Od czasu do czasu, za namową koleżanki, porzucam swoją czytelniczą strefę komfortu, opuszczam autorów dobrze mi znanych i wybieram tych, z którymi dotychczas moje książkowe wybory się nie krzyżowały. Tym razem Ania podsunęła mi Sylwię Bies…
Mimo że nie jestem wielką fanką powieści w typie domestic noir to już od pierwszej strony zostałam wciągnięta w psychodeliczny świat Kai Tomczyk, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje. Tragiczny wypadek Wojtka przerywa szczęśliwe życie Kai i staje się początkiem dramatycznych wydarzeń. W chwili, kiedy na drodze ciężarnej wdowy staje Filip, młodszy brat jej zmarłego męża, Kaja traci grunt pod nogami, a jej rzeczywistością zaczyna rządzić fikcja. Kaja nie wie, co jest prawdą, a co kłamstwem, kto wrogiem, a kto przyjacielem. „(…) deklaracja Filipa „zaopiekuję się wami” była nie tyle obietnicą, co groźbą”…
Powieść opowiada historię, w której nie chciałaby się znaleźć żadna z nas. Psychopatyczny mężczyzna, z zimną krwią znęcający się nad kobietą, poddający ją praniu mózgu, bałaganiący jej w głowie, metodycznie zmieniający jej sposób myślenia, wpędzający w obłęd. I ona desperacko walcząca o to, co kiedyś uznawała za pewnik, co wiedziała ponad wszelką wątpliwość. Początkowo nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to już było. Piekło kobiet w zaciszu domowym, mąż-kat, demoniczna teściowa… no jakby znane. I tak trochę jest, ale… Nie da się ukryć, że autorka stworzyła bardzo realistyczną, niepokojącą fabułę. Koszmarną, pozbawioną nadziei, wyzbytą złudzeń. Taką na granicy powieści grozy, w której każdy kolejny krok bohaterki może być zarazem jej ostatnim.
Wielkim plusem powieści są niebanalne, wyraziste i spójne kreacje psychologiczne bohaterów. Kaja ma wszystkie cechy charakteryzujące ofiarę idealną: naiwna, bierna i uległa, taka trochę w typie „głupiej gąski” uważająca, że ma monopol na ból i nieszczęście, pragnąca współczucia i opieki. Filip to sadystyczny psychopata choć z pozoru miły i nierzucający się w oczy mężczyzna. Czuły, opiekuńczy, lecz w mgnieniu oka zmieniający się w diabolicznego tyrana, dążącego do całkowitego złamania i podporządkowania sobie ofiary.
Powieść jest napisana swobodnym, łatwo przyswajalnym stylem z językiem adekwatnym do gatunku powieści. Nie znajdziemy tutaj literackich ozdobników czy filozoficznych wynurzeń, ale w zamian za to otrzymujemy dobrze opracowaną, skondensowaną fabułę z idealnie wyważoną szczegółowości, co akurat mnie bardzo się podoba.
Zakończenie w wątku dotyczącym małego Frania wydawało mi się trochę przekombinowane. Możliwe, że chodziło o dopisanie dodatkowego dramatyzmu, wyrazistszego ukazania makabrycznych intencji sprawcy, jednak ja odniosłam wrażanie, że koncept na Franka był toporny i odrealniony. I ta teściowa, która nagle ochoczo zaczęła się spowiadać…
Przed chwilą przeczytałam, że to debiut autorki… No to szok, ale pozytywny bo niezwykle rzadko trafiają mi się takie debiutujące bomby. Koniecznie muszę przeczytać kolejne powieści autorki, w których kontynuację mają wątki z „Fikcji” bo jestem bardzo ciekawa jaką przyszłość dla Kai przewidziała pani Sylwia. Mimo że nie polubiłam bohaterki, to jednak w wielu momentach jej współczułam, dopingowałam do działania i czekałam, aż wreszcie naprawdę obudzi się z tego otępienia, dlatego jej dalszy los nie jest mi obojętny :)
Cóż…, choć „Fikcja” nie należy do powieści łatwych emocjonalnie, jest warta każdej poświęconej jej minuty. Ania napisała w swojej recenzji, że „Ten przepełniony żalem, smutkiem, poczuciem klęski, bezgraniczną żałobą thriller sprawia emocjonalny ból”. I to jedno zdanie właściwie wystarcza za tysiąc słów. Powieść wchodzi pod skórę, zagarnia myśli, nie pozwala o sobie zapomnieć.