„Szklany tron” amerykańskiej pisarki Sarah J. Maas rozpoczyna serię o przygodach płatnej morderczyni. Według słów autorki powieść częściowo zainspirowana została baśnią o Kopciuszku. Osobiście nie dopatrzyłam się podobieństw między historią o biednej sierotce, a opowieścią o młodej zabójczyni. I całe szczęście! Ileż można odgrzewać ten sam kotlet!
Celaena Sardothien trudni się morderstwami na zlecenie. Co tu dużo mówić, jest najlepsza w swoim fachu. Niestety nawet najlepszym zdarzają się błędy. Dziewczyna zostaje pojmana i od roku odbywa dożywotnią karę, która polega na niewolniczej pracy w kopalni soli. Nieoczekiwanie dziewczyna dostaje propozycje nie do odrzucenia. Otóż ma zostać wystawiona jako książęca kandydatka w turnieju o miano królewskiego zabójcy. Żeby zwyciężyć musi tylko pokonać innych uczestników, czyli najlepszych wojowników, zabójców, złodziei. Następnie po kilku latach służby będzie mogła odejść wolna. Stawką w turnieju jest jej własne życie, ale Celaena wie, że to jej jedyna szansa. Razem z księciem Dorianem przybywa do szklanego zamku, gdzie pod opieką Kapitana Gwardii Królewskiej - Chaola zaczyna przygotowywać się do turnieju. Nagle w zamku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Jeden z uczestników turnieju zostaje brutalnie zamordowany, a wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerują, że ktoś posługuje się zakazaną magią…
Celaena jest dokładnie taką bohaterką jakie lubię. Dziewczyna ma mocny charakter, poczucie humoru, potrafi zadbać o siebie, jest diabelnie inteligentna, walczy lepiej niż większość facetów, a przy tym nadal jest dziewczęca i urocza, a nawet zdarzają jej się zachowania głupiej gąski. Już od pierwszej strony zapałałam do niej ogromną sympatią i poczułam powinowactwo dusz. Męskie postaci również zostały wykreowane w sposób wyrazisty i ciekawy. Oczywiście obaj panowie są przystojni i uroczy, ale jakoś Chaol spodobał mi się bardziej.
Jak łatwo się domyślić w powieści pojawia się wątek miłosny. Również nie trudno zgadnąć, że w tym przypadku mamy do czynienia z trójkątem miłosnym. Na szczęście autorka umiejętnie podeszła do tematu i pokomplikowała trochę sprawy sercowe. Celaen nie zachowuje się jak inne bohaterki z powieści dla nastolatek, ale odkrywa w sobie miłość powoli. Dzięki temu obyło się bez durnych dialogów, żenujących westchnień, rumieńców, drżeń na każdej stronie i zagryzania warg na sam widok ukochanego. W powieści nic nie jest jednoznaczne i aż do ostatniej strony czytelnik zadaje sobie pytanie komu dziewczyna odda swoje serce. Uff!
Akcja powieści toczy się swoim własnym, rytmicznym tempem. Sceny walk przeplatają się z obrazkami z życia dworskiego, pałacowymi intrygami i ploteczkami. Nie brakuje również wielkich bali i tajemnicy ukrytych w najdalszych zakamarkach zamku. Wszystko co tak bardzo lubię zostało zgrabnie połączone w powieści, przez to nie mogłam się oderwać od lektury. Styl autorki również nie budzi zastrzeżeń, trzeba przyznać, że pisarka umiejętnie stopniuje emocje i potrafi utrzymać czytelnika w ciągłym napięciu.
„Szklany tron” to świetna powieść fantastyczna z wartką akcją, odrobiną magii i tajemnicy oraz uroczym wątkiem miłosnym. Chociaż do książki przyklejono łątkę literatury młodzieżowej, to ja polecam ją wszystkim, bez względu na wiek. Przetestowałam na sobie i na tacie. Oboje jesteśmy zachwyceni i już nie możemy się doczekać kontynuacji!