Co się dzieje, kiedy my lub ktoś z naszych bliskich usłyszy diagnozę: rak?
Najpierw pojawia się paniczny strach, jest ogromny stres, a dopiero po jakimś czasie włącza się tryb walki z chorobą.
Nie wszyscy wiedzą, że taka diagnoza nie oznacza, że wkrótce zejdziemy z tego świata.
Książka "Wspólnie pokonajmy raka" ma formę wywiadu-rzeki z profesorem Krzysztofem Składowskim, z Centrum Onkologii w Gliwicach. Co ciekawe, rozmowę prowadzą dwie dziennikarki: Maria Makuch i Joanna Gromek-Illg, które były jego pacjentkami. Obie pokonały raka.
Książka zawiera dużo rzetelnych informacji, przydatnych zarówno w leczeniu, jak i profilaktyce raka. Jej zaletą jest to, że prof. Składowski tłumaczy wszystko prostym i zrozumiałym językiem.
W tej chorobie bardzo ważny jest czas i szybkie działanie pacjenta cyt.: "Najczęściej choroba jest zauważalna. Jeżeli pobrany został wycinek, to istnieje coś, z czego się go pobrało, czyli mamy do czynienia z guzem albo naciekiem. Choroba w tej formie powoduje wiele objawów, które człowiekowi dokuczają, zastanawiają go i niepokoją. Wiadomo, że po takiej diagnozie natychmiast trzeba podjąć leczenie, aby chorobę zlikwidować poprzez zabieg chirurgiczny, chemioterapię czy też przez skojarzenie wszystkich tych metod."
Z książki dowiadujemy się m.in., jak wygląda badanie histopatologiczne tkanek pobranych w czasie badań diagnostycznych lub wyciętego guza podczas operacji i dlaczego to trwa kilka dni.
Ci, którzy zetknęli się z tą chorobą, wiedzą, jak ważny jest czas i nie lekceważenie niepokojących objawów, jakie wysyła nam nasze ciało, aby potem nie usłyszeć podczas diagnozy raka, że choroba jest już tak zaawansowana, iż pozostaje tylko leczenie paliatywne.
Rak wykryty we wczesnym stadium może być w pełni wyleczalny. Tak jest np. w przypadku raka jelita grubego.
Nie należy bać się zmienić lekarza (o tym też mówią sami medycy), który lekceważy objawy, które nas niepokoją. Pamiętajcie, że w przypadku raka, czas ma ogromne znaczenie.
Dobrym przykładem jest historia jednej z współautorek książki cyt.: "Gdybym nie zrobiła tomografii narządów jamy brzusznej, nie wiem, czy mogłabym o tym dziś pisać. Od jakiegoś czasu pobolewał mnie brzuch, ale dolegliwości nie były aż tak dotkliwe, aby przyszło mi do głowy, że mogę na coś poważniejszego chorować. Jednak dla porządku wykonałam USG, które nic nie wykazało. Również inne badania wypadły świetnie - krew, mocz, ciśnienie - wszystko wzorcowe. Sympatyczna pani doktor stwierdziła, że na pewno mam nerwicę i zaleciła środki rozkurczowe. Przed wyjazdem na narty miałam nieprzyjemny nawrót boleści i przyjaciel poradził mi, żeby wykonać tomografię. Pomyślałam, że dla świętego spokoju to zrobię. Wynik był dla mnie zaskakujący: guz jelita grubego o wymiarach sześć na siedem centymetrów. Znalazłam się w szpitalu, gdzie wykonana kolonoskopia potwierdziła wynik tomografii. Czekał mnie zabieg, który uratował mi życie. Okazało się, że nowotwór był złośliwy, ale w porę został zniszczony. Teraz wiem, jak przebiegły i podstępny potraffi być rak - czai się w człowieku, by w odpowiednim momencie zaatakować z ogromną agresją i siłą. Wiem też, że póki nie ma "cudownego" leku na raka, jedyną bronią jest nowoczesna, precyzyjna aparatura, która wytropi czające się w organiźmie niebezpieczeństwo. (M.M.)".
Polecam.