Zabawna i smutna zarazem: powieść w najlepszym wydaniu. Taka opinia, zaczerpnięta z magazynu „Marie Claire” widnieje na okładce powieści Jojo Moyes „Razem będzie lepiej”. Sięgając po tę książkę, sądziłam że jej lektura będzie łatwa, lekka i przyjemna. Myślałam, że to tego typu książka, dzięki której odpocznę, przyjemnie spędzając wolny czas. Nie sądziłam, że zajmie mi ponad tydzień, zanim skończę ją czytać. I to wcale nie dlatego, że książka mnie nudziła, ale wręcz przeciwnie. Podczas czytania musiałam robić sobie dłuższe przerwy, bo emocje jakie mi wówczas towarzyszyły były ogromne…
O czym mówi ta książka? Jest to opowieść o nie do końca standardowej rodzinie, której głową jest Jess – niepoprawna optymistka, która wszelkimi sposobami próbuje utrzymać rodzinę, podczas gdy jej mąż od dwóch lat walczy z rzekomą depresją w ciepełku matczynego domu. Warto nadmienić, że od tego czasu nie interesuje się swoimi dziećmi, ani finansowo, ani w ogóle. W skład rodziny wchodzi także dziesięcioletnia Tanzie o nieprzeciętnych jak na dziesięciolatkę zainteresowaniach matematycznych, pasierb Jess, Nicky – nastolatek niedopasowany społecznie oraz wielki śliniący się pies Norman, który jeszcze pokaże, że drzemie w nim prawdziwy bohater. Nie tak daleko od nich, bowiem w rodzinnej miejscowości Thomasów, swój osobisty dramat przeżywa Ed Nicholls. Do niedawna dobrze sytuowany i zdolny informatyk, dziś człowiek, nad którym wisi widmo więzienia.
W zaskakujących okolicznościach los postanawia złączyć te dwa, zdawałoby się zupełnie różniące się od siebie światy.
Tanzie, córka Jess, której zdolności matematyczne są ponadprzeciętne, otrzymuje szansę na naukę w dobrej prywatnej szkole. Mimo, że oferowane przez placówkę stypendium jest bardzo wysokie, to i tak Jess nie stać na posłanie tam dziesięciolatki. W tym ciemnym tunelu zapala się jednak nikłe światełko. Okazuje się, że W Szkocji jest organizowany konkurs matematyczny, gdzie główną nagrodą jest pula pieniędzy, dzięki którym marzenie Tanzie o pójściu do szkoły im. Świętej Anny mogłoby stać się faktem. Jednak problemem w dalszym ciągu jest podróż do innego kraju, bowiem finansowo przekracza ona budżet Jess.
Zdesperowana, lecz ciągle z pozytywnym nastawieniem, pewnego wieczora Jess wyjeżdża z garażu starym rolls-roycem męża, upychając do środka całą rodzinę i niewielki bagaż. Niestety, auto okazuje się być, powiedziawszy wprost, zdezelowanym rzęchem, a i zdolności do prowadzenia pojazdu przez Jess pozostawiają wiele do życzenia. Kiedy, więc samochód rozkracza się na środku drogi, nie minąwszy nawet granicy małego Beachfront, a policjanci o nieugiętych karkach wypisują kobiecie mandat i oczywiście są zmuszeni zabrać ze sobą nie ubezpieczony samochód, kobieta sądzi, że oto zaprzepaściła wszystkie szanse, jakie otrzymała od wszechświata, nie tylko jej córka, ale też cała rodzina. Nieoczekiwanie ten wszechświat zsyła swoją pomoc w postaci Eda Nichollsa. Oferuje on rodzinie, że zawiezie ich do Szkocji. Szczerze mówiąc, Jess nie jest zadowolona z tego faktu. Jako sprzątaczka, miała wątpliwą przyjemność pracowania u mężczyzny. Natomiast jako barmanka na drugą zmianę, miała taką samą przyjemność zaniesienia mu pomocy w postaci podwiezienia nietrzeźwego mężczyzny do jego własnego domu, taksówką znajomego. Przy okazji, nie potrafiła się powstrzymać przed zabraniem czegoś, co należy do Eda, i choć wie, że to nieuczciwe, widzi w tym nikłą szansę dla siebie i jej rodziny.
A teraz on stoi w drzwiach jej domu i z niezręczną miną oczekuje, aż cała jej rodzina wejdzie do jego nowiutkiego Audi. Jess czuje się jeszcze gorzej, na wspomnienie o tym, że bezprawnie posiadła coś, co należy do niego. Podejmuje jednak decyzję, że odda mu wszystko. Lecz ten moment zostaje odwleczony w czasie. Zaś przez najbliższe kilka dni (ponieważ Tanzie cierpi na chorobę lokomocyjną i auto nie może poruszać się ze większą prędkością) spędza w samochodzie nieznanego jej mężczyzny, który z minuty na minutę okazuje się być całkiem inny niż przypuszczała.
Kiedy emocjonująca podróż do Szkocji, w trakcie której między innymi Jess dowiaduje się, że Marty – jej mąż, ma nową rodzinę, a Ed zaprzyjaźnia się z jej dziećmi, dobiega końca, między tą dwójką wszystko zdaje się mieć dopiero jasny, wspólny początek. Jess zapomniała już o własności Eda i to wszystko komplikuje sytuację między nimi. Ale, czy będą w stanie zapomnieć o tym, co złe i zauważyć, że jeśli tylko będą wszyscy razem – Jess, Ed, Nicky, Tanzie i wielki pies Norman, wszystko będzie dobrze?
Nie wstydzę się – płakałam, gdy czytałam tę książkę. I tak, nieraz roześmiałam się na głos. To wszystko przydarzyło mi się naprawdę, gdy czytałam książkę o pięknym tytule „Razem będzie lepiej”. I nie wiem, szczerze nie wiem, jak przetrwam ten strasznie długi czas, kiedy jesienią tego roku, wydawnictwo „Między Słowami” wypuści na rynek najnowszą powieść Jojo Moyes.
„Razem będzie lepiej” jest właśnie ekranizowane. I niech mnie wszystko, nie powiem co, jeśli nie pójdę na premierę!