Seanse spirytystyczne. Już na samą myśl o przywoływaniu duchów, przebywaniu w tym samym pokoju, co one, robi mi się zimno. Choć wierzę w zjawiska paranormalne, na niskim poziomie orientuję się w temacie, nigdy w życiu nie zdecydowałabym się wziąć udziału w tego typu wydarzeniu. I pomyśleć, iż kiedyś było ono na porządku dziennym. Ludzie, zafascynowani seansami, uważali to za niemałą rozrywkę. Ba, nawet w ten sposób zabawiano gromadzące się w posiadłości, spragnione mocnych wrażeń, towarzystwo. Przecież dreszczyk grozy jeszcze nikomu nie zaszkodził, nieprawdaż? Tylko czy finał przywoływania duchów w wiktoriańskim domu na Wzgórzu Mgieł przypadłby im do gustu?
CHWILA, NIECH NIKT NIE OPUSZCZA MIASTA, DOPÓKI SIĘ NIE DOWIEMY, CO TU SIĘ WYDARZYŁO.
Powróćmy zatem do czasów, kiedy to myślano, że automobile nie staną się na tyle popularne, aby wyprzeć podróżowanie bryczkami, a zaproszenia do przyjaciół wysyłano przez posłańców, a nie w większości przesyłane poprzez prywatne wiadomości na portalach społecznościowych. Wsiąknijmy w iście wiktoriański klimat, gdzie rozkoszowanie się wspaniałą architekturą oraz podziwianiem bogatych wnętrz zostaje zepchnięte na dalszy plan w zaledwie parę chwil, kiedy tajemniczy zgon w trakcie odbywania seansu spirytystycznego przerywa niebywałą atrakcję. Madeline Hyde, najbardziej zaangażowana z całego grona zebranych, postanawia rozwikłać tę sprawę, która tylko pozornie wygląda na błahą. Choć poszlak wskazujących na ingerencję istot pozaziemskich jest wiele, nie można wierzyć we wszystko, co nas otacza. Niczym natrętna mucha, towarzyszyłam głównej bohaterce, wraz z nią próbując dociec prawdy. Obserwowałam każdy jej ruch, gdzie czasami miałam ochotę wkroczyć do akcji i pokazać, że tak wiele istotnych spraw jej niestety umyka. Coś, co dla mnie było widoczne gołym okiem, dla niej tonęło w gęstej mgle. Nie powiem, odczuwałam niemałą irytację. Co jak co, ale nawet raczkująca w detektywistycznym światku osoba bez problemu wyłapałaby niepokojące sygnały i zaczęłaby drążyć. Tylko nie Madeline. Dopiero prawie pod koniec „Damy z wahadełkiem” pojęłam, czemu tak też się stało…
Kiedy ubolewałam nad przewidywalnym wątkiem, niemal wyrywałam sobie przy nim włosy z głowy, pani Paulina Kuzawińska odstawiła niemałe przedstawienie. Skupiona na błahych sprawach, przejęta tym stanem rzeczy, nawet nie wyłapałam sygnałów świadczących o tym, że… coś jest nie tak. Z nadejściem ostatnich rozdziałów wyszło szydło z worka. Wraz z zaskoczeniem przybyło przerażenie, a zarazem irytacja. Przecież miałam to pod nosem, na wyciągnięcie ręki, a dałam się złapać w te kryminalne sidła! Nie ma co, autorka bardzo dobrze to rozegrała. Ba, ogromnie się cieszę, że postanowiła zastosować taki zabieg, gdyż bez niego ta historia byłaby zaledwie dobra, a tak zyskuje na jakości, bo jednak efektowne, dopracowane tło to niewiele, by całość zachwycała.
NIE MDLEJ, NIE MDLEJ, NIE MD… ZEMDLAŁA...
Cóż takiego może uczynić zraniona dama, aby odizolować się od plotek oraz myśli o ówczesnym narzeczonym? Zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić z niego do końca życia? Może inne by tak poczyniły, lecz nie Madeline. Panna Hyde od uciekania w odmęty łoża woli wyjazd z rodzinnego miasta do ukochanego domu na Wzgórzu Mgieł, z którym wiąże się wiele wspomnień: nie tylko tych wspaniałych, ale również nieprzerwanie prześladujących w koszmarach. Dlatego też wyraźnie widziałam, że chęć odkrycia prawdy stała się dla niej ucieczką od wszelkiego zła, jakie napotykała na swej drodze. Madeline, choć krucha, uwielbiająca tracić przytomność przy nadmiarze wrażeń, ukazała mi się jako odważna, pełna ciepła, uparcie dążąca do celu kobieta, gdzie nawet nieprzychylne spojrzenia nie były w stanie zmusić do zrezygnowania z niemałego śledztwa. A że jeszcze dzielnie wspierał ją intrygujący, a zarazem dość tajemniczy Gabriel, to tym bardziej nie zamierzała odpuścić. I wcale jej się nie dziwię, bo mężczyzna również i mnie zaintrygował swoją osobowością, a każde spotkanie z nim ogromnie mnie radowało.
Jednakże w pewnym momencie zaczęła mi przeszkadzać dobroduszność panny Hyde. Wiem, dama zdołała już swoje przeżyć, co ją poniekąd zahartowało, lecz czy to jest powód, aby stawać się ufną wobec tych, co działają przeciw niej czy śmierdzą fałszem na kilometr? Chociaż z drugiej strony może to też świadczyć o stopniu zranienia. Cierpiąca po cichu była tak przesiąknięta bólem, że ten zdołał znieczulić ją na poniektóre bodźce. Częściowo ją oślepić. W ten sposób odtrącała to, co złe i krzywdzące, stworzyła wokół siebie barierę ochronną. Tylko czy ta zdołałaby ją uchronić przed czymś o wiele gorszym, niżeli nieprzychylne spojrzenia mieszkańców?
To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Pauliny Kuzawińskiej. Jakiś czas temu zapoznałam się z jej debiutem literackim, „Zaklęciem na wiatr”, który zrobił na mnie niemałe wrażenie. Już wtedy wiedziałam, że wyobraźnia tej autorki działa na pełnych obrotach, a wraz z doskonałym kunsztem pisarskim może zdziałać cuda. I choć „Dama z wahadełkiem” wypada ociupinkę słabiej od tamtego tytułu, nie jestem zdolna odmówić tej książce uroku. Pani Paulina Kuzawińska zadbała o (prawie) każdy najdrobniejszy szczegół. Kiedy wydawało się, że coś tutaj nie gra, prędzej czy później fabularna układanka nabierała kształtów, ukazując swe prawdziwe oblicze. Poza tym od pierwszej strony dało się wyczuć atmosferę dawnych lat, posmakować ją na tyle, że aż miało się ochotę na znacznie więcej. No i przede wszystkim autorka, poprzez „Damę...”, uświadamia nas, że posiadając otwarty na wiedzę i doznania umysł, jesteśmy w stanie osiągnąć znacznie więcej, niżeli przy zamykaniu się na nowe. Wystarczy podejść do czegoś z zaufaniem i szeroko otwartymi ramionami, aby w starciu z przeciwnościami losu mieć nad nimi pewną przewagę!
Podsumowując. „Dama z wahadełkiem” pochłonęła mnie do reszty! Wartka, pełna mocnych wrażeń historia w iście wiktoriańskim klimacie, gdzie cienka granica między rzeczywistością a zaświatami zdaje się powoli zacierać. Wystarczyła niecała doba, abym przeżyła nieprawdopodobną przygodę, po której dojście do siebie zajęło mi kolejne dwadzieścia cztery godziny. Powieść idealna dla kobiet poszukujących czegoś wręcz stworzonego dla płci pięknej.