Stacey Halls weszła z przytupem na rynek wydawniczy, debiutując powieścią „Czarownica ze wzgórza”. Powieść szybko stała się bestsellerem. Nie miałam przyjemności czytać wspomnianego tytułu, słyszałam jednak wiele dobrego i na pewno w najbliższej przyszłości będę chciała po tę książkę sięgnąć. Ale zanim to nastąpi, opowiem Wam trochę o „Podrzutku”, najnowszej pozycji autorki.
Listopad 1747 roku. Młodziutka Bess rodzi córeczkę i tego samego dnia zanosi ją do przytułku dla dzieci niechcianych. Kobieta nie chce oddawać Clary, nie ma jednak środków do życia i na pewno nie będzie w stanie wykarmić kolejnej osoby. Bess zostawia w przytułku połowę serduszka, na którym znajdują się pierwsze litery imienia jej i dziecka. Robi to po to, aby kiedyś po córkę wrócić, a ten znak ma pomóc w identyfikacji dziecka. Po sześciu latach Bess wraca do przytułku, gdzie okazuje się, że ktoś podając się za nią już dawno odebrał dziewczynkę. Niedaleko przytułku mieszka bogata wdowa. Lekarz z przytułku i jednocześnie jej bliski przyjaciel proponuje jej, aby wynajęła opiekunkę dla córki. Kobieta nie jest do tego pomysłu przekonana. Nie po to zamknęła się przed światem na tyle lat, żeby teraz zapraszać do swojego życia obce osoby. Boi się, że trudna przeszłość dogoni ją i zburzy jej z takim trudem budowany spokój. Czy Eliza, która zaopiekuje się córką Aleksandry, zmieni coś w życiu matki i córki? Czy Bess odnajdzie swoją małą dziewczynkę?
Ty i ja to marmur. Cała reszta to pył.
„Podrzutek” to historia, która zostaje w pamięci. To opowieść, która tocząc się niespiesznie, porusza najczulsze struny w duszy czytelnika. Mimo że prosto i przystępnie napisana, wnika bardzo głęboko. Początkowo nic nie zapowiada tego emocjonalnego chaosu, który nas czeka, bo książka rozpoczyna się dość zwyczajnie i mija trochę czasu, zanim akcja tak naprawdę się rozkręci. Ale kiedy już się rozkręca, książka hipnotyzuje i oszałamia.
Narratorkami powieści są dwie kobiety, Bess, młoda dziewczyna, która zmuszona jest oddać swoje maleńkie dziecko do przytułku i Aleksandra, wdowa przed czterdziestką, samotnie wychowująca córkę. Pierwszą historią, którą poznajemy, jest opowieść Bess. Czuć w tej historii ogrom bólu, smutku i żalu, których doświadcza osiemnastolatka. Mieszka w małym, zapuszczonym mieszkanku w biednej dzielnicy, codziennie wstaje o świcie, aby trochę zarobić na handlu krewetkami. Jest biedna, ale pełna nadziei. Odkłada każdy możliwy grosz, aby w końcu odebrać córkę. Chce zacząć z małą wspólne życie. Wyobraźcie sobie, co ta kobieta przeżywa, kiedy dowiaduje się, że ktoś, podając się za nią, odebrał jej córkę z przytułku. Jej historia rozrywa serce, doprowadza do łez, ale też daje nadzieję, że kiedyś ten lepszy czas nadejdzie. Drugą sprawą, która mocno porusza w wątku Bess jest sam przytułek i loteria, według której jedne dzieci mają szansę na godne życie, inne zostają skazane na śmierć na ulicy. Jest zresztą opisany przykład matki i dziecka, którym odmówiono przyjęcia. Jest jeszcze jedna sprawa związana z tym miejscem, ale nie chcę za bardzo spoilerować tej historii, dlatego na tym etapie zakończę ten wątek. Bardzo to było smutne i przejmujące. Wielkie brawa dla autorki za to, że tak świetnie udało jej się uchwycić rozpacz i ból, ale też wszystkie te pozytywne uczucia, które mimo sytuacji pojawiały się w wątku Bess. Naprawdę chylę czoła, bo emocje odczuwane przez Bess dosłownie przechodziły na mnie i nie byłam w stanie przerwać lektury, dopóki coś w końcu nie poszło po Bess i mojej myśli. Bardzo ta dziewczyna miała pod górkę. Głównym czynnikiem, który sprawiał, że żyło jej się ciężej, była przynależność do najniższej klasy społecznej. Aleksandra i jej wątek początkowo jawiły mi się jako zimne, niedostępne, jakieś takie nie do końca moje. Jednak okazało się, że ta kobieta skrywa pewne tajemnice z przeszłości, które sprawiają, że zachowuje się tak, a nie inaczej i dlatego można odebrać ją jako wyniosłą, rozpieszczoną, zapatrzoną w siebie księżniczkę, która nie potrafi okazywać czułości i nie robi tego nawet wobec swojej córki. Aleksandra reprezentuje w powieści wyższe sfery, ludzi, którzy nic nie muszą robić, a wszystko mają i którym się wydaje, że wszystko mogą. Pięknie opisała autorka różnice między poszczególnymi warstwami społecznymi. Zwróciła uwagę na wiele aspektów, opisała dość szczegółowo życie obu pań, ich odmienne zwyczaje, upodobania, podejście do wielu spraw. Widać wyraźnie już tylko na przykładzie dwóch osób, jak duży wpływ na to, jak potoczy się życie, miał fakt urodzenia w odpowiedniej rodzinie. Nadal tak jest, jednak w tamtych czasach, w odróżnieniu do czasów obecnych, niewiele można było z tym zrobić.
Jak to jest, że miłość do dziecka jest tak strasznie skomplikowana? Jak można odczuwać zazdrość, żal i odrzucenie, a jednocześnie prostą, niezmąconą miłość?
Książka ma niesamowity klimat. Jej akcja toczy się w XVIII-wiecznym, deszczowym Londynie, gdzie spotykają się dwa odmienne światy, ten bardzo biedny i ten pełen przepychu, blichtru i wielkich pieniędzy. Autorka pięknie odmalowuje swoim piórem interesujący i dość szczegółowy obraz. Na kartach powieści znajdziemy opowieść o poświęceniu, wielkich wyrzeczeniach, o miłości rodzicielskiej, która nie zna granic, o prostych marzeniach, które tak trudno zrealizować, o niesprawiedliwości wynikającej z przynależności do konkretnej warstwy społecznej. Ale też o radościach, jakie potrafią sprawić małe rzeczy, o pokonywaniu przeszkód wbrew wszystkiemu, o tym, że zawsze jest nadzieja, że los w każdym momencie może się odmienić. I o tym też, że nie można nigdy się poddawać, że trzeba wierzyć w ludzi, w ich dobroć, szlachetność. Wiele tutaj spraw, które po zakończeniu lektury możemy sobie przemyśleć. Wisienką na torcie tej wspaniałej opowieści są świetne bohaterki, w których zachodzą ogromne zmiany. Obie charakterne, lecz zupełnie inne. Obie wyraziste, zapadające w pamięć.
Czytałam gdzieś, że być dobrym rodzicem oznacza przygotować dziecko do tego, by odeszło i zaczęło własne życie.
„Podrzutek” to książka, która wielokrotnie złamie Wam serce, rozbije je na wiele kawałków, by na koniec wszystkie je zebrać do kupy i posklejać na nowo. Niesamowita! Piękna, szczera, bolesna. Naprawdę wyjątkowa lektura. Z całego serca i szczerze polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2021/10/26/podrzutek-stacey-halls/