"Wszystko jest 'tylko historią'. Tragedia, komedia, koniec świata, cokolwiek, to tylko historia. Liczy się to, by została usłyszana."
Przed dwudziestu laty coś się posypało. Ktoś chciał dobrze, ale nie do końca wyszło tak, jak to sobie wyobrażał. Nikt nie mógł wówczas przypuszczać, że następstwem pewnych wydarzeń będzie śmierć 35% ludności na całym świecie. Ale stało się. Fala powstających z martwych ludzi, zombie, które dotąd znane były ludzkości jedynie dzięki powieściom czy filmom, zalała świat. Śmierć poniosły miliony niewinnych ludzi, a wszyscy pozostali zmuszeni zostali nauczyć się żyć na nowo. I choć na początku ich pojawienie się było jednym z najgorętszym newsów, obecnie nie stanowią już tematu godnym uwagi. Zombie stały się kolejnym elementem krajobrazu, czymś na porządku dziennym, co już w żaden sposób nikogo nie dziwi, nie zaskakuje. Odegrały swoją rolę zmieniając świat nie do poznania. Wirus odpowiedzialny za epidemię, nazwany Kellis-Amerlee, stał się rzeczywistością. "To szum w tle naszego życia". Nosi go w sobie każdy żyjący człowiek, choć w uśpionej formie, która tylko czeka na odpowiedni moment, by przebudzić się i przejąć pełnię kontroli. A kiedy tak się stanie, nie ma już "was", tracicie świadomość samego siebie, tego, kim byliście, jesteście, kim chcieliście być. Nie ma ratunku. Nie istnieje żadne lekarstwo. Nie ma wyjątków. Nie istnieją cuda. Dołączacie do martwych, a jedynym dla was wybawieniem jest kulka między oczy. Nic więc dziwnego, że na świecie zapanował wszechobecny Strach. Ludzie boją się wyjść z domu, unikają kontaktu z innymi, omijają szerokim łukiem miejsca większych zgromadzeń. Wszystko z obawy przed zarażeniem. Każdy przecież chce żyć... tak długo, jak to tylko możliwe. Informacje ze świata czerpią dzięki osobom, które ryzykując własne życie opuszczają bezpieczne enklawy, by zdobyć jakiś ciekawy materiał. Papierowa prasa dawno już odeszła do lamusa. W obecnych czasach liczy się szybkość przekazu, bo ta może uratować komuś życie. Zapewnić ją może jedynie Internet. Nic więc dziwnego, że blogerzy zaczęli umacniać swoją pozycję, że zaczęto liczyć się z ich zdaniem i opiniami. A im wyższe osiągają statystyki, tym zajmują zaszczytniejsze miejsce na drabinie popularności, ważności w ich świecie. Dla podwyższenia słupków gotowi są zrobić dosłownie wszystko. Niektórzy nie zawahają się wykorzystać do tego celu własnych dzieci...
Rodzeństwo Georgia oraz Shaun Mason, a także dziewczyna o przezwisku Buffy, prowadzą serwis informacyjny. Pragną głosić prawdę. To jest dla nich najważniejsze. Zwłaszcza dla Georgii. Należy ona do grupy blogerów zwanych Newsie, czyli osób relacjonujących fakty, nie wyrażających własnych opinii. Jej brat kocha ryzyko, skoki adrenaliny, dlatego też jest Irwinem. Nie waha się wyjść na zewnątrz, narażając przy okazji własne życie, by zdobyć materiał, dzięki któremu reszta społeczeństwa będzie mogła poczuć dreszczyk emocji. Z kolei Buffy jest przedstawicielką grupy, której nikt nie rozumie, poza jej członkami. To Fikcyjna. Ona i jej podobni wrzucają do sieci poezję, opowiadania i sny. Razem stanowią doskonały, uzupełniający się zespół. Jak sami o sobie mówią są "wielozadaniowym narkotykiem nowego milenium: relacjonujemy newsy, tworzymy newsy i dajemy ci możliwość ucieczki od nich, kiedy stają się zbyt uciążliwe." Ich największym marzeniem jest przebicie się na sam szczyt, dołączenie do grona serwisów cieszących się największą popularnością wśród społeczeństwa. I wydaje się, że w końcu ich marzenie ma szansę się spełnić. Oto bowiem otrzymują zaproszenie dołączenia do ekipy prowadzącej kampanię prezydencką człowieka który ma realne szanse na objęcie najwyższego urzędu w Stanach Zjednoczonych. Będą prowadzić relację z jej przebiegu. Początkową radość i entuzjazm związany z tak wielką szansą, szybko zastępuje świadomość tego, że wciągnięci zostali w grę, która może mieć tragiczny finał nie tylko dla nich samych, ale również dla wielu niewinnych ludzi. Czy dalsze głoszenie prawdy warte jest podjęcia takiego ryzyka?
Długo czekałam na możliwość przeczytania pierwszej części trylogii "Przegląd Końca Świata" autorstwa Miry Grant (a właściwie Seanan McGuire, bowiem Mira Grant to pseudonim literacki pisarki). Przez ten czas naczytałam się mnóstwa pochlebnych recenzji na jej temat. Na spory plus, przynajmniej dla mnie, była również rekomendacja samego Jakuba Ćwieka, która znalazła się na okładce powieści. A są to słowa:
"Po lekturze Feed jestem pewien jednej rzeczy: z dziką radością przeczytam drugi tom tej historii. Zainfekowała mnie!"
Nic więc dziwnego, że po tej powieści spodziewałam się naprawdę wiele. Wysoko postawiłam jej poprzeczkę. Miałam nadzieję, że faktycznie będzie tak świetna, wręcz doskonała, jak mnie zapewniano. Niestety nie do końca udało jej się sprostać moim oczekiwaniom. Przyznaję, że autorka miała naprawdę ciekawy, niebanalny pomysł na historię. Zgadzam się, że napisała ją w bardzo inteligentny sposób, przemyślany pod każdym względem. Widać tu jej doskonały warsztat, prawdziwy talent. Nie przeczę również temu, że zakończenie totalnie mnie zaskoczyło, bo naprawdę nie spodziewałam się tego, że tak wyglądać będzie finał pierwszego tomu trylogii. Jednakże nie do końca mogę przystać na to, że historia jest przerażająca, wbijająca w fotel, bądź niezwykle emocjonująca, o czym mnie wielokrotnie zapewniano. Ja tego nie poczułam. Żadnego wielkiego WOW nie było. Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Bohaterowie są ciekawi, nietuzinkowi, doskonale nakreśleni. Największą sympatią obdarzyłam Shauna, co pewnie tych, którzy czytali tę powieść, wcale to nie zdziwi. Lubię ten typ facetów - zadziornego buntownika, lubiącego ryzyko, a przy tym troskliwego i nie obawiającego się okazywania uczuć osobom, na których najbardziej mu zależy. Bo taki właśnie jest brat Georgii. Tym mnie ujął. Właśnie dzięki temu wiele zyskał w moich oczach. Oprócz tego w tym nieprzyjaznym dla ludzi świecie nadal potrafi się śmiać i żartować. I to jak! Jest jednym z ciekawszych męskich bohaterów, jakich dane mi było spotkać podczas mej literackiej podróży poprzez kolejne powieści przewijające się przez me dłonie. Chociażby właśnie ze względu na niego warto sięgnąć po tę książkę. Uważam, że ogólnie cała historia godna jest Waszej uwagi. Autorka dość realistycznie nakreśliła to, jak mógłby wyglądać nasz świat, gdyby faktycznie doszło do wybuchu śmiercionośnej epidemii. Wiele z tego, o czym będziecie mieli okazję tu przeczytać, z pewnością nie będzie Wam obce - chociażby walka o władzę, za wszelką cenę. Zawsze bowiem znajdą się tacy, których największym pragnieniem będzie przejęcie kontroli nad innymi, pal licho jakimi metodami, byle dopiąć swego. Może właśnie to zostało uznane w tej powieści za tak przerażające? Że mimo tego, że świat pogrążył się w chaosie, ludzkość tak naprawdę niewiele zdołała się nauczyć? Pozostawiam to już Waszej ocenie. Ciekawi mnie natomiast jedno - o czym traktuje kolejna część tej trylogii? Pytam, bowiem na dobrą sprawę całą historię dałoby się zamknąć w tym jednym tomie. Hmm...
Moja ocena: 4/6