"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet nie są naszym celem, niech się nimi zajmują inni. Politycy. Policja. My weźmiemy się za tych, którzy kobietami gardzą."
We wstępie przyznam wam szczerze, że po literaturę skandynawską sięgam niezwykle rzadko. Zderzenie z nią we "Wiedźmach" jednej z czołowych autorek Norwegii było jednak dość przyjemnym i zachęcającym do dalszej eksploracji utworów tego regionu doświadczeniem.
Helene Uri to Norweżka urodzona w 1964 roku. Jest pisarką, a przede wszystkim profesorem językoznawstwa, czym dyskretnie chwali się w powieściach i to nie raz. Ostatnio zrezygnowała jednak z pracy zawodowej i całkowicie oddała się pisaniu. Jest autorką dosć elastyczną. Ma w swoim dorobku wiele podręczników akademickich, ale też ksiażki dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych. Krytycy twierdzą, że zdecydowanie najlepsza jest w tych ostatnich. Jej książki cieszą się wielką poczytalnością. Dostępne są w 16stu jęzkach i zajmują wysokie pozycje na listach bestsellerów. W Norwegii zostały już sprzedane prawa do ekranizacji powieści "Wiedźmy".
Głównymi bohaterkami utworu są cztery panie, które poznają się na wieczorowym kursie łaciny dla początkujących. Wszystkie są w podobnym wieku: trochę przed czterdziestką. Już na samym początku odkrywają, że są bratnimi duszami i łączy je naprawdę wiele. Z biegiem czasu dochodzą do wniosku, że chciałyby założyć kobiecy klub i nazywają się "Wiedźmami". Wszystkie są bowiem od dawna przekonane, że muszą w życiu zmierzyć się z kimś, kto zdecydowanie na to zasłużył, a nawet wiecej - należy go ukarać! A tym kimś zawsze jest mężczyzna...
Każda z kobiet zgłasza wiec swojego kandydata, który dał jej się niegdyś we znaki i razem obmyślają zemstę. Nieraz ośmieszają, nieraz straszą. Kończą przykłute do kaloryfera w domu opieki albo z nożycami w ręku pochylając się nad przerażonym mężczyzną. Zawsze wychodzą jednak z założenia, że cel uświeca środki. A celem jest oczywiście oduczenie panów pewnych zachowań. Owszem, jak możecie sie domyślić: Wiedźmy zawsze są skuteczne! Tak oto ich nauce poddany zostaje zadufany w sobie szef podrywacz, maniakalny prześladowca, były mężczyzna stawiający sobie za cel upokrzenie kobiety, na której niegdyś mu zależało i wielu, wielu innych.
"Wiedźmy" jest niezwykłą powieścią obnażającą w pewnym stopniu mentalność skandynawskich kobiet. Autorka kreuje swoje bohaterki na kobiety wolne, wyzwolone, odrobinę skąpane w nurcie feminizmu. Nie są to jednak panie wojujące z mężczyznami "bo oni wszyscy są źli". One karzą tylko tych, którzy kobietami gardzą. Walczą o sprawiedliwość, często stając w obronie siebie samych oraz swoich najbliższych. Poza tym ukazują, jak ważną rolę w życiu kobiety odgrywa przyjaźń i poczucie przynależności.
Helene Uri, w bardzo plastyczny sposób opisuje jednak nie tylko tytułowe "Wiedźmy" i ich historie, ale też charakteryzuje tamtejsze społeczeństwo, miejsca pracy oraz problemy. Spostrzeżenie, które nasunęło mi się po lekturze powieści jest takie, że Uri w tradycyjny, typowy dla literatury skandynawskiej sposób ukazuje nowoczesność poglądów Skandynawów. Już sam tytuł powieści odwołuje nas do mrocznej i ponurej tradycji spowitej nordyckimi wierzeniami oraz oscylującą wokół magii i czarów. Mimo upływu czasu współcześni autorzy Północy nadal piszą w sposób, w jaki od zawsze pisali. Choć ich światopogląd podlega znacznej przemianie, wspaniały klimat północnych powieści od stuleci pozostaje taki sam. Hipnotyzujący i pociągający. Tajemniczy i wyjątkowy. To właśnie tym Uri urzekła mnie najbardziej: ten odważny kontrast nadaje skandynawskim powieściom naprawdę unikatowy charakter.