W drugim tomie z serii RIP poznajemy bliżej Maurice’a – jednego z członków grupy zajmującej się sprzątaniem miejsc skażonych trupim jadem. Chociaż pierwszy tom – o ile to możliwe z uwagi na dość specyficzny klimat i tematykę – mnie zachwycił, w przypadku drugiej części czuję jedynie głębokie rozczarowanie.
Głównym motywem Ciężko przeżyć własną śmierć było przybliżenie arkanów pracy ekip sprzątających zwłoki znajdujące się w zaawansowanym stadium rozkładu, a także kryminalna historia ze skradzionym pierścionkiem i morderstwem ukazana w specyficzny sposób, ponieważ czytelnik znał osoby sprawców. Mimo wszystko mroczny klimat, sposób narracji, obserwacja degradacji psychologicznej bohaterów i zaskakujące zakończenie naprawdę dobrze rokowały dla całej serii. Oczywiście miałam świadomość, że kolejne tomy tylko rozbudują poszczególne wątki, ale spodziewałam się czegoś znacznie lepszego niż historia zaprezentowana w Muchy zawsze lgną do ścierwa.
Maurice pracuje w branży od trzydziestu lat. Małomówny, stroniący od towarzystwa, owiany tajemnicą nie ufa nikomu. Pod pretekstem prześledzenia jego życiowej ścieżki czytelnik zostaje wciągnięty w szereg retrospekcji, w których potyczki gangsterskie, wyszukane formy przemocy oraz – tak – prawdziwa i jedyna miłość grają pierwsze skrzypce.
Sama konstrukcja fabuły jest ciekawa, ponieważ wyjaśnienie pierwszych plansz pod koniec komiksu nieco zaskakuje. I tu w zasadzie kończą się plusy. Narracja koncentruje się na przeszłości bohatera, a wszystkie elementy, które spodobały mi się w części pierwszej, zostały niestety zepchnięte na głęboki margines. Maurice żyje przeszłością i – jak się wydaje – mentalnie nie uczestniczy w życiu zawodowym brygady. Znajdziemy tu kilka pikantnych scen, jak choćby wyszukane tortury czy rozłupane czaszki, a także ciekawe twisty, ale jest tego stanowczo za mało. Całość przywodzi na myśl spowiedź stojącego nad grobem dziadka, który w życiu prowadził się naprawdę podle, oscylując pomiędzy obyczajowym opowiadaniem a gore. Brak tu napięcia obecnego w tomie pierwszym. Komiks liczy niespełna sto stron, jednak znam ilustrowane opowiadania, w których scenarzysta mając do dyspozycji daleko mniejszy zakres kart perfekcyjnie poprowadził akcję. Dialogów jest niewiele i są dość lakoniczne.
Jeśli chodzi o stronę graficzną, jest analogicznie jak w pierwszym tomie. Piaskowe tonacje, zagospodarowane kadry i bogactwo szczegółów wprowadzają czytelnika w smutny, bury świat życiowych nieudaczników. Specyficzna kreska być może nie każdemu przypadnie do gustu; mnie się podoba. W ciekawy sposób przedstawiono trupy, miejsca zbrodni i to w zasadzie dzięki ilustracjom czytelnik zyskuje namiastkę akcji.
Po przeczytaniu tomu drugiego zastanawiam się nad sensem kontynuowania serii. Spodziewałam się rozbudowania pierwotnie zarysowanych wątków, a trzymany w rękach komiks po prostu nie spełnia tych oczekiwań. Ot historia obyczajowa z trupem w tle i dramatycznym epilogiem, który zresztą jest nam znany z tomu pierwszego. Brutalnie, krwawo, rysunkowo dobrze. Fabuła niestety płaska, a to na nią w pierwszej kolejności zwracam uwagę w komiksach. Moim zdaniem drugi tom serii to głęboki silos pełen niewykorzystanego potencjału, w którym każe się czytelnikowi tylko pływać po powierzchni. Jednocześnie płytko przedstawione wątki wręcz zniechęcają do ewentualnych filozoficznych rozkmin po zakończeniu lektury.
Biorąc pod uwagę zawartość obu tomów, widzę całość serii jako zbiorczy album, nie zaś oddzielne wydania. Muchy zawsze lgną do ścierwa, choć stanowi osobną historię, jako niezależny tom wypada dość blado.
TECHNIKALIA:
Tytuł: RIP, tom 2. Maurice. Muchy zawsze lgną do ścierwa
Seria: RIP
Scenariusz: Gaet’s
Ilustrator: Julien Monier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Liczba stron:89
Format:196 × 268 mm
Oprawa:twarda
Data wydania:16-11-2022
Wydanie:I
ISBN:978-83-8230-404-6
Comixxy, Blog na WordPress.com.