Kolejne, bo 12., rozdanie nagród Złotych Malin,
kolejna, bo 27., poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych,
kolejne finały NBA, kolejny puchar Super Bowl,
"Black or White" Michael'a Jackson'a jest singlem numer jeden.
To wszystko wydarzyło się w roku 1992, wcale nie tak odległym, miałam wtedy dwa lata.
To nie wspomnienia z czasów wojennych, to nie świat, którego my, młodzi ludzie, nie możemy pamiętać.
W 1992 roku miało jednak miejsce wydarzenie, które stało się inspiracją dla twórców gry komputerowej Grand Theft Auto: San Andreas, i którego ekranizacją jest film Straight Outta Compton. Wydarzenie, które członem nazwy powoduje dreszcz na skórze. Mowa o powstaniu Rodney'a King'a, powstaniu, które doprowadziło do największych w XX wieku zamieszek na terenie Stanów Zjednoczonych. Czarnoskórzy mieszkańcy kraju nie zgodzili się z wyrokiem ławy przysięgłych, która uniewinniła czterech białych policjantów oskarżonych o pobicie taksówkarza- właśnie Rodney'a King'a.
Tego samego roku urodził się również bohater dystopijnej powieści Tochi Onyebuchi- Kevin Jackson. Chłopiec, który od samego początku został naznaczony rewolucją, stąd jego ksywa Riot Baby. I chociaż jest wybitnie inteligentny, nie potrafi poradzić sobie z otaczającym go światem, takiego środowiska nie da się pokonać. A ten świat, nie tylko przedstawiony przez autora, to miejsce, które kipi rasizmem, brutalnością, nienawiścią i policyjnym terroryzmem. Ella, siostra Kev'a, posiada nadprzyrodzone moce, nad którymi nie może w pełni zapanować. Chciałaby pomóc rodzinie, bratu, ale przepełniona jest gniewem, tym samym krzywdząc bliskich. Kiedy usuwa się w cień, znikając na pewien czas, jej brat trafia do więzienia. Czy uda im się jeszcze zmienić mentalność okrutnych ludzi?
"To historia, która stawia przed nami pytanie: Jaki jest sens, by neonazista uczył się traktować czarnego jak człowieka, skoro za półtora roku i tak umrze? A może morał płynie z tego taki, że jedynymi białymi, gotowymi uznać czarnych za ludzi, są ci, którzy i tak szykują się na śmierć."
Amerykański pisarz pochodzenia nigeryjskiego stworzył kawałek wstrząsającej, zagadkowej lektury. Nie można zaprzeczyć, że elementy fantastyki budują zupełnie inną linię napięcia. Muszę przyznać, że na początku nie mogłam się odnaleźć. Ja nie przepadam za gatunkami science-fiction, za brakiem realizmu. Jest natomiast w tej książce coś tak magicznego, tak poruszającego, że nadprzyrodzone siły bohaterki stają się brakującym puzzlem całej układanki. Wizje, które pokazują obraz przyszłości małego chłopca przypadkowo postrzelonego podczas odbywającej się na ulicy wojny gangów, obraz lekarza, który niesprawiedliwie, pozbawiony empatii, traktuje ciężarną pacjentkę, wzrok policjantów, który dziurawi młodzież na wylot, prawie jak karabinowy pocisk, bez powodu. Pęka mi serce kiedy myślę, że takie sytuacje, dzisiejsze realia, prawie niczym się nie różnią od 1865 roku, kiedy to założone zostało Ku Klux Klan, organizacja rasistowska, która walczyła o supremację białych. Chce mi się krzyczeć, kiedy to się w końcu skończy?! Mam ochotę powiedzieć wszystkim to, co powiedziała Elli bratu: "Chcę pokazać to Kev'owi. 'Zobacz jacy oni są mali, bracie'. Bo wie, że więzienie próbuje komuś przekazać, że lepsi od niego są na wolności. 'Wcale nie są od ciebie lepsi Kev. Żaden z nich.' "
P.S. Last but not least, okładka Magdy Górskiej stała się moją inspiracją. Jej dzieło jest oryginalne i w punkt, coś wspaniałego! Nie można również zapomnieć o tłumaczeniu Katarzyny Rosłan. To musiał być kawał ciężkiej pracy, gratuluję!