Sentyment, nostalgia, wyidealizowane wspomnienia. Zawsze tak jest, gdy wracamy w rodzinne strony. Jawią nam się jak idylla.
Niczym niezmącona tafla wody. Ale i w tym ideale zawsze jest jakaś rysa, jakiś patyczek nieuważnie rzucony, powodujący wielkie pluuum!
„Więzy krwi” Hanny Greń od wydawnictwa Czwarta Strona Kryminału to kontynuacja „Wioski kłamców”, w której zagościłam nie tak dawno temu. Po raz drugi spotykamy się z Dionizą Remańską i wyruszamy śladem zbrodni. Była policjantka, początkująca pani detektyw i studentka socjologii pod przykrywką zaczyna wypytywać mieszkańców Świercznicy, z lepszym lub gorszym skutkiem. Wszystko po to, by odpowiedzieć na kluczowe pytanie: kto zabił?
Gdy tylko otworzyłam „Więzy krwi” poczułam się swojsko. Najlepiej ten stan oddaje słowny rysunek gościny u Pani Peli. Można się wygodnie rozsiąść, wypić herbatę, najeść do syta i bez końca słuchać lokalnych opowieści, plotek, faktów – wszystko w cudownym wiejskim kolorycie, gdzie obowiązują zupełnie inne zasady. I tym razem się nie zawiodłam. Książka jest pyszna jak czekoladowy muffin i kopie jak mocna kawa. Chyba jestem uzależniona od Czwartej Strony Kryminału. I chociaż w Świercznicy panuje mroźna zima, ja tym razem w trampkach, z wiankiem ze stokrotek we włosach, w hamaku, w wiosenne przedpołudnia oddawałam się tej przepysznej lekturze. Chodźcie ze mną, Świercznica na Was czeka!
Zaczynamy mocnym akcentem. Nieważne, czy przyjechaliście do Świercznicy własnym samochodem czy autobusem – przygotujcie się, że tematem numer jeden jest zbrodnia. Do wsi przyjechała pewna dziewczyna – Wioletka, która czegoś tu szukała. Wkrótce znalezioną ją zgwałconą i martwą. Diona oddelegowana do sprawy przez przystojnego Lipskiego, w towarzystwie dość męczącej Inki, próbuje rozwikłać zagadkę. Nie jest jednak łatwo. Mieszkańcy małych miejscowości są jak zamknięta kasta. Nie rozmawiają z obcymi, spoglądają na nich podejrzliwie. Każdy ma swoje sekrety. Tutaj panują zupełnie inne zasady. Można bić żonę, ale tylko swoją. Nie wolno podnosić ręki na inne kobiety. Można pić, ale nie brać narkotyki. Każdy ma coś na sumieniu. Na szczęście jest Pani Pela – cenne źródło informacji o mieszkańcach wsi.
Chociaż Diona czytała zeznania podejrzanych, szybko dochodzi do wniosku, że każdy z nich kłamał. Czasami alibi jest aż za doskonałe, innym razem od razu brzydko pachnie. Świercznica jest pełna tajemnic, romansów, zdrady i przemocy, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się cichą, spokojną mieściną. Gdy będziecie się po niej przechadzać, koniecznie zajdźcie do Ściany Życzeń – może Wasza prośba zostanie wysłuchana, ale uwaga – lepiej zważać na słowa, o czym szybko przekona się chociażby Inka – policjantka, która towarzyszy Dionie w jej misji.
Czy to mieszkaniec Świercznicy? A może ktoś przyjezdny? Mężczyzna czy kobieta? I czego Wioletka szukała w tej mieścinie? Odpowiedź kryją „cztery gwiazdki”. Jak zwykle wskazówka znajduje się niemal tuż obok, ale… nie tak łatwo się domyślić. Odwiedzając Świercznicę i próbując znaleźć sprawcę, pamiętajcie o jednym – więzy krwi są najważniejsze. Powodzenia, książkowi detektywi! Mam nadzieję, że będziecie się bawić tak samo dobrze, jak ja.