Dorotka już od swoich narodzin znajdowała się na straconej pozycji. Miast stać się ukochanym i wymarzonym syneczkiem i braciszkiem, była tylko zwykłą dziewczynką, której nikt nie oczekiwał i nie pragnął. Dorotka już od najmłodszych lat uczona była tego, by być niewidzialną. Nie zawadzać, kryć się po kątach. Miała znikać z oczu swoim rodzicom i bratu, którzy odczuwali obrzydzenie na sam widok dziewczynki. Chcąc uniknąć karcących spojrzeń, poszturchiwań i obelg, ukrywała się w szafie, nie wychodząc z niej przez długie godziny.
Ale wreszcie ktoś zaczął się Dorotką interesować. Jej brat, który postanowił wychować swoją siostrzyczkę na posłuszne dziecko, a później potulną kobietę. Krzysiek nie przebierał w środkach. Bił, krzyczał, maltretował, upokarzał i tresował niczym niesfornego szczeniaka. Wszystko dla dobra Dorotki. Przecież dzięki niemu Dorotka kiedyś znajdzie męża, dla którego będzie dobrą, oddaną żoną. Ale to będzie kiedyś. Teraz dziewczynka powinna wykonywać polecenia swojego braciszka. Przynieś, wynieś, pozamiataj. Idź do szafy, kiedy Ci każę. Ale wreszcie przychodzi moment, kiedy za drzwiami nie czeka już okrutny brat i rodzice. Dorotka zostaje sama.
Wtedy zaczyna się jej przemiana z Dorotki-idiotki w Dorotę – dojrzałą, pewną siebie kobietę, która potrafi manipulować nie tylko ludźmi, ale również dobrem. Bo przecież to nie kłamstwo, gdy w myślach dopowie się sprostowanie swoich słów. Przecież wszystko to, co robi, robi dla dobra innych. Ale pozornie dobre uczynki dorosłej już Doroty, tak naprawdę przesiąknięte są fałszem. Kobieta gra na emocjach innych, by ugrać dla siebie choć najmniejszą korzyść. Dzięki swoim manipulacjom potrafi dostać wszystko, czego chce. Czy stanie się żeńską kopią swojego brata, który tak zręcznie, a zarazem okrutnie, manipulował swoją maleńką siostrą i pojęciem dobra? Czy może faktycznie wszystko co robi, robi dla dobra innych?
„Przewrotność dobra” Jolanty Kwiatkowskiej to już kolejny tom z serii „Z wykrzyknikiem!” – historie, które powinny być wykrzyczane, tak abyśmy mogli je dobrze usłyszeć. Ja bardzo dobrze usłyszałam tę powieść.
Opowiedziana za pomocą maili do Progne subis (jaskółczak modry) współczesna interpretacja Calineczki Andersena. Pełna metafor i dwuznaczności. Zmusza nas do ponownego zastanowienia się nad kwestią dobra i zła. Bo pojęcia te można dowolnie nagiąć według własnych upodobań, co świetnie widać na przykładzie bohaterki „Przewrotności dobra”, Doroty, która świetnie manipulowała tymi terminami.
Początkowo chciałam ograniczyć się do napisania kilku słów na temat tej książki. Bo wywarła na mnie tak ogromne wrażenie. Wzruszyła, przeraziła, zmusiła do refleksji. Aż zabrakło mi stosownych słów, by to wszystko wyrazić. Ale udało mi się odetchnąć po lekturze i odrobinę zebrać myśli, które wciąż nieco chaotycznie kołaczą się w mej głowie.
Są książki, o których opowiadam innym. Podczas lektury odczuwam tak silne emocje, że muszę się nimi z kimś podzielić. „Przewrotność dobra” należy do tych książek. O których chce się mówić, którymi chce się dzielić, które chce się polecać.
Trudno mi ją określić i wyrazić, to, co narodziło się w mej głowie słowami, ale wiem jedno - chcę, żeby po tę książkę sięgali inni czytelnicy. Bo to lektura warta uwagi. Ma siłę, która przyciąga niczym magnes. Nie sposób się od niej oderwać. Nie sposób powstrzymać nasuwających się refleksji. Poproszę więcej takich książek, które rozbijają emocjonalnie na maleńkie kawałeczki.