*RECENZJA PATRONACKA*
.
„Był jak Ziemia, a ja jak Księżyc – zawsze krążyłam wokół niego, lecz nigdy nie mogłam go dotknąć. Uciekał z mojego pola widzenia zanim zdążyłam mrugnąć, choć z drugiej strony wiedziałam, że tak po prostu działał wszechświat.”
„Niektórzy ludzie po prostu nie znikają z serca, nieważne jak bardzo się zmienili. Zagrzewają tam miejsce i nie mają w planach, żeby odejść.”
.
Uwielbiam książki, które są mroczne i tajemnicze. One niosą w sobie pewną dozę magii i mają ten specyficzny klimat, który niesamowicie mnie wciąga. „Wszystkie moje sekrety”, czyli debiut Weroniki Czaplarskiej zdecydowanie się do nich zalicza.
Główna bohaterka tej powieści to Mary Grey, która przyjeżdża z Londynu do małego miasteczka Greenmory na wyspie Mull. Wszyscy się tam znają i rzadko pojawia się w nim ktoś nowy, więc jej przybycie jest dla nich bardzo zaskakujące. Kobieta szybko jednak zdobywa sympatię mieszkańców, zwłaszcza starszej kobiety – Fii, którą bardzo polubiłam. Ma w sobie tyle ciepła i energii, że spokojnie mogłaby nimi obdarzyć kilka osób. Niebawem koło Mary zaczyna się kręcić pewien przystojny brunet z niesamowicie zielonymi oczami. Fraser, bo o nim mowa, prowadzi bar, który odziedziczył po swoich rodzicach. To niezwykle tajemniczy mężczyzna, o którym nie wiemy zbyt wiele.
Od samego początku tej historii towarzyszy atmosfera tajemnicy i mroku. Z pewnością jest to zasługa m.in. miejsca i czasu, w którym rozgrywa się akcja. W Greenmory jest właśnie jesień i bardzo często pada deszcz. Dzięki temu Autorka jeszcze bardziej podkreśliła tajemniczy klimat, co naprawdę mi się podobało. Przez bardzo długi czas, praktycznie do samego końca powieści, nie wiemy w jakim tak naprawdę celu panna Grey przybyła do tego niewielkiego sennego miasteczka. Czytelnik ma jedynie świadomość, że pragnie się na kimś zemścić, jednak wszystko poza tym jest utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Jest to bardzo intrygujące, ale mi też odrobinę dłużyło się czekanie na jej rozwiązanie. Nie można jednak zaprzeczyć, że Weronika Czaplarska wie jak podsycać ciekawość czytelnika. Robi to po prostu po mistrzowsku.
Akcja biegnie tutaj powoli, zresztą podobnie jak życie mieszkańców Greenmory. Tutaj nikt się nie spieszy, a więzi łączące całą społeczność są niezwykłe. Chwilami aż im tego zazdrościłam. Książka ma swój specyficzny spokojny i mroczny klimat, jednak momentami brakowało mi większej ilości akcji. Rozumiem, że Autorka skupiła się na relacji Mary i Frasera i to właśnie ona gra tu pierwsze skrzypce. Miałam wrażenie, że zemsta, która była jej celem, często schodziła na drugi plan. Ona też to zauważyła i sama przyznała, że nie spodziewała się, że jej serce zabije szybciej dla tego mężczyzny. Ale jak to w życiu bywa, serce nie sługa… Nigdy nie wiemy, co się może wydarzyć i trzeba być przygotowanym na wszystko.
„Wszystkie moje sekrety” to spokojna opowieść, którą czytelnik smakuje powoli, bez pośpiechu. Otacza ją gęsta atmosfera tajemnicy, a pierwsze skrzypce gra relacja Mary-Fraser. Nie zdradzę Wam jak ona się skończy, ale zakończenie to dla mnie totalne zaskoczenie. Jestem ciekawa, czy Autorka pokusi się o kontynuację, ale myślę, że mogłoby z tego wyjść coś naprawdę ciekawego. Jeżeli lubicie takie na pozór spokojne historie, to myślę, że ta pozycja może się Wam spodobać. Nie spodziewajcie się jednak wartkiej akcji, bo tego tu nie dostaniecie.