Zdajecie sobie doskonale sprawę (chyba że jesteście tu po raz pierwszy, to dopiero się dowiecie), że o mafiozach i innych niebezpiecznych gangsterach przeczytałam na prawdę wiele różnych książek. Na razie jeszcze nie cierpię na przesyt tegoż motywu, więc gdy na horyzoncie pojawiła się kolejna lektura tego typu, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Dodatkowo już miałam przyjemność poznać pierwszą część z tego cyklu i przyznam szczerze, byłam baaardzo ciekawa, jaka będzie ta kontynuacja. Jak myślicie, była warta poświęconego czasu?
Tym razem poznajemy Sofię, która od zawsze była przykładną córką wielkiego capo, robiła i mówiła to, co jej kazano. Młoda dziewczyna doskonale zdaje sobie sprawę, że jest tylko środkiem w rękach brutalnych mężczyzn, do osiągnięcia zamierzonego celu. Jednak w jej sercu tli się niewielka buntownicza cząstka, która nie godzi się na tę jawną niesprawiedliwość i prosi się o uwolnienie. Panna Esposito, chociaż raz w życiu chce być panią samej siebie i to ona chce zdecydować, a nie jej szanowny „tatuś”, z kim straci swoje dziewictwo. Wiedząc, że data ślubu z narzeczonym wybranym przez ojca tylko i wyłączenie ze względu na korzyści i wzmocnienie pozycji rodziny, zbliża się wielkimi krokami, Sofia wyjeżdża na krótkie wakacje do Hiszpanii. Tam poznaje Damiano, mężczyznę przystojnego i całkowicie niezwiązanego z mafijnym półświatkiem. Po wspólnie spędzonej namiętnej nocy Sofia ucieka i nie ogląda się za siebie. Mimo iż zostawiła kawałek swojego serca w Hiszpanii, dzielnie akceptuje swoje przeznaczenie i przyszły ślub z Leonardem. Damiano będzie tylko najmilszym wspomnieniem chwili wolności i odrobiny zapomnienia. Dziewczyna nie przypuszcza, w jakim była błędzie. Czy drogi Sofii i Damiano ponownie się zejdą? Czy dojdzie do wielkiego ślubu? Kim tak naprawdę okaże się młody Castelli?
Choć „Matteo” czytałam już jakiś czas temu i nie wszystkie szczegóły dość dobrze pamiętałam, to historia o Damiano pozwoliła mi poznać historię o losach Blanki (młodszej siostrze Sofii) z całkiem innej perspektywy. Dodatkowo ponownie mogłam się spotkać z Matteo i jego żoną — bardzo lubię takie wzmianki o poprzednich bohaterach i dalszych ich kolejach losu. Po drugie „Damiano” stał się idealnym uzupełnieniem i dopełnieniem pierwszej części serii „Mroczni mężczyźni”. Bardzo spodobali mi się wykreowani tutaj główni bohaterowie. Zarówno Safia, jak i Damiano nie należą do ideałów, mimo iż stoją bardzo wysoko w mafijnej hierarchii, to nie mają lekko i nie mają nic podane na złotej tacy. O własne szczęście muszą powalczyć i poczekać, co czyni ich bardziej realnymi i prawdziwymi. Jestem pod wrażeniem całej historii i to zdecydowanie pozytywnym, fabuła okazała się niesztampowa i nieprzewidywalna. „Damiano” jest dopracowany i przemyślany, spędziłam z nim świetnie czas. Mam jednak wrażenie, że jeszcze nie raz usłyszymy o rodzinie Esposito i Castelli, szczerze mówiąc, po cichutku liczę na historię o Gino, ale kto wie. Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować autorce, a Wam z czystym sumieniem ją polecam.