Często jest tak, że to nie opis zachęca mnie do przeczytania książki, a okładka. Tym razem jednak było zupełnie inaczej, gdyż ani okładka, ani opis tak bardzo mnie nie przyciągnęły, jak tytuł książki. "Primavera". Brzmi tajemniczo, niesamowicie i trochę... starodawnie. Kryje za sobą wielki sekret, takie przynajmniej miałam uczucie. Dlatego właśnie postanowiłam tę książkę przeczytać. A cóż owy tytuł oznacza? W internecie jest wiele różnych interpretacji, ja swoją podam na końcu. Trzeba jednak wiedzieć, że odnosi się on do najsłynniejszego obrazu Botticielliego, który z Włoskiego oznacza wiosnę. Obraz ten stał się dla autorki inspiracją do napisania książki i podania własnej historii jednej z postaci widniejącej na owym obrazie.
Główną bohaterką historii jest Flora, najmłodsza córka z rodu Plazzich. W rodzinie nie jest traktowana tak, jakby na to zasługiwała. Matka jej nie kocha, siostra również nie darzy specjalnym uczuciem, ojciec były szczęśliwy, gdyby udało mu się na niej zarobić więcej pieniędzy. Flora pociechę znajduje jedynie w swoim bracie, nowo poznanym przyjacielu oraz w nonnie, o której nie wie najważniejszych rzeczy. Dziewczyna żyje w dostatku, jej rodzina jest jedną z najbogatszych rodzin w mieście, jednak to nie przynosi jej szczęścia. Bo jak żyć gdzieś, gdzie rodzice i niemal całe rodzeństwo uważa Cię jedynie za służkę? Flora jednak będzie musiała znieść o wiele, wiele więcej. Ród Plazzich szykuje spisek przeciwko Madyceuszom, który w najgorszym razie może obrócić się przeciwko nim i całą rodzinę skazać na najgorszy los, jaki tylko może ich spotkać.
Cała historia przesiąknięta jest wręcz atmosferą renesansowej Florencji. Czytając ową książkę, aż się czuje tamten klimat, nawet, jeżeli ktoś nie miał okazji nigdy na oczy zobaczyć tego miejsca. Dawna Florencja opisana jest bardzo barwnie, z dużą dozą realizmu. Z pewnością nie jest to najpiękniejsze miejsce, z jakim miałam okazję się spotkać, jednak ma w sobie nieodparty urok, coś, co sprawia, że czuje się z nim ogromną więź. Cudowne miejsce, jednak z jak bardzo surowymi regułami. Kobiety za męskie przebranie czeka bardzo surowa kara, bowiem skazane są na ścięcie nosa. Złodzieje tracą jedną dłoń. A co dzieje się ze zdrajcami? To najokrutniejsza kara, z jaką kiedykolwiek się spotkałam. W pewnym momencie pomyślałam sobie aż, że kary w piekle są mniej surowe niż w renesansowej Florencji.
Flora snuje swoją tragiczną opowieść bardzo barwnie i wciągająco. Zdania, mimo iż przesiąknięte wielkim smutkiem, znajdują w sobie nutkę humoru i ironii. Ciekawie opisuje wydarzenia, tak, że niemal machinalnie przenosimy się w dane miejsce. Historia ta może i nie jest wybitnie zaskakująca, jednak z całą pewnością jest niesamowicie przyjemną lekturą, nadającą się, by spędzić ją w ciepłym fotelu z kubkiem gorącego kakao w dłoni. Język jest prosty, jednak ma w sobie coś, co sprawia, że wyraźnie czuć tę epokę w powietrzu. Dodatkową przyjemność sprawiają włoskie zwroty od czasu do czasu wstawiane w zdania. Signor, grazie, nonna i wiele, wiele innych, które mamy okazję poznać w znajdującym się na końcu książki słowniczku.
Cała książka mimo wszystko nie jest przesiąknięta smutkiem, na jego tle maluje się również radość i szczęście, jednak zbyt mało, by wyraźnie je poczuć. To sprawia, że książka ta jest tak magiczna. Historia Flory utożsamiana jest z historią bogini Chloris, która skazana przez Dianę, zmuszona jest na wieczną ucieczkę przed bogiem zachodniego wiatru, Zefirem. Jak Chloris ucieka przed Zefirem, tak Flora zmuszona jest uciekać przed swoimi wrogami. Dziewczyna często wspomina o tej opowiedzianej przez nonnę historii. Ma ona z Choris zbyt wiele wspólnego, by tak po prostu o owej opowieści zapomnieć. Łączy ją z nią nie tylko wspólne przeznaczenie, ale również nonna, tak bardzo droga jej osoba. Historia Flory pokazuje nam, że każdy spisek, nawet ten najmniejszy, może obrócić się przeciw nam i dokonać wielkich szkód. Oraz tego, że kluczem do szczęścia jest przebaczenie. Nie tylko innym, ale i sobie samej. Jednak co Flora ma wspólnego z "Primaverą"? Co owa "wiosna" tak naprawdę oznacza? Każdy może interpretować to inaczej. Ja jednak myślę, że po prostu bo długiej i mroźnej zimie w życiu Flory, przyszedł czas, aby swe miejsce zajęła wiosna. Aby smutek ustąpił miejsca wolności i szczęściu.