„Drakula. Klątwa wampira” jest trzecią grą książkową Jonathana Green, wydaną przez wydawnictwo Muduko, w którą miałam okazję zagrać. Pozwolę sobie w tej recenzji więc na pewne porównania do poprzednich książek. Forma książki jest taka sama. Mamy do czynienia z nieco rozbudowaną grą paragrafową.
Czytelnik ma wpływa na przebieg fabuły przez dokonywane wybory. Dodatkowym urozmaiceniem jest wybór bohatera, którym chcemy grać i zbudowanie karty tej postaci z odpowiednimi statystykami. Będą one nam potrzebne w czasie gry, gdyż spotykamy na swojej drodze przeciwników, z którymi musimy walczyć za pomocą rzutów kośćmi lub losowania kart z talii. Oprócz tego zbieramy ekwipunek i przydatne hasła, które umożliwiają nam podążanie innymi ścieżkami, rozwiązujemy zagadki i staramy się dotrzeć do satysfakcjonującego nas zakończenia, bo jest ich kilka.
Autor jak zauważyłam, lubi w swoich paragrafówkach inspirować się klasykami literatury. Czytałam już takie tytuły jak: „Koszmar Alicji w Krainie Czarów” i „Zły Czarnoksiężnik z Oz” obie te powieści były dalszym ciągiem znanych historii przerobionymi na mroczniejszy klimat. Tym razem niestety nie dostaliśmy nowej opowieści o Drakuli, a raczej grę bardzo opartą na oryginalnej książce.
Możemy wcielić się w cztery postacie, którymi są: Jonathan Harker, Mina Murray, doktor John Seward i co ciekawe sam hrabia Dracula. W Czarnoksiężniku też była taka możliwość, jednak tam losy każdego bohatera bardzo mocno się przeplatały, z czego wynikało, że niezależnie od tego, która postacią się grało, często trafialiśmy do tych samych paragrafów. Tutaj też się to zdarza, ale każda postać dostaje naprawdę solidny kawał własnej historii.
W poprzednich książkach narzekałam na słabe opisy i trochę sztywną fabułę. Tutaj faktycznie można wczuć się w powieść, która jest o wiele lepiej opisana, tylko niestety w dużej mierze opiera się na oryginale, więc nie dostajemy też niczego nowego. Nawet forma jest bardzo podobna, mamy fragmenty dzienników i listów. Nie zdziwiłabym się gdyby niektóre opisy, czy dialogi były dosłownymi cytatami. Nie mam jednak „Draculi” pod ręką, żeby to sprawdzić. Można to uznać zarówno za plus jak i minus gry. W zależności od tego czego oczekujemy.
Wyborów na pierwszy rzut oka jest bardzo dużo. Jednak okazuje się, że nie możemy za bardzo zboczyć z historii. Tego tu zabrakło, jeśli autor chciał się opierać na znanej powieści, mógł dać czytelnikowi więcej możliwości wpływu na nią, nawet kosztem ograniczenia się do tylko jednej postaci. Było też znacznie mniej zagadek i zawiłości, więc powodzenie gry w dużej mierze zależało od szczęśliwych rzutów. Jeśli ktoś chciał grać bez walki, bo tak również można, dość łatwo przejdzie książkę.
Dostrzegłam trochę wad, co nie znaczy, że książka jest zła. Wręcz przeciwnie nadal jestem pod ogromnym wrażeniem złożenia tych wszystkich dróg i możliwości w całość. Bardzo dobrze się bawiłam, grając każdą z postaci. Zarówno polowanie na wampira jak i wcielenie się w niego dostarczało dużo frajdy. W czasie czytania czuło się ten dreszczyk napięcia, czy uda nam się przeżyć i którą drogą powinniśmy podążać. Gdzieś po drodze napotkałam mini kryminalną zagadkę, czasem musiałam zdać się całkowicie na los, przy wyborze konkretnej drogi.
Bardzo dobrze napisana instrukcja gry, wszystko było zrozumiałe, łatwo można było wrócić do potrzebnych informacji w takcie jeśli się czegoś zapomniało. Śliczne karty przygód i spotkań, dodatkowo znalezione hasła już nie trzeba zapisywać, tylko są rozpisane i można je zaznaczać. Znalazłam tylko mały błąd w pisowni jednego, inna była w książce a inna na karcie. Poza tym wszystko ładnie i przejrzyście. Karty znajdą się zarówno w książce jak i na stronie wydawnictwa gdzie można je sobie wydrukować.
Cała oprawa wizualna również bardzo mi się podoba mroczne klimatyczne ilustracje, ciekawa okładka, styl wszystkich gier utrzymany, dzięki czemu dobrze wyglądają również razem na półce.