Daniel Boulanger to - zmarły w 2014 roku - francuski powieściopisarz, nowelista, poeta i scenarzysta filmowy, którego twórczość jest bardzo bogata i do tego wielokrotnie honorowana poważnymi nagrodami literackimi. Między innymi jest laureatem nagrody Goncourtów, a za całą twórczość prozatorską w 1979 roku otrzymał nagrodę od księcia Monaco. Ale nie tylko krytyka literacka wysoko oceniała jego prozę - Boulanger, jak wyczytać można z informacji wewnątrz okładki książki wydanej przez Książkę i Wiedzę w 1986 roku, był bardzo poczytnym i cenionym przez czytelników pisarzem.
Najwyraźniej sprawiły to cechy jego pisarstwa wymienione w wyżej przytoczonej notce :" wyrafinowane i przewrotne, mistrzowskie w formie, intrygujące niedomówieniami i zaskakującymi rozwiązaniami, osadzone jest bardzo wyraźnie w realistycznej obserwacji obyczajowej i psychologicznej".
Te cechy odnaleźć można oczywiście również w mini powieści p.t. "Czy zna pan Maronne?" Maronne to małe nadmorskie miasteczko we Flandrii, które żyje tylko i wyłącznie w sezonie letnim, po za tym sezonem jest puste, wymarłe. I w tym miasteczku, na początku marca, zostaje zamordowana przez uduszenie młoda kobieta, Łucja Verane. Akcja książki jest statyczna, zamknięta w czterech ścianach gabinetu komisarza policji, w którym ten przesłuchuje na okoliczność popełnionego przestępstwa Edwarda Clamerand. Edward był w Maronne w dniu popełnienia zabójstwa, a przesłuchujący go komisarz próbuje dowiedzieć się co przesłuchiwany robił w Maronne o tej porze roku, ale przede wszystkim nakłonić go do przyznania się do tego czynu, gdyż inni podejrzani w tej sprawie mają niezbite alibi. Edward, z zawodu retuszer fotograficzny, będąc w Maronne faktycznie poznał tam Łucję, ale nie przyznaje się do popełnienia zbrodni. Opowiada komisarzowi o swoim tam pobycie, o poznaniu Łucji oraz zafascynowaniu się jej osobą, i o sennym Maronne, jakim to miasto jest poza sezonem, ale absolutnie nie potwierdza podejrzeń komisarza.
Zaletą książki, której fabuła zbudowana jest na bazie błyskotliwych, niezwykle wciągających czytelnika dialogów prowadzonych przez Edwarda i komisarza, jest inteligencja i nieprzewidywalność ich obu, którzy w trakcie udziału w przesłuchaniu bywa zamieniają się rolami i wtedy nie tylko Edward jest przesłuchiwany, ale w jakimś stopniu i komisarz poddany zostaje swoistemu "przesłuchaniu". Obydwaj bohaterowie, którzy w trakcie przesłuchania jakby zżywają się ze sobą, penetrują swą psychikę dochodząc nawet do wspólnych wniosków w pewnych sprawach, np.w sprawie miłości, szczęścia, czy też śmierci. I kiedy już wydawało mi się, że przesłuchanie jest zakończone i komisarz dotarł do prawdy nastąpił nieoczekiwany zwrot w jego dedukcji, i ta prawda ukazała się w zupełnie innej odsłonie.
"Czy zna pan Maronne" to prawdziwy majstersztyk sztuki prozatorskiej, który w trakcie czytania pobudzał mnie nie tylko do refleksji nad złożonością i pokrętnością ludzkiej psychiki, intrygował zakończeniem, ale i momentami wywoływał uśmiech na twarzy.