Moje Kochane Moliki, czy zdarza się Wam mieć takich książkowych bohaterów, których najchętniej byście zamordowali z zimną krwią? Ja przyznaję i to nawet bez bicia, że doświadczyłam właśnie takiego uczucia i pałałam prawdziwą żądzą mordu po zakończeniu pierwszego tomu dylogii „KodeX”. Miałam ochotę udusić szanownego pana mecenasa Wojciecha Bieleckiego i nie ukrywam, bałam się, co też pani Ania zaserwuje nam w kontynuacji jego perypetii. I wiecie co, to było……..
Zaraz, zaraz. Może, jednak zanim powiem Wam o swoich wrażeniach, spróbuje przybliżyć Wam mniej więcej zarys całej fabuły. Proces potencjalnej seryjnej morderczyni trwa w najlepsze, słynny adwokat Bielecki od spraw beznadziejnych i obrońca tych „złych”, dwoi się i troi, aby wybronić oskarżoną z postawionych jej zarzutów, a przy tym próbuje odzyskać zaufanie i serce pani prokurator — Zuzanny Wysockiej, która jest kobietą jego życia i jednocześnie stroną oskarżającą w tej samej sprawie. Oboje mimo konfliktu interesów próbują na nowo ułożyć sobie wspólne życie, zachowując pełen profesjonalizm. Jednak każde z nich ma swoje demony, które tylko czekają, aby w końcu ujrzeć światło dzienne. Zwłaszcza Wojtek ukrywa je dość głęboko i doskonale zdaje sobie sprawę, że żaden z nich nie spodoba się Zuzie. Spiralę kłamstw i niedomówień domyka jeszcze jego nałóg, w który coraz bardziej wpada. Dodatkowo piętrzące się wątpliwości i kolejne pytania rodzące się wraz z biegiem rozprawy, dziwne przesyłki, tajemnicze osoby, medialne zainteresowanie solidnie nadwyrężają wątłą nić ich wzajemnego zaufania. Gdy Zuzanna myśli, że w końcu wszystko zaczyna biec właściwym torem, nagle pojawia się kobieta, która burzy wszystko niczym domek z kart. Czy pani prokurator uda się podnieść z kolejnego rozczarowania? Czy Wojtek po raz kolejny zostawi ją i wyjedzie, nie oglądając się za siebie? Kto tak bardzo stara się przypomnieć im o swoich największych słabościach i problematycznej przeszłości? Jakie tajemnice jeszcze wyjdą na jaw? I jak potoczy się proces seryjnej morderczyni?
….. kurczę, ale to było cholernie dobre! W zasadzie właśnie na tym jednym zdaniu mogłabym zakończyć swój wywód. Pani Ania stworzyła niebanalną historię, której zdecydowanie daleko do miłej i lekkiej. To opowieść o dwóch pokiereszowanych duszach, które muszą uporać się najpierw ze swoją przeszłością i lękami. A później zaakceptować, że nie są robotami, a zwykłymi ludźmi z krwi i kości, którzy mają swoje słabości, popełniają błędy, dokonują złych wyborów, czują i pragną wsparcia i zrozumienia, niekiedy należy im się chwila wytchnienia. Na pozór, choć może w tym wypadku bardziej Wojtek, to chodzący ideał, człowiek sukcesu, ma wszystko, a tak naprawdę zawsze był sam i nigdy nie był dość dobry, miał wyglądać dobrze i nie przynosić wstydu. Do tego wszystkiego fenomenalnie została wpleciona historia seryjnego mordercy, intrygi i manipulacje. Dla takiego mola książkowego jak ja, który lubi takie kryminalne historie to był prawdziwy rarytas i połączenie idealne. Autorka ponownie dopracowała wszystko w najdrobniejszych szczegółach i za to ją uwielbiam. „Hazardzista” to prawdziwa emocjonalna przejażdżka bez trzymanki, gorąco go polecam mimo wcześniejszej ochoty popełnienia czytelniczego zabójstwa.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.