Kolejny tytuł z tematyki Starfield i tym razem zupełnie coś innego. Mamy tutaj retelling baśni o pięknej i bestii. Jest pewna niezdarna dziewczyna ze znamieniem w kształcie róży, sławny bad boy w roli bestii, wielki zamek, uwięzienie i jedna dodatkowa rzecz...wielka biblioteka. Ze wszystkich książek Ashley Poston w tej najmniej mamy do czynienia ze znanym nam filmem/serialem Starfield. Pojawiają się wzmianki o nim, aktorzy z filmu, nawet kolekcja książek ale w sumie schodzi to na drugi plan. W tej książce skupiamy się na uczuciach Vance - naszego medialnego bad boya - i Rosie - marzycielce. Historia na początku toczy się dość niewinnie dopóki na drodze Rosie nie staje nagle suczka Sansa. Za pomocą tej uroczej psinki dzieje się dużo różnych incydentów, które skutkują "zamknięciem" Rosie w bibliotece w zamku. Mam wrażenie, że ta dziewczyna ciągnie za sobą pasmo niepowodzeń i nieustającego pecha. W końcu odpracowuje w bibliotece dług za zniszczenie drogocennej książki. Od razu warto zaznaczyć, iż nie jest to szara myszka. Dziewczyna ma swój własny świat, nietuzinkowych przyjaciół i ojca a sama jest uparta jak osioł, i nie poddaje się tak łatwo. Dla kontrastu mamy też do czynienia z przystojnym aktorem filmu Starfield. Chłopak sporo w swoim życiu nawywijał więc zostaje wygnany na odludzie by trochę "odpocząć". Vance'a poznajemy na początku z tej jego ciemnej strony. Od razu odebrać go można jako rozpieszczonego dzieciaka, który ma wszystko i niczego nie docenia. Poza tym przybiera różne maski. Z czasem zrzuca je i możemy poznać go tak naprawdę. Tą wersję Vance'a lubię najbardziej. Czasami pozory mylą. Z racji tego, że nasi bohaterowie poznają się w dość nieprzyjemny sposób, rodzi się miedzy nimi uczucie nienawiści i odrazy. Są dla siebie opryskliwi, wręcz skaczą sobie do gardeł gdy są w zasięgu wzroku. Gdy bohaterom wydaje się, że gorzej być nie może odkrywają pewną tajemnice, która przewraca ich świat do góry nogami. Wtedy zmienia się wszystko i zaczyna się prawdziwa historia. Nagle ta nienawiść zaczyna przeradzać się w coś innego. Zostają wystawieni na próbę, z którą nie do końca sobie radzą. Pojawia się ból, cierpienie i zdrada. Na szczęście jak zawsze z pomocą przychodzą im przyjaciele. Ogólnie historia jest lekka i zabawna. Dzięki relacji bohaterów typu hate - love nie ma tu przesłodzonej historii miłosnej. Mamy też różną gamę bohaterów. Bardzo polubiłam Kosmicznego Tatę! Żałuję, że autorka nie poświęciła mu trochę więcej uwagi, szczególnie jego sprawom sercowym. Po raz pierwszy spotkałam się też z postacią niebinarną. To było całkiem interesujące doświadczenie, chociaż przyznam szczerze te nieodmienione czasowniki w naszym języku brzmią dość dziwnie. Wracamy też do postaci z poprzednich książek. Należy zauważyć, że są one tu wplatane w bardzo subtelny sposób, jakby od zawsze stanowiły część danego tomu. Bardzo podoba mi się ten zabieg. Niby jest spójność między tomami ale spokojnie można czytać historię osobno i wybrać swoją ulubioną. Jeśli szukacie lekkiej i humorystycznej historii na jedno popołudnie, ta książka nada się idealnie.