William Golding zaprasza nas do przeżycia niezwykłej przygody. Bo czym innym może być dla grupki brytyjskich chłopców niespodziewane znalezienie się na bezludnej wyspie, bez dorosłych, sztywnych zasad i ciągłego nadzoru?
Opowieść zaczyna się obiecująco- nieskończone możliwości rajskiej, wyspy, wolność i niezależność. Młodzi chłopcy, którzy mają możliwość zabawić się w rozbitków. Tylko tak...realniej. Czytelnik nastawia się na pełną akcji opowieść o pokonywaniu trudności i samodzielności- oczyma wyobraźni widzimy powstające szałasy, zdobywanie jedzenia, walkę o ogień. Już na starcie kibicujemy chłopakom, by udało im się przetrwać i oswoić dziką przyrodę. Niespodziewanie i prawie niezauważalnie autor przesuwa jednak ciężar historii w zupełnie innym kierunku.
W miarę rozwoju opowieści na pierwszy plan wysuwają się nie pomysłowe sposoby na zbudowanie nowego duma na wyspie, a zadanie znacznie trudniejsze- zbudowanie nowej, ograniczonej do kilkunastu chłopców społeczności. Dzieci muszę poradzić sobie nie wyzwaniu, jakim jest zdobycie pożywienia czy budowa schronienia, przychodzi im stawić czoło własnym lękom, ambicjom i frustracjom.
Z nieco bezimiennej masy chłopców na pierwszy plan wysuwają się szybko główni bohaterowie- rządny władzy i przygód Jack, skupiony na powrocie do domu przywódca- Ralf, rozważny i inteligentny Prosiaczek. Wśród tych trzech postaci kręci się cała opowieść. Ich spory, ich różnice w spojrzeniu na zaistniałą sytuację oraz strategie radzenia sobie stają się centrum uwagi autora.
Młodzi chłopcy w świecie pozbawionym zasad muszą sami stworzyć zasady określające życie na wyspie. Bez wytyczonych jasno przez opiekunów celów sami muszą ustalić swoje priorytety oraz zarysować plan działań mający na celu ich osiągnięcie. Plan to jednak nie wszystko. Jak go wyegzekwować? Kto powinien być za to odpowiedzialny? Jak utrzymać dyscyplinę na wyspie? Co to znaczy być przywódcą i jakie prawa ma przywódca? W końcu- czy jedne społeczeństwo może mieć dwóch przywódców i jak się to skończy?
Dzieci w literaturze i sztuce obrazują niewinność i czystość. Tutaj jednak odkrywamy, że maleńcy bohaterowie posiadają w sobie pokłady złości, agresji, frustracji. Autor dzieciom przypisuje chorobliwe ambicje, okrucieństwo, krótkowzroczność. Kontrast z niewinnością ich wieku jeszcze bardziej uwypukla zmiany, jakie stopniowo zachodzą w nich w miarę upływu czasu na wyspie. Tracimy z oczu niewinnych malców lubiących się bawić- odkrywamy, że w każdym z nich drzemać może zupełnie inna natura. Znacznie bardziej ludzka.
W całej swojej prostocie książka ta zmusza do trudnych refleksji dotyczących człowieczeństwa. Jeśli transformacja, jaką obserwujemy, mogła zajść w dzieciach, to czy to znaczy, że ludzie z natury są źli? Gdzie leży granica, za którą tracimy swoją ludzką naturę i dołączamy do dzikich? Kim my bylibyśmy na wyspie- Jackiem, Ralfem, Prosiaczkiem? A może wyspa to my, w każdym z nas drzemie dzikość Jacka, rozwaga Prosiaczka i odpowiedzialność Ralfa? A jeśli tak, to komu dajemy dojść do głosy? I czy Władca Mucha ma rację, sugerując, że zwierzę mieszka w nas?
Na te pytania każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Najlepiej po zapoznaniu się z losami bohaterów, które pisane językiem lekkim i przystępnym wciągają tak bardzo, że czyta się je z zapartym tchem.