, gdzie krok za krokiem pokonywała swoje lęki i w końcu uwierzyła w siebie. Będąc mamą, nie mogę uwierzyć w postawę matki i tego, że nie dostrzegała, jak bardzo ją krzywdzi, a bierność ojca doprowadziła mnie po prostu do wrzenia. Współczułam Majce bardzo i cieszyłam się, że na jej drodze pokazał się Caleb, którego nie da się nie lubić. Spokojnie dał dziewczynie tyle przestrzeni, ile potrzebowała, aby w końcu dostrzec samą siebie. Nienachalny, sympatyczny i cierpliwy młody mężczyzna, który od razu dostrzegł w niej, coś, co ukryła za wysokim murem, przez który nikogo wcześniej nie dopuszczała. To kolejna książka autorki, która urzekła mnie bardzo, mimo trudnych rodzinnych relacji miała w sobie to ciepło i pozytywną energię. To wzruszająca podróż przez życie młodej osoby, która odnajduje w sobie siłę. Dodatkowo dzięki niej dostrzegamy, że każdy z nas ma w sobie nieodkryty skarb, który dzięki najbliższym i nie mówię tu tylko o rodzinie, może rozkwitnąć. To także opowieść o sile przyjaźni, która niczym latarnia może rozświetlić nasze życie i dać odwagę i rozpęd do zmiany. Spędziłam z nią świetnie czas i już nie mogę się doczekać, co też autorka zgotowała pozytywnie zakręconej Lenie. Bardzo serdecznie Wam ją polecam, jako przypomnienie jak istotne jest wsparcie, a dla młodszych czytelników może stać się inspiracją do poszukiwania własnej drogi.
Za egzemplarz do recenzji pięknie dziękuję Yavibooks.