Szlam recenzja

Lublin, w alejce znaleziono dość nietypowy element dowodzący zbrodni. Na miejsce przyjeżdża prokurator Adam Szmyt. Ma już swoje lata i wszyscy twierdzą że sie wypalił a sam chce udowodnić że nie do końca tak jest. To co zastaje na miejscu przekracza jednak jego wyobrażenia. Po denacie, mężczyźnie, została tylko jego odcięta najważniejsza część ciała leżąca na talerzyku i polana ketchupem. Wraz z policjantami szuka reszty ciała i udaje im się ją znaleźć. Tak zaczyna się śledztwo w którym Szmyta wspomaga komisarz Aneta Brudka, śledcza która chce pokazać że kobiety w policji też dają radę. Oboje starają się dowiedzieć kto i dlaczego dopuścił się takiej zbrodni. W trakcie ich pracy dochodzi jednak do kolejnego zdarzenia, które przynosi wiele nowych poszlak, którymi muszą się zająć. Nie wiedzą w jaki sposób powiązać denatów, dlaczego ktoś zabija ich właśnie w taki sposób i co wspólnego ma z tym kościół. Czy uda im się rozwikłać zagadkę i złapać mordercę zanim zginie kolejny mężczyzna? Tego dowiecie się po przeczytaniu.
Książkę miałam okazję czytać przedpremierowo i muszę przyznać, że jest to kawał dobrego kryminału. Ma w sobie wszystkie cechy które cenię w tego typu książkach. Wciąga od pierwszych stron w swoje mroczne zakątki i trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Nie udało mi się odgadnąć kto jest mordercą co dowodzi jak dobra jest ta pozycja. Bardzo dobrze wykreowane postacie, od razu polubiłam Szmyta i Brudkę ale też Mordela który im towarzyszył. W książce znajdziemy mnóstwo czarnego humoru, który idealnie wpisuje się w tę nietypową zbrodnię. Teksty antropologa w prosektorium albo wada wymowy szefa prokuratury wymiatają i mamy tu dreszcz emocji i grozy przeszywany dobrym humorem. W fabule tej ksiązki zostały umieszczone rozdziały z perspektywy sprawcy i pomimo że są tak idealnie opisane, widzimy co morderca mówi i widzi w momencie zbrodni to i tak ciężko jest rozpoznać kim on jest w rzeczywistości.
Jeśli będziecie mieli możliwość sięgnąć po tę pozycję to się nie wahajcie ! polecam!