„Stranger Things. Ciemność nad miastem” to druga po „Stranger Things. Mroczne umysły” książka z uniwersum uwielbianego na całym świecie serialu. Jako fanka serialu i w oczekiwaniu na jego trzeci sezon, nie mogłam przejść obojętnie obok książki, która swoją premierę ma dokładnie dzień przed premierą kolejnego sezonu serialu.
Kiedy się nudzisz, wpadasz na nowe pomysły. A pomysły to dobra rzecz. Nigdy nie ma ich dosyć. (..) Pomysły prowadzą do pytań, a pytania też są dobre.
Książka opowiada o wydarzeniach z przeszłości jednego z moich ulubionych bohaterów, szeryfa Hoppera. Jest Boże Narodzenie 1984, dla Jima to wyjątkowo trudny czas. Odkąd wrócił do Hawkins, od czasu Sary, nie był w stanie pogodzić się ze smutkiem i dojmującym uczuciem straty, które narastały w miarę zbliżania się Świąt. Tym razem jednak było inaczej. Tym razem spędzał ten czas ze swoją adoptowaną córką Jedenastką, oficjalnie Jane Hopper, i nie mógł pozwolić sobie na pogrążenie się w rozpaczy. Chciał spędzić Święta w spokoju i nie spodziewał się tego, co miało nastąpić. Nastka, bardzo rezolutna i bardzo ciekawska dziewczynka, chciała dowiedzieć się o swoim nowym tacie czegoś więcej. Poza tym nie widziała lepszej możliwości spędzenia tego czasu, nudziła się jak mops. Kiedy zapytała Hoppera o Wietnam, on nie chciał opowiadać, zaproponował inny temat. Dziewczynka znalazła więc inny temat w ukrytym pod podłogą pudle z napisem Nowy Jork. Hopper początkowo niechętnie, w końcu się zgodził i zaczął opowiadać o swoim życiu w Nowym Jorku w 1977 roku. Mężczyzna pracował w tym czasie w nowojorskiej policji i jego życie przypominało powieść kryminalną. Detektyw pracował ze swoją nową partnerką nad serią tajemniczych, rytualnych zabójstw. Śledztwo się wydłużało, niewiadomych nie brakowało, a niewinni ludzie ginęli. Kiedy została znaleziona trzecia ofiara, śledztwo przejęli federalni. Hopper nie miał zamiaru jednak zrezygnować ze sprawy. Razem z Delgado węszyli nadal i to ich wpędziło w niezłe kłopoty. Gdy Hopper, już jako tajny agent, infiltrował środowisko nowego, niebezpiecznego gangu „Żmije”, nad miasto nadciągnęła ciemność, jakiej Nowy Jork jeszcze nie widział.
Bo strach stanowi klucz. Jeśli ludzie się boją, możesz nad nimi panować.
„Ciemność nad miastem” to rewelacyjna lektura. Spodobała mi się dużo bardziej niż pierwsza książkowa część „Stranger Things”. Na pewno trochę za sprawą mojego ulubionego serialowego bohatera, któremu była poświęcona. Ale też dzięki pędzącej na łeb na szyję akcji. Od tej książki trudno się oderwać. Początek to wprowadzenie. Dowiadujemy się co słychać u Nastki, a z początków opowieści Hoppera, dużo o jego rodzinie, żonie Diane i sześcioletniej córeczce Sarze. Detektyw rozpoczyna swoją opowieść od przyjęcia urodzinowego dla dzieci, na którym równie dobrze bawili się też dorośli. Prawie wszyscy, bo Hopper snuł się po mieszkaniu, oceniając przepych i bogactwo wnętrz. Zawędrował jednak w pewnym momencie do pokoju, w którym wróżka przepowiadała przyszłość. W przyszłości Jima zobaczyła ciemność, która pochłania wszystko, noc bez końca, dzień bez świtu. Można odnieść wrażenie, że to gadanie nawiedzonego szaleńca. Ostatecznie okazuje się, że nie dość, że wróżka wiedziała, co mówi, to jej rola w tej powieści nie zakończyła się na przyjęciu dla dzieci. Na początku opowieści poznajemy też charyzmatyczną partnerkę Hoppera, Rosario Delgado, która od początku swojego pobytu na komisariacie, musiała udowadniać, że przynależy do tego miejsca na równi z mężczyznami. W nowojorskiej policji nigdy wcześniej nie było kobiet detektywów, Delgado była jedną z pierwszych, które zostały przeniesione do wydziału zabójstw. I okazała się najlepszym partnerem, jakiego Hopper mógłby sobie wymarzyć. Polubiłam tę postać. Zadziorna, ostra, pewna siebie, obrotna i bardzo pomocna. Ale o postaciach napiszę za chwilę. Wrócę jeszcze na chwilę do fabuły. Odkąd ta wyjątkowa para zaczyna zajmować się śledztwem karcianym (tak nazywane są te tajemnicze morderstwa, od kart Zenera, które przy każdej ofierze zostawia zabójca), akcja gna i nie chce przestać. Dzieje się naprawdę dużo, a książkę pochłania się w zatrważającym tempie. Czytałam do 4 nad ranem i nie mogłam przestać, dopóki nie dowiedziałam się wszystkiego. A jest o czym czytać. Christopher nakreślił zawiłą intrygę, pełną zwrotów akcji, z mnóstwem tajemnic i trzymającą w napięciu do samego końca. Jeśli dodać do tego galerię barwnych postaci, ciekawą warstwę obyczajową i dobrze opisane realia społeczne otrzymujemy mieszankę nieodkładalną. Ja odłożyłam książkę (z bólem serca) dopiero, kiedy skończyłam całą.
Dobrze się czyta tę powieść. Książka jest napisana w przystępny sposób, autor ma lekki, nieprzytłaczający styl. Rozdziały są krótkie, z mnóstwem interesujących i zabawnych dialogów, nawet opisy czyta się dobrze. A rozmowy Delgado i Hoppera kradną całe show. Rewelacja! Niektórych postaci autor nie musiał tworzyć, ale musiał sprawić, aby nie odstawały od tych serialowych. I moim zdaniem udało mu się to. Hopper jest takim samym Hopperem, co w serialu. Uwielbiam tę postać w serialu, po lekturze książki polubiłam go jeszcze bardziej. Wiem, dlaczego jest obecnie tak skryty i niedostępny. Ten człowiek wiele przeszedł, a przeszłość kładzie się cieniem na jego obecnym życiu. Jednak Jedenastka potrafiła sprawić, że się przed nią otworzył i dzięki temu mogłam poznać trochę innego Hoppera, pełnego życia i chęci, zaangażowanego (chociaż zaangażowania i w serialu mu nie brakuje), zabawnego, bardzo fajnego gościa. Sprawdził się nie tylko jako detektyw, ale i ojciec, mąż, partner, człowiek. Jak już pisałam, polubiłam Delgado. Nawet więcej, uwielbiam tę kobietę. To wzór do naśladowania dla współczesnych kobiet. Przebojowa, bystra, wygadana, odważna, uparta i walcząca o swoje. No i ten tej jej cięty języczek. Ach!
Z całego serca polecam lekturę tej powieści. Nie musicie znać serialu, ani nawet książki „Stranger Things. Mroczne umysły”. To nie tylko opowieść o przeszłości Hoppera, nie tylko nieoczywista i niebanalna zagadka kryminalna, ale też opowieść o niezwykłej więzi, jaka połączyła Jima z jego adoptowaną córką Nastką. Myślę, że dla obojga była to pouczająca lekcja. A i ja wyciągnęłam z niej coś dla siebie. Mam nadzieję, że powstanie kolejna książka z uniwersum serialu „Stranger Things” i że jej autorem ponownie będzie Adam Christopher.
Polecam, polecam, polecam!