Przyznam, że dopiero po tej książce poznałam twórczość Lou Reeda i... przepadłam w niej.
Choć oczywiście słyszałam wcześniej jego pojedyncze piosenki, nigdy sama ich nie włączyłam. Po przeczytaniu tej biografii to się zmieniło. Słuchałam jego piosenek czytając tę książkę i już zawsze jego utwory będą kojarzyły mi się z miło spędzonym czasem.
Taki właśnie był czas z tą książką- bardzo przyjemny, odprężający,choć momentami też trudny- historia Lou Reeda nie należała do najłatwiejszych. W końcu przeszedł terapię elektrowstrząsami, załamanie nerwowe i zmarł na zapalenie wątroby, którą zaraził się używając brudnej igły, którą wstrzykiwał sobie heroinę już w młodych latach.
Dzięki książce przeniosłam się jednak myślami do tych miejsc i czasów.
A myślę, że każdy się zgodzi, że druga połowa XX wieku była najlepszym czasem dla muzyki rozrywkowej.
Nie bez powodu artyści z tamtych lat wciąż są legendami, wciąż słucha się ich twórczości, ich muzyka jest wykorzystywana jako ścieżka dźwiękowa w filmach, a ich piosenki są ciągle na nowo coverowane przez współczesnych artystów. Nawet wiele lat po śmierci oryginalnych wykonawców. Tak, jak w przypadku Lou Reeda.
Lou Reeda poznajemy tu jako młodego chłopaka, który spędzał czas na Long Island w malutkim domu bez dostępu do ciepłej wody, później zwyczajnego studenta aż do występów z jego zespołem The Velvet Underground. Choć określenie "zwyczajnego" jest tu mocno na wyrost.
To bardzo ekscentryczna, oryginalna i odważna postać.
Ucieleśnienie rewolucji, wolności, poszukiwania siebie i bycia sobą na 100%.
Przekraczanie granic, łamanie schematów i nie unikanie tematów tabu i kontrowersji to niemalże codzienność Lou Reeda. Takie przynajmniej wrażenie możemy odnieść po przeczytaniu jego biografii. Jednak możemy też odnieść wrażenie, że Lou Reed był przy tym naprawdę wrażliwym facetem, który łączył rock&rollowy styl życia z wrażliwością poety. Chyba własnie to go wyróżniało i zapewniło międzynarodową karierę, która trwa do dzisiaj. Pomimo tego, że samego artysty już nie ma, jego twórczość ciągle żyje. To chyba charakteryzuje prawdziwych, ponadczasowych artystów.
W "Lou Reed. Król Nowego Jorku" czytamy o takich ikonach jak David Bowie, Andy Warhol czy Laurie Anderson, o tym co ich łączyło, o tym jak zwolnił Warhola z funkcji swojego menedżera czy jak znokautował Davida Bowiego, gdy ten kazał mu się wziąć w garść po przeczytaniu kolejnej słabej recenzji swojej twórczości. To także opisy ważnych dla artysty miejsc.
Myślę, że nie bez powodu ta książka określana jest najlepszą książką muzyczną 2023 roku. Dla fanów artysty - pozycja obowiązkowa, ale będzie równie dobrą propozycją dla ludzi ciekawych innych subkultur, fanów rocka, odważnych kolorowych ptaków, amerykańskich lat 60-tych- w muzyce i kulturze.
Książka jest przepięknie wydana.
Jest potężną, prawie 600 stronicową cegłą, w twardej oprawie, z naprawdę dobrze oddającą klimat okładką, opatrzoną w dużą ilość zdjęć Lou Reeda i jego przyjaciół- dzięki którym jeszcze lepiej możemy sobie wyobrazić jego oryginalny styl i przenieść się do tamtych odległych czasów, które niestety już minęły.
Myślałam, że przeczytanie tej książki zajmie mi naprawdę sporo czasu- patrząc na ilość stron. Jednak napisana jest w taki sposób, że czyta się ja bardzo szybko, zaskakuje, momentami szokuje, czasem wzbudza nostalgię. To naprawdę dobra pozycja.