Kogo Joanna Jurgała-Jureczka przyłapała „na gorącym uczynku”? Duchy. Znana do tej pory z pisania o rodzie Kossaków badaczka podjęła się nowego projektu. Aby go zrealizować przywołała duchy artystów. Nie w sensie dosłownym, chociaż wątki spirytystyczne pojawiają się w książce. Pisarka poszperała w ich życiorysach i niczym rasowy poszukiwacz skarbów, odnalazła perełki. A perły nie są kryształowe.
Rzucę kilka nazwisk, które powinniście kojarzyć ze szkoły: Mickiewicz, Wyspiański, Konopnicka, Przerwa-Tetmajer, Sienkiewicz. Wielkie nazwiska, prawda? Zapewne na lekcjach języka polskiego mówiliście o ich dziełach. Jakie to wszystko piękne i doniosłe. Zapewne wasz nauczyciel wzniósł te postacie na piedestał i podkreślał jak wielcy Polacy to byli. Nie ujmując talentu, dokonań itp. można zapomnieć, że to byli ludzie, a nie bożki, że jak ludzie mieli swoje problemy, słabostki, pragnienia, że podejmowali raz mądre, raz głupie decyzje. Joanna Jurgała-Jureczka przypomina o tym, a wręcz skupia się na ich ludzkiej naturze.
Można powiedzieć, że „Na gorącym uczynku. Duchy artystów” to plotkarska publikacja. Pierwszy tekst traktuje o Marii Konopnickiej i na jego przykładzie uzasadnię skąd moja opinia. „(…) polska poetka, ta, która pisze przecudne wiersze, że ojczyzna to ziemia święta; ta, która pyta – kochasz ty dom, rodzinny dom...”[1]. Prawdziwa „matka-Polka” (ósemka dzieci). Joanna Jurgała-Jureczka, zamiast wzdychać nad jej talentem, pyta prosto z mostu: „Czy Maria Konopnicka była seksowna i zmysłowa? (…) czym przywabiała? W jaki sposób flirtowała i kokietowała?”[2]
Czy wypada, czy nie wypada rozgrzebywać – jak autorka książki cytuje za tygodnikiem „Rola” - prywatno-rodzinno-szlafrokowe sprawy?[3] Nie jest to do końca eleganckie, jednakże osoby publiczne są często na to skazane, a w tej publikacji mamy z takimi do czynienia. W tym miejscu muszę podkreślić, że autorce „Na gorącym uczynku” udało się zachować należny bohaterom książki szacunek. Nie ma w niej atmosfery taniej sensacji, co dla mnie jest ogromnym plusem. Nie chcę się z nikogo śmiać, czy umniejszać jego osiągnięć. Lubię za to poznawać ludzkie oblicze twórców, a do tego chłonąć klimat, obyczajność epoki w jakiej żyli.
Zostanę jeszcze na moment przy stylu w jakim napisano książkę. Ma ona w sobie coś takiego, że wydaje się dla każdego – no to mi się zrymowało. Nieważne, czy interesujesz się szeroko pojętą sztuką. Nie musisz. To nie ma być powtórka z języka polskiego. Czy to ważne, że o postaciach historycznych? Często życie pisze ciekawsze historie, niż te rodzące się w umysłach pisarzy.
Teksty o poszczególnych osobach składają się z krótkich akapitów. Zazwyczaj wpływa to pozytywnie na szybkość czytania, i pewnie jest tak również w tym przypadku, jednak mi nieco zaburzało to płynność. Troszkę rwały mi się opowiadane historie. Nie znaczy to, że nie czytałam ich z przyjemnością – była ona ogromna. Natomiast wydaje mi się, że połączenie niektórych fragmentów sprawiłby, że tekst byłby bardziej potoczysty.
„Inne wieją wiatry, które uchylają firany w pokojach ludzi, którzy są na topie. Chcemy zobaczyć co jest w środku”[4]. Dlaczego mamy czytać wyłącznie o współczesnych celebrytach? Może jestem dziwna, ale mnie dużo bardziej interesują ci, którzy mimo upływu lat żyją dzięki swoim pracom, a nie sezonowe gwiazdki. „Na gorącym uczynku” idealnie wpisuje się w te zainteresowania.
[1] Joanna Jurgała-Jureczka, „Na gorącym uczynku. Duchy artystów”, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2022, s. 15.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Tamże, s. 31.
[4] Tamże, s. 32.