Żył w Jerozolimie mężczyzna biedny i bez domu. Gdy pewnego dnia żebrał na ulicy, podeszła do niego poganka. Zamiast pieniędzy wyciągnęła do niego dłoń. On tę dłoń chwycił i poszedł do jej domu. Gdy wrócił po kilku latach do miasta i przechodził obok świątyni, jeden z faryzeuszy, widząc go z poganką, rzekł do niego:
— Witaj bracie, w ciele i w wierze jesteś nasz, a poślubiłeś pogankę. Racz ją odprawić, spójrz na twe siostry, które chciałyby być twoimi wybrankami.
Mężczyznę zezłościły słowa faryzeusza, rzekł do kobiet stojących obok:
— Wprawdzie jesteście dzisiaj moimi siostrami, a gdzieście były, jak siedziałem tu w porwanych szatach? Która mnie zauważyła? Która podała kromkę chleba? Nie jest dobrze być biednym, ale gorzej dla człowieka jest być samotny. Mówicie na moją żonę poganka, bo nie wierzy w Boga, ale dzięki niej uwierzyłem w ludzi. Jako jedyna wyciągnęła do mnie dłoń, chwyciłem ją i powstałem z kolan. Jaką ona miała wiarę, że zawierzyła żebrakowi? Zabrała mnie do swego domu. Nie obdarowała złotem czy kadzidłem, tylko ciężką pracą. Tyle łez, tyle poświęceń. Gdy było mi źle, ona jedyna się ode mnie nie odwróciła, jakże ja teraz mogę się od niej odwrócić, gdy jest mi dobrze? Gdybym tak postąpił, zaprawdę szatan, by się o mnie upomniał.
Faryzeusz zwrócił się po raz kolejny do mężczyzny:
— Jakże możesz kochać niewierną?
— To nie jest ważne, czy ją kocham? Ważne, żebym dotrzymał sprawiedliwości. Prawo było nam dane, ale obowiązuje wszystkich. My żydzi tak już mamy, że szanujemy tych, co stoją, a z pogardą przechodzimy obok leżących, lecz i leżący kiedyś powstaną, a my upadniemy.
Przypowieść o miłości
Do miasta przyjechało młode małżeństwo. Jeden z ludzi zgromadzonych przy Jakubie rzekł do niego:
— Jak oni się kochają? Czy to nie jest miłość, nauczycielu?
Jakub spojrzał w niebo, później na ziemię i rzekł do zgromadzonych:
— Gdy rodzi się miłość, gwiazdy spadają, a ziemia drży, taką ma moc. Wszystko jest jej uległe i nad wszystkim ma władzę.
Tłum krzyczał do Jakuba:
— Opowiedz nam więcej o miłości!
Jakub wstał i rzekł:
— Miłość rodzi się i nigdy nie umiera. Dojrzewa powoli. Smakuje jak gorczyca z miodem. Jest jak powietrze, wypełnia pustkę. Nie ma imienia. Nie pochodzi stąd, tylko od Boga. Miłość nie wie, co to strach. Kroczy w blasku i chwale. W słowach jest powściągliwa, czynami świadczy. Zawsze zwycięża, ze sprawiedliwością triumfuje. Kto raz jej zasmakuje, będzie szczęśliwy na wieki. Któremu przejdzie obok, niech żałuje do końca świata. Kto jej nie szuka, jest głupcem. Kto w nią nie wierzy, nie ma przed sobą przyszłości.