<NAWIĄZYWANIE POŁĄCZENIA>
<BŁĄD>
<PONOWIENIE PRÓBY...>
<POŁĄCZENIE NAWIĄZANE>
I nadszedł czas na ostatni tom galaktycznej przygody! Co czeka nas w „Obsidio”? Istny kosmos!
Po książkę jednocześnie chciałam sięgnąć, jak i tego nie robić. Nie mogłam się doczekać poznania zakończenia historii, którą ufundował nam BeiTech, ale i bałam się, że autorom nie uda się stworzyć równie epickiego zakończenia.
Niepotrzebnie.
A może jednak?
<BŁĄD>
„Obsidio” jest bardzo podobna, a jednocześnie inna od poprzednich tomów serii. W czym przypomina „Illuminae” i „Geminę”? Przede wszystkim w sposobie narracji. Znowu dostajemy akta sprawy, zapisy rozmów, wydruki czatów, opisy nagrań, a nawet fragmenty pamiętników. Dzięki temu nie ma przydługich opisów, które spowalniałyby tempo akcji do prędkości żółwia. Nie, skoro to kosmos to akcja też ma kosmiczną prędkość. Nie ma miejsca na nudę. Pasuje mi to tak samo jak to, że autorzy ponowienie pisali tym samym stylem. Jak ja kocham ten ich język! Każda strona iskrzy od humoru, pisarze nie żałowali też przekleństw (oczywiście ocenzurowanych, nie są przecież potworami) czy krwi (cofam poprzedni nawias). A co do krwi...
Powieść jest tak samo brutalna jak poprzednie. Znowu trup ścieli się gęsto, krew przelewa się na każdej stronie. Jednak odnosiłam wrażenie, że autorom trudniej było żegnać się z kolejnymi postaciami. Nie uśmiercali już tak chętnie postaci drugoplanowych, nie wspominając już o głównych. Życie traciły praktycznie tylko postacie bez imion czy te, które pojawiły się dopiero w tej książce. Przez to książka traci na realizmie (bo przecież galaktyczne podboje są bardzo realistyczne).
<BŁĄD>
<1101100001001100001101011>
<PONAWIANIE POŁĄCZENIA...>
Jak już o różnicach mówimy, to różnica jest też w głównych bohaterach. W tej części najwięcej „czasu antenowego” dostała dwójka nowych postaci, Rhys i Asha. Jednak nie dostają oni tyle stron, co główni bohaterowie poprzednich tomów, przez to nie poznajemy ich aż tak dobrze. Na tyle mało, że do tej pory nie wiem, czy ich lubię, czy nie. Nie przekonali mnie oni do siebie. Tak samo nie zachwycił mnie ich związek. Naprawdę, ten wątek romantyczny był poprowadzony na siłę. Książka byłaby lepsza, gdyby nie on.
Byłaby lepsza, ale i tak jest dobra. Porusza wiele tematów moralnych nad którymi nie w sposób się zastanawiać. Podobało mi się też to, że nie było ani jednego bohatera całkowicie niewinnego. Autorzy nie bawili się w wybielanie postaci. Oczywiście łatwo wybrać tych dobrych, jednak ci źli też nie byli pokazywani jako potwory. Byli... ludźmi. Za to kocham tę serię.
Jeszcze wspomnę o zakończeniu. Dobrze zamyka serię. Ale tylko dobrze. Osoby liczące na fajerwerki nie doczekają się ich. Mimo wszystko ja jestem usatysfakcjonowana. Polecam zarówno „Obsidio”, jak i całą serię.
<POŁĄCZENIE ZERWANE>
<BŁĄD>